Internetowy pseudonim to nie kominiarka
Kiedy czytam w Internecie artykuły dotyczące religii czy moralności, przeglądam wybiórczo także reakcje internautów. Są tam wypowiedzi szczere i poważne, ale - może częściej - sformułowania pełne cynizmu, ironii i gniewu. Anonimowość, chroniona w internetowej przestrzeni, ośmiela do wyrażania sądów i opinii, za które wielu nie bierze żadnej odpowiedzialności.
Piszący w ten sposób nie liczą się z faktem, że ich słowa głęboko nieraz ranią. Nie będę przytaczał przykładów. Każdy, kto surfuje po Internecie, dobrze zna problem. Gdyby internauci byli zobowiązani podpisywać swe teksty imieniem i nazwiskiem, z pewnością pisaliby inaczej. Pseudonim daje wielu "pseudo" odwagę do wyrażania myśli i uczuć, których z pewnością nie wypowiedzieliby nigdy twarzą w twarz.
Osoby zaś, którym bliskie jest doświadczenie religijne, opinie te czytają z niesmakiem i przykrością. Wielu wierzących odcina się zdecydowanie od lektury takich tekstów. Ta postawa izolacji, do której mają prawo, jest pewną formą ochrony własnego świata wartości. Nikt nie ma obowiązku czytania tekstów, które godzą w niego.
Stosowanie jednak na dłuższą metę takiej obronnej metody może prowadzić do postawy izolacji wobec ludzi niechętnych religii. Jezus nie dzielił ludzi na religijnych i niereligijnych, złych i dobrych, cynicznych i niecynicznych, ale przekonywał, że Bóg Ojciec kocha wszystkich tą samą miłości i troszczy się o każdego. Miast więc obrażać się na komentarze i opinie antyreligijne, antykościelne czy też antyklerykalne, trzeba raczej usiłować zrozumieć autorów oraz przesłanie zawarte w ich wypowiedziach.
Dla mnie osobiście tego typu wypowiedzi nie są najpierw atakiem na religię i moralność, ale wyrazem braku szacunku dla samego siebie oraz bezradności wobec własnego świata powikłanych emocji. Każdy dzieli się z innymi tym, czym sam żyje. Ów brak szacunku do siebie, połączony zwykle z gniewem na bliźnich, rodzi desperacką agresję, która każe na oślep wywijać ostrym mieczem słowa, nie bacząc, w kogo one uderzą i jaki wywołają skutek. Wszystko to zaś dokonuje się w klimacie cynizmu, który nie uznaje jakiegokolwiek systemu wartości ani we własnym życiu, ani w życiu bliźnich. Każdy uporządkowany system wartości budzi u takich osób irytacje, która jest de facto rozdrażnieniem wobec swego życia.
Zrozumienie tych mechanizmów, które - jako pokusę - możemy obserwować i u siebie, daje nam możliwość zdystansowania się wobec wypowiedzi, które nas dotykają, bulwersują i ranią. Zamiast więc odpowiadać agresją na agresję, gniewem na gniew, cynizmem na cynizm, możemy zdobyć się na odruch współczucia i miłosierdzia wobec ludzi, którzy z pogardą piszą o tym, co jest dla nas najdroższe. Każdy bowiem, kto rani ostrym słowem bliźniego, nie wie tak naprawdę, co czyni.
Skomentuj artykuł