Twoje dziecko czuje się gorsze, bo jest alergikiem? Mamy na to 3 sposoby
"Nie mogę jeść glutenu" brzmi zupełnie inaczej, niż "mam taką samą dietę, jak Robert Lewandowski", prawda?
Jak zapewne zauważyliście, ludzie różnią się między sobą. Niektórzy odstają od tłumu na własne życzenie, inni zaś chętnie pozbyliby się swojej wyjątkowości - zwłaszcza, jeśli jej przyczyną jest coś, co wyróżnia ich w sposób negatywny i ogólnie utrudnia im życie. Na przykład choroba i związana z nią dieta.
Pół biedy, kiedy taka inność dotyczy dorosłych; ale jeśli dotyka nasze dzieci, przestaje być wesoło. Chociaż w sumie... wcale nie musi tak być. Wiele zależy tu od nas, dorosłych (a w każdym razie dużych; w końcu dorośli to tylko przeterminowane dzieci). Jak zatem pomóc małemu człowiekowi, który nie może jeść tego, co rówieśnicy?
Wespół w zespół
Przede wszystkim, poszukajmy sojuszników. Fakt, że dzieciak nie pójdzie z kolegami na pizzę, nie zje tortu urodzinowego kolegi, ani nie kupi sobie w szkolnym sklepiku chipsów, stawia go na zdecydowanym marginesie grupy. Sorry, taki mamy klimat.
Naszym zadaniem jest sprawić, by nie stał na tym marginesie samotnie. Trzeba zatem znaleźć dzieci, które zrozumieją, na czym polega inność i przejdą nad nią do porządku dziennego (a dzieciaki, wbrew pozorom, potrafią być bardzo wyrozumiałe - wystarczy dać im szansę). Wszystko fajnie, ale pozostaje pytanie, jak to zrobić?
Całkiem prosto, co nie znaczy, że szybko: należy jak najczęściej zapraszać do domu kolegów naszego dziecka - z przedszkola, klasy, osiedla - i częstować ich zdrowymi przekąskami, jakie może jeść nasz alergik. Można też posunąć się o krok dalej i wspólnie z dzieciarnią przygotować (a potem zjeść) jakiś zdrowy posiłek. Będzie fajna zabawa (oraz nieziemski bałagan, ale czego się nie robi dla dzieci?), dieta zostanie "odczarowana", a zawiązane w ten sposób przyjaźnie mogą przetrwać nawet całe życie. Chyba warto spróbować?
Rozmawiajmy z naszymi dziećmi
Nie wystarczy do nich mówić. Trzeba rozmawiać. Czujecie różnicę? W rozmowie nie chodzi jedynie o wymianę informacji, ale o porozumienie. To ono jest kluczem do sukcesu.
Pamiętajmy, że nasz mały alergik prędzej czy później znajdzie się w miejscu, gdzie nas nie będzie: w szkole, na obozie, u znajomych, na wakacjach, i tak dalej. Będzie tam czyhać na niego sporo pokus, a my nie pojawimy się nad jego ramieniem, niczym aniołek w kreskówkach, by odwieźć go od zamiaru zjedzenia czegoś zakazanego.
Takiego aniołka musi mieć w głowie. Jeśli zrozumie, że dieta nie wynika z naszego widzimisię (bo jesteśmy starsi i tak mówimy!), ale ze stanu jego zdrowia, nie będzie próbował robić dywersji za naszymi plecami. Jeżeli potraktujemy małego człowieka poważnie i obdarzymy go zaufaniem, zrobi wszystko (a w każdym razie - bardzo dużo), żeby tego zaufania nie zawieźć.
Nie bądź looserem...
…tylko trendsetterem. OK, już tłumaczymy na polski. Faktu, że dziecko musi być na diecie, raczej nie zmienimy. Dlatego sprawmy, żeby to było... naprawdę fajne. Poszukajmy przykładów osób, które nie jedzą tego samego, co reszta ludzkości, a jednocześnie są popularne, sławne, bogate, i tak dalej. "Nie mogę jeść glutenu" brzmi zupełnie inaczej, niż "mam taką samą dietę, jak Robert Lewandowski", prawda? Otóż to.
Pamiętajmy też, że jemy również oczami. Niech zdrowe posiłki naszego alergika będą możliwie atrakcyjne, kolorowe, zróżnicowane i umieszczone w fajnych pojemnikach, najlepiej z ulubioną postacią lub motywem.
Generalnie, musimy stanąć na rzęsach, by mały człowiek uwierzył, że nie wcale jest jakiś wybrakowany (a coś takiego może przejść mu przez myśl, kiedy kolegom wolno, a jemu znowu nie). Musi pamiętać, że jest po prostu inny - a inny wcale nie znaczy gorszy :)
Więcej o życiu alergików dowiecie się z książki "Survival dla alergików (i ich rodzin)".
Hanka Ciężadło - mama bliźniaków z dietetycznym wyrokiem - idzie w swojej kuchni na wojnę: udowadnia, że zdrowe odżywianie nie musi oznaczać pasma wyrzeczeń, a dieta nie ma absolutnie nic wspólnego z nudą. Prowadzi bloga dietaniegryzie.
Skomentuj artykuł