O kobietach i antonówkach wprost z próbówki
Jeszcze do niedawna traktowanie twarzy kwasem (zwykle solnym) stanowiło wyłączną domenę zdradzanych kobiet, które w ten sposób brały odwet na wiarołomnych kochankach, dokonując zamachu na urodę swoich szczęśliwych rywalek. Teraz jednak metody z powieści Nałkowskiej rodem trafiły z ciemnych zaułków literatury klasy B do gabinetów kosmetycznych o standardzie Q.
A wszystko za sprawą alfahydroksykwasów (AHA), których to przydługawa nazwa chemiczna oznacza po prostu zwyczajne, mające zastosowanie w każdej tradycyjnej kuchni kwasy owocowe.
Związki, o których mowa, to te same substancje, z których powstaje na przykład ocet jabłkowy. Są też obecne w pospolitym kwaśnym mleku. Niektóre z nich uzyskuje się także z innych niż owoce roślin, na przykład - jak kwas glikolowy - z trzciny cukrowej.
Wszystko inne, to już tylko szczegóły na poziomie technologii, jak choćby taki detal, że kwasu nie aplikuje się już teraz wprost na twarz, jak w czasach Justyny Bogutówny. Do lamusa przeszły także tradycyjne zabiegi kosmetyczne stosowane powszechnie w epoce naszych prababek, takie choćby, jak okłady ze zsiadłego mleka czy przemywanie twarzy i rąk w serwatce oraz maseczki ze startego jabłka lub gniecionych żurawin aplikowane bezpośrednio na problematyczne fragmenty damskiej anatomii. W tej chwili pospolity kwas owocowy, zanim stanie się podstawą kosztownej i stosownie eleganckiej terapii, musi przejść metamorfozę, polegającą głównie na opakowaniu go w luksusową, designerską szklaną ampułkę.
Dopiero w takiej formie niskostężone preparaty AHA (w gabinetach kosmetycznych nie stosuje się z reguły substancji tego typu, których koncentracja przekracza 8 procent) są aplikowane w charakterze wyjątkowo skutecznych kuracji odmładzających.
Na czym polega działanie glikolu i jego pochodnych? Głównie na typowych dla kwasów ich własnościach żrących, czyli lekkim poparzeniu zewnętrznych warstw naskórka, co w efekcie prowadzi do jego chemicznego złuszczenia. W ten sposób redukuje się przebarwienia pigmentacyjne (zwłaszcza tak zwane plamy starcze) oraz większość postarzających defektów estetycznych, wynikających z nadmiernego zrogowacenia, pogrubienia, rozpulchnienia i zmatowienia skóry twarzy czy dekoltu. Przeciwbakteryjne własności kwasów owocowych dają też dodatkowy efekt w postaci leczenia skórnych nadkażeń bakteryjnych (na przykład trądziku) oraz efektów nadmiernej keratynizacji - rybiej łuski.
Traktowanie skóry niskostężonym preparatem AHA oprócz bezpośredniego efektu w postaci jej rozjaśnienia, napięcia i pozbawienia warstwy martwego naskórka, przynosi też dodatkową korzyść w postaci pobudzenia aktywności fibroblastów (komórek odpowiedzialnych za produkcję kolagenu) oraz lepszej absorpcji wilgoci, co rozprostowuje niektóre mniejsze zmarszczki.
Jak zapewniają liczni producenci kremów zawierających kwasy owocowe, już kilka tygodni stosowania daje opisany wyżej, pozytywny efekt w postaci gładszej, jaśniejszej i młodszej karnacji.
Może i daje. A zresztą, jak wiadomo z badań nad efektem placebo, korzystnie działa na nas wszystko, w co wierzymy, że działa, wobec powyższego w preparatach kosmetycznych, i to bynajmniej nie tylko tych nafaszerowanych najdroższym na świecie octem jabłkowym, efekt terapeutyczny i tak zależy głównie od siły sugestii autora ulotki reklamowej.
Z tym, że kwasy rzeczywiście są skuteczne w sensie obiektywnym. Bo przecież nikt przytomny i uważający na lekcjach chemii organicznej nie kwestionuje ich własności żrących i drażniących, ujawnianych w kontakcie ze skórą (aminokwasy, proteiny i lipidy). Obok unicestwienia zewnętrznych warstw naskórka na skutek martwicy, a potem złuszczenia obumarłych komórek, silniej stężone hydroksykwasy powodują też miejscowy odczyn zapalny, co prowadzi do zwiększonego napięcia potraktowanych preparatem AHA fragmentów anatomii i aktywizuje pobudzone w ten sposób do działania głębsze warstwy skóry.
Skuteczność zależy tu jednak w prosty sposób od siły bodźca, czyli koncentracji kwasu owocowego. Efektywna eksfoliacja (czyli taki bardziej radykalny peeling) wymaga użycia glikolu o stężeniu około 10 procent, nadzoru lekarza dermatologa i co najmniej tygodniowego urlopu, bo bezpośrednio po zabiegu pacjent wygląda jak medyczna wersja Upiora w Operze.
Toteż choć kwasy owocowe są w pełni ekologiczne i jak najbardziej organiczne, zwolennikom metod naturalnych w kosmetyce po staremu zostają maseczki z żurawiny i kompresy z serwatki. A łasuchom szarlotka. Też poprawia kondycję skóry twarzy, bo dodatkowa, podskórna warstwa tłuszczu redukuje zmarszczki. A więc - tak czy inaczej - jabłka przedłużają młodość, i to zarówno w formie kosmetyku, jak i w postaci deseru.
Skomentuj artykuł