Chcę wydobywać z ludzi to, co najpiękniejsze [WYWIAD]

Chcę wydobywać z ludzi to, co najpiękniejsze [WYWIAD]
(fot. Sabina Labe)
Joanna Sadzik/ Piotr Tomza

Odwiedziłam panią, która miała ośmioro dzieci i kisiła dla nich w słoikach szczaw na zimę. Nie mieli bieżącej wody ani łóżek. Do spania kładli na podłodze materace. Mówiła, że niczego jej nie trzeba - opowiada w rozmowie Joanna Sadzik, dyrektorka i jednocześnie wolontariuszka Szlachetnej Paczki oraz Akademii Przyszłości.

Piotr Tomza: Po co zostawać wolontariuszem?

Joanna Sadzik: Opowiem ci, po co ja zostałam. Zanim przyszłam do wolontariatu, byłam dyrektorem w dużej firmie szkoleniowej, zarabiałam kupę kasy, dwójka dzieci też już wyrosła. I coraz częściej miałam refleksję, że ludzie dookoła mnie są zagubieni. Z różnych powodów. Nie czują, że żyją po coś. Wszystko co robią, jest podporządkowane wyłącznie temu, by się utrzymać. Bo "takie czasy". Rodzice pracują i zarabiają, są cały czas zajęci, a ich dzieci, wchodząc w dorosłość, nie mają żadnego punktu odniesienia. Nie wiedzą, co jest dobre, co jest złe. Co jest fajne, co nie. Szukają tego i są zagubieni.

DEON.PL POLECA

I chciałaś to zmienić?

Chciałam budować kapitał społeczny. Tak, wiem, że to brzmi górnolotnie, ale to była moja główna motywacja: zostałam wolontariuszem, żeby podzielić się tym, co już mam, tym co wiem, tym co zrobiłam, swoim doświadczeniem. Naprawdę chciałam wydobywać z ludzi to, co najpiękniejsze.

Chcę wydobywać z ludzi to, co najpiękniejsze [WYWIAD] - zdjęcie w treści artykułu

(fot. Sabina Labe)

Po co?

Bo chcę mieć wpływ na to, co dzieje się dookoła mnie. Mało tego, uważam, że to jest mój obowiązek. Dla ludzi z mojego pokolenia, a ja jeszcze pamiętam PRL, bo w 1989 roku miałam już kilkanaście lat, taka postawa jest jeszcze w miarę częsta i naturalna. Ale dla młodych, którzy urodzili się i wychowali w wolności, już nie. I oni nie mają świadomości, że o tę wolność trzeba dbać. To jest trochę jak w związku: jest fajnie, więc myślisz, że tak będzie już zawsze. Ale gdy tego nie pielęgnujesz, pojawiają się problemy. I już nie jest fajnie.

A w wolontariacie jest fajnie?

Wolontariusze, którzy przychodzą do Paczki, szczególnie ci młodzi, odkrywają wartość bycia razem, bycia drużyną, piękno pracy zespołowej, robienia czegoś razem. Mam swój cel, który chcę zrealizować i to jest ważne, ale oprócz tego jest jeszcze cel drugiej i trzeciej osoby i dopiero to składa się na coś większego. Pracujemy na to wspólnie i dwa plus dwa nagle zaczyna się równać pięć.

Musisz zrezygnować ze swojego celu i się podporządkować?

Nie! Tym, co mnie najbardziej zaskoczyło, gdy zostałam wolontariuszem, było to, jak szybko przekonałam się, ile mogę się nauczyć. Przychodziłam z nastawieniem, że chcę dużo dawać, a nie minął miesiąc i dowiedziałam się o sobie mnóstwa nowych rzeczy. Na przykład tego, jak wiele nie wiem.

Ale przecież przychodziłaś z dużym doświadczeniem.

Tak, w zarządzaniu, w swojej dziedzinie. A tu zaczęłam się uczyć tego, o czym wcześniej nie miałam pojęcia. Organizacji eventów, promocji, szukania innowacyjnych rozwiązań. Zresztą zarządzania również - wydawało mi się, że wiem o tym dużo, ale dopiero w Paczce i Akademii przekonałam się, jak może w praktyce działać zasada synergii - że ludzie, pracując razem w zespole, naprawdę mogą więcej, tak odczuwalnie i bardzo wymiernie.

Co jeszcze cię zaskoczyło?

Że czasem wystarczy dziesięć minut. Bo Szlachetna Paczka otwiera serca i drzwi. Potrzebowałam firmy przewozowej, która przetransportuje duże rzeczy z naszego magazynu. Wypisałam sobie namiary do dwudziestu, mając nadzieję, że może któraś się zgodzi. Pierwszy telefon. Przedstawiłam się, że jestem ze Szlachetnej Paczki. Pan spytał tylko, ile aut ma wysłać, gdzie i na kiedy.

To było niesamowite odkrycie: że wokoło jest tyle osób, które tylko czekają na okazję, żeby móc się włączyć w coś większego, w coś dobrego. Ludzi, którzy dziękują ci za to, że do nich przychodzisz poprosić ich o pomoc. Bo oni chcą, ale nie wiedzą jak się zaangażować.

To jest szybka pomoc. Wykorzystujesz zasoby, które masz, i bez większego trudu możesz zrobić dla drugiego człowieka coś dobrego. Chwila wysiłku i masz wielką, wielką satysfakcję, a przy tym rzeczywiście zmieniasz świat.

Zostań wolontariuszem >>

Nie za wielkie słowa jak na przetransportowanie paczki?

One też mnie z początku bardzo raziły. Ale to się tu dzieje naprawdę, świat nabiera kolorów w dziesięć minut - czegoś nie było, a jest, ktoś był sam, już ma kogoś obok siebie. To jest niesamowite.

A co to znaczy, że Szlachetna Paczka pomaga mądrze? Można pomagać głupio?

Po pierwsze - najważniejsza w Szlachetnej Paczce wcale nie jest materialna pomoc. Nie chodzi o to, żeby komuś coś dać, ale żeby dzięki temu, zmienić czyjeś życie na lepsze. Wolontariusz, który zajmuje się daną rodziną, spotyka się z nią co najmniej pięć razy. Pięć razy! To naprawdę dużo. Poznaje tych ludzi, ich historie, ich potrzeby.

Pyta ich o różne rzeczy, również nieoczywiste. Dzięki temu oni zaczynają patrzeć na siebie w nowy sposób, zmieniają swoje nastawienie, kierunek myślenia. To nie jest odbębnianie i odhaczanie kolejnych pozycji na liście, żeby potem pochwalić się efektowną statystyką. To jest prawdziwe spotkanie z drugim człowiekiem.

A po drugie?

Nasza pomoc jest dedykowana. Wiemy czego potrzebuje konkretna rodzina, bo wolontariusz, zanim podjął decyzję o przyznaniu pomocy, najpierw tych ludzi poznał. Znajdując dla nich darczyńcę, przekazuje mu konkretne i pewne informacje. Darczyńca angażuje się więc nie po to, żeby zrobić sobie porządek w szafie i pozbyć się wreszcie zalegających mu w niej zbędnych rzeczy, ale by odpowiedzieć na czyjeś konkretne potrzeby. Jeśli dziewczynka marzy o tym, by mieć granatowe kalosze albo różową lalkę, to faktycznie właśnie to dostaje od naszych darczyńców w prezencie. Dzięki temu przekonuje się, że jest dla kogoś ważna. I ona, i jej potrzeby. A to ma wartość o niebo większą niż wartość samych butów czy zabawki.

Relacja z finału Szlachetnej Paczki. Poznajcie panią Krysię

Nadal jesteś wolontariuszką?

Tak. Wolontaryjnie prowadzę w Paczce i Akademii szkolenia. I to też jest niesamowite doświadczenie. Na zajęciach mam, powiedzmy, czternaście osób. Wśród nich są: zakonnica, nastolatka z pięćdziesięcioma pięcioma kolczykami, chłopak w szerokich spodniach, a obok niego drugi, w bluzie z Polską Walczącą. Przekrój wieku od 19 do 76 lat, profesorowie i ludzie bez wykształcenia. I oni ze sobą rozmawiają, pracują w grupach, wspólnie szukają rozwiązań! Wychodzą wreszcie ze swoich bezpiecznych baniek, w których obracają się tylko wśród ludzi podobnych do siebie. I przekonują się, że chociaż są zupełnie różni, mogą działać razem.

Czym różni się wolontariat w Paczce od tego w Akademii?

W Akademii pracujesz jeden na jednego z jednym, konkretnym małym człowiekiem. Pod pewnymi względami to więcej pracy, ale i większa satysfakcja. Bo wolontariusz naprawdę przeprowadza dziecko od porażki w szkole do sukcesu w życiu. Dla mnie najbardziej poruszający jest moment, w którym dziecko przystępuje do Akademii. To są zazwyczaj dzieci, które nie wierzą w siebie i są bardzo źle oceniane nie tylko przez rówieśników, ale też swoich najbliższych.

Jeśli nawet twój rodzic sądzi, że nic z ciebie nie będzie, to co ty sam możesz o sobie myśleć? I my zaczynamy pracę z dzieckiem właśnie w takim momencie. Przechodzimy z nim długą drogę. Na początku zazwyczaj jest bardzo trudno, dlatego do tej pracy potrzeba niesamowitej otwartości i cierpliwości.

Co jest na końcu tej drogi?

W tym roku, w czerwcu, podczas Gali Sukcesów kończącej rok szkolny Akademii w Małopolsce zdarzyła się taka sytuacja: prowadzący zapytał dzieci, czego się nauczyły w ciągu ostatnich miesięcy i poprosił, żeby kilkoro wyszło na scenę i o tym opowiedziało. To było ryzykowne, bo wszyscy spodziewali się, że zapadnie krępująca cisza, że nikt nie będzie chciał mówić, że dzieci będą się wstydzić. I nagle szok. Wstały wszystkie i nie mogły się doczekać swojej kolejki do mikrofonu!

Każde chciało opowiedzieć o swoich sukcesach. W ciągu roku przeprowadziliśmy je z miejsca, w którym uważały, że są do niczego, do punktu, w którym chciały publicznie, w obecności kilkuset osób, opowiedzieć o tym, w czym są dobre.

A w Paczce?

W Paczce wszystko dzieje się szybciej. W Akademii pracujesz z dzieckiem przez cały rok szkolny, a w Paczce zazwyczaj po raz pierwszy odwiedzasz rodzinę w październiku, poznajesz ją, zaczynacie działać, a już w grudniu przeżywacie - razem z darczyńcą i rodziną - niesamowity Finał Szlachetnej Paczki, kiedy widzisz i przekonujesz się, jak wiele dobrego wydarzyło się dzięki twojemu zaangażowaniu i waszej wspólnej pracy.

Lekko, łatwo i przyjemnie.

Jako wolontariuszka w ciągu kilku lat odwiedziłam wiele rodzin. Byłam u pani, która miała ośmioro dzieci i kisiła dla nich w słoikach szczaw na zimę. Nie mieli bieżącej wody, nie mieli pralki, nie mieli nawet łóżek, do spania kładli na podłodze materace. I ona twierdziła, że niczego jej nie potrzeba, że ze wszystkim sobie poradzi.

To było gdzieś na wsi?

Nie, w Krakowie. Albo inna historia: starszy mężczyzna, po rozwodzie żona zabrała dzieci, mieszka sam, w strasznej depresji, żyje z zasiłku z MOPS-u. I dla niego największym problemem jest właśnie ta samotność, przeraźliwa. Tak dojmująca, że chciałam stamtąd uciekać.

Pomogłaś mu?

Bywają sytuacje, że nie możesz pomóc, a przynajmniej nie tak, jak ci się wydaje. Bo mądra pomoc oznacza czasem, że musisz komuś uświadomić, że nikt lepiej nie zajmie się jego losem niż on sam. Że sam musi sobie pomóc. I to niekiedy jest bardzo trudne.

Ale się udaje?

To nie jest kwestia tego, że coś się komuś uda lub nie. Tu chodzi o prawdziwą zmianę, zmianę wyobrażeń na swój temat, zmianę nastawienia. W ubiegłym roku napisała do nas pani, która cztery lata temu dostała pomoc w ramach Paczki. Straciła wtedy firmę, oszukał ją wspólnik, została z długami. Siedziała i płakała. Do Paczki zgłosili ją sąsiedzi, bo wiedzieli, że to bieda niezawiniona. Samo przyjście wolontariuszy, uświadomienie sobie, że jej los jest dla kogoś ważny, wystarczyło, by znów w siebie uwierzyła. Stanęła na nogi, odbudowała firmę i dziś jest Inwestorem Społecznym Szlachetnej Paczki. Ma pieniądze i wie, że ma sens się nimi dzielić.

Przekonałaś mnie. Chcę zostać wolontariuszem. Ale nie mam czasu. Co byś mi doradziła?

Po pierwsze - jeśli wydaje ci się, że nie masz czasu, a chcesz mądrze pomagać, możesz wesprzeć Paczkę lub Akademię finansowo. Czasem lepiej zaufać i przekazać pieniądze, by ktoś inny mądrze je spożytkował, niż frustrować się, że nie zdążysz czegoś zrobić.

Po drugie - jest mnóstwo ról, które może pełnić wolontariusz. Mamy ludzi, którzy nie są w stanie pracować z rodziną lub z dzieckiem, ale pomagają przy organizacji eventów, pozyskiwaniu funduszy albo w logistyce. Angażują się na krócej, ale bardzo intensywnie, wtedy, kiedy jest to najpotrzebniejsze. Mało tego, mamy nawet wolontariuszy, którzy nie mieszkają w Polsce. Redagują opisy historii rodzin, które potem trafiają do naszej bazy. To bardzo ważna rola, bo darczyńcy podejmują decyzję o tym, komu przekazać pomoc, właśnie na ich podstawie.

Właśnie trwa rekrutacja wolontariuszy do SZLACHETNEJ PACZKI i AKADEMII PRZYSZŁOŚCI - znanych w całej Polsce wolontariatów organizowanych przez Stowarzyszenie WIOSNA. Zapraszamy was do dołączenia do Drużyny SuperW. Warto nie zwlekać z decyzją, bo liczba miejsc jest ograniczona. SuperW, czyli wolontariuszem projektów Stowarzyszenia Wiosna możecie zostać, zgłaszając się na: www. superw.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
James Martin SJ

Nie jest to przewodnik, który umożliwi zrozumienie wszystkiego o wszystkim.Pokazuje on raczej, jak odnaleźć Boga w każdym wymiarze swojego życia.

  • Skąd mam wiedzieć, co powinienem w życiu robić?
  • Skąd mam wiedzieć, kim być w życiu?
  • ...

Skomentuj artykuł

Chcę wydobywać z ludzi to, co najpiękniejsze [WYWIAD]
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.