Hej człowieku! Jak minął ci wczorajszy dzień?

Lir kultywował każdą czynność, ponieważ jego życiu brakowało czynności (fot. magiccyril / flickr.com)
Magdalena Wypych / slo

Pan Lir żył sobie skromnie w pałacu z łukami triumfalnymi i wynajmował pokoje. Prócz tego skupiał się, podobnie jak jego kot, na podtrzymywaniu życia.

Lir budził się około południa w zaciemnionym, schłodzonym pokoju – takie warunki zapewniały najlepszy wypoczynek oraz konserwację ciała. Szedł następnie do sklepu ogólnie zaopatrzonego po podstawowe produkty poranne: kawę, banana plus coś kalorycznego, czego Lir nie mógł sobie z rana odmówić po całonocnym poście, jak kawałek pizzy. Lir nie tylko nie gotował, nie kroił też i nie produkował lodu. Do śniadania czytał poranną gazetę dla klasy średniej, ze świeżą listą morderstw i samobójstw. "Paper" była istotnym elementem jego wiedzy o życiu, ponieważ Lir nie zakupił był kanałów telewizyjnych. Pochylał się nad nieszczęściem ludzkim przez całe śniadanie; prysznic następował potem. Poranek był ciekawą częścią dnia, lecz krótką. Przeciągał go niemiłosiernie, by zabić więcej czasu – jak teraz w łazience. Potrafił tam spędzić i pełną godzinę. Lir kultywował każdą czynność, ponieważ jego życiu brakowało czynności.

W końcu Lir wychodzi z łazienki, zakłada luźne ubrania i udaje się na spacer w wersji letniej. Spacer był z przepisu lekarza i Lir latem go nie opuszczał, choć z biegiem lat trasa malała. Spacer miał jedną dobrą stronę: prowadził Lira na lunch. W wersji zimowej, wiosennej i jesiennej Lir po prysznicu zakładał luźne ubrania i udawał się do sypialni na spoczynek.

Lir był dobrym landlordem i czerpał z tego wiele dumy. Popołudniem sprzątał pokoje używając od lat tego samego plastikowego mopa z umocowaną na końcu szmatką – umożliwiało to brak schylania się – i suwał nią po powierzchniach. Była to podwójna przyjemność (Lir liczył wszystkie przyjemności w życiu), bo nie tylko był dobrym landlordem, ale także chodził z przepisu lekarza.

DEON.PL POLECA

Popołudnia nie należały do najlepszych – Lir nie potrafił ich nigdy należycie rozciągnąć. Brakowało mu czynności. Opłaty odbywały się tylko raz w miesiącu, "Paper" wychodziła tylko raz dziennie, również środki czystości starczały zwykle na cały miesiąc i nie miał nic na liście zakupów. Lir otwierał więc swoje dwa ulubione przedmioty: telefon komórkowy z pikaczem oraz szafkę z pigułkami.

Lir miał bowiem wielu przyjaciół (przyjaciół na dystans) oraz wiele chorób (nieprzyjaciół). I właśnie te dwie rzeczy ze sobą łączył, opowiadając przyjaciołom o swoich chorobach. I tak Lir posiadał trzy choroby przewlekłe (słabe oczy, słaby kręgosłup oraz wolne trawienie – 4 fiolki), dwie choroby sezonowe (przejawiające się na przemian łuszczeniem się i przetłuszczaniem się skóry – 2 fiolki) oraz niedobór witamin i tłuszczów rybnych (3 fiolki). Bez względu na sezon łykał także środek na uspokojenie; nie, żeby pan Lir był niespokojny, ale łykał go profilaktycznie. Po zażyciu pigułek Lir zaczyna pikać, aż w końcu ktoś podnosi słuchawkę i Lir szczegółowo omawia problemy związane ze swoimi chorobami sezonowymi oraz przewlekłymi. Nie chcąc sprawiać wrażenia człowieka pokonanego przez choroby, przede wszystkim mówił o chorobach, których dolegliwości zdawały się zmniejszać.

Lir nie dawał się chorobom. Jedno, co sobie w życiu na pewno zapewnił, to dostęp do opieki medycznej. I nigdy nie mówił żadnemu z pięciu lekarzy, którzy go leczyli, że ma innych lekarzy i że bierze jakieś inne leki. Nie wierzył, że pigułki mogą sobie szkodzić. Lir wierzył w pigułki. Łykanie leków było męczące, zawsze potem czuł się jakiś ospały. Co było jasnym sygnałem, że organizm potrzebuje wypoczynku. Lir spał do ósmej wieczorem.

Budził się wesoły, gdyż czekała go kolacja. Wymieniał grzecznościowe uwagi z każdym z lokatorów i dowiadując się że niczego nie potrzebują (rzadko czegoś nie potrzebowali, bo był dobrym landlordem), szedł na kolację.

Lir jadł teraz zdecydowanie mniej niż kiedyś. Czasem zamawiał tylko jeden talerz makaronu albo tylko jednego burgera i frytki. Chociaż, gdy jego lunch był niewielki, zaczynał kolację od pieczywa, sałaty i przystawki. Nauczył się też po każdym posiłku pić wodę gazowaną, gdy odkrył, że żołądek mniej go wtedy boli. Choć czasami potrafił go rozboleć tak, że od razu brał pigułki i kładł się spać.

Budził się około południa w zaciemnionym, chłodnym pokoju...

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Hej człowieku! Jak minął ci wczorajszy dzień?
Komentarze (8)
L
linijka
10 lutego 2011, 22:54
 A ja myślę, ze brak mu było sensu w życiu... samotny, życie było monotonną rutyną, miało niewiele kolorów i smaków... Oczywiście każdy moze powiedzieć, że ktoś właśnie tego potrzebuje, choć osobiście nie sądzę... Cały nastrój tej opowieści nie sprowadza sie raczej do aprobaty takiego stylu życia... Jeśli to historia prawdziwego człowieka, to szczerze mu współczuję... bo nie może byc szczęśliwy... :(
S
samotnik
10 lutego 2011, 22:07
fajnie,że jest ktoś taki jak ja.polubiłem Lira.
W
Wojtek
10 lutego 2011, 10:48
Ludziska czytajcie ze zrozumieniem! To facec samotny i nieszczęśliwy - żyjący od -do! Zamykający się na ludzi, z psychosomatycznymi objawami. Ze swoim własnym zniekształconym obrazem! Smutne to jak nie wiem co...
C
chcewiosny
10 lutego 2011, 10:31
 No tak, lepiej by było, gdyby wstawał o 4.30 żeby zdążyc na zmianę w fabryce... Albo miał trzy telefony i wszystkie równoczesnie dzwoniły. Po prostu ludzie są różni i różnie zyją, jak inaczej niż wszyscy to od razu w deonie go opisać ;) ?
J
jaś
9 lutego 2011, 17:05
 myślę że w opowiadaniu jest ukazane to do czego  wielu z nas dąży - niezależność finansowa. Niestety, jeśli człowiek do tego dojdzie, z nudów popada w różne nałogi
J
johny
9 lutego 2011, 15:55
 No i o co chodzi? Skoro jemu dobrze to co komu do tego?
A
Aura
8 lutego 2011, 18:33
straszne..
R
R
8 lutego 2011, 18:27
Świetne.