Uratował mnie męski punkt widzenia. Refleksje Matki Polki

Uratował mnie męski punkt widzenia. Refleksje Matki Polki
(fot. shutterstock.com)

To było trochę tak, jak w  piosence Skaldów, gdzie "wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał". Zrobiło mi się ciepło mimo zimowej scenerii, bo dla mnie to coś więcej niż banalna historia...

Pięć stopni poniżej zera. Zimno. Przemierzałam parking szybkim krokiem, ubrana zbyt lekko, bo jeszcze kilka godzin temu pogoda była niec bardziej przyjazna.

- Mamo, popatrz! Samochód się tak pięknie błyszczy! Gwiazdki, wszędzie gwiazdki! - moje dziecko po raz kolejny zaskoczyło mnie swoim sposobem patrzenia na świat.

Dałam się zaskoczyć

DEON.PL POLECA

Jednak tam, gdzie ona widziała migoczące gwiazdki, ja widziałam tylko problem. Siłowałam się z przymarzniętymi drzwiami, zastanawiając się, czy  samochód odpali czy nie. Mróz posypał szyby "gwiazdkami" bardzo hojną ręką, a ja szybko próbowałam przypomnieć sobie, gdzie i kiedy widziałam skrobaczkę do szyb. Wytężałam pamięć, ale z każdą chwilą byłam coraz bardziej pewna: nie kupowałam takiego przedmiotu, nie chowałam go nigdzie w samochodzie, nie pomyślałam wcześniej ani razu o tym, że może mi się przydać.

Ja, która zazwyczaj ironicznie komentuje pracę pługopiaskarek, rzucając uwagi o tym, jak zima zaskakuje drogowców, sama dałam się zaskoczyć! W innych okolicznościach przyrody potraktowałabym to jako przydatną lekcję, teraz jednak byłam na parkingu (prawie) na końcu cywilizacji, głodna i zmarznięta, z samochodem przypominającym element scenografii z "Krainy Lodu".

Aż nagle zauważyłam - jest! Niespodzianka! Cały zestaw do odśnieżania, łączne z ciepłą rękawicą dla zmarźlaków. I wcale nie spadł mi z nieba - leżał w bagażniku czekając na dzień taki jak ten. Bo ktoś o tym pomyślał - ktoś pomyślał o mnie…

Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał

Zrobiło mi się ciepło mimo zimowej scenerii, bo dla mnie to było coś więcej niż banalna historia o zmarzniętej kobietce siłującej się z zamarzniętymi szybami. To było trochę tak, jak w znanej piosence Skaldów, gdzie "wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał". Możecie pękać ze śmiechu, ale tak - dzisiaj powiedział mi to samochodowy zestaw do odśnieżania szyb, choć pewnie kilkanaście lat temu to bukiet kwiatów byłby dla mnie idealnym sposobem na okazanie uczuć.

Męski sposób bycia czasem mnie drażni, choć nie daję tego po sobie poznać. Facet jest konkretny i podchodzi do wielu spraw zadaniowo. Tam, gdzie ja zachwycam się pięknem górskiego szlaku, on spyta, dokąd ta droga prowadzi i jak bardzo trzeba się na niej zmęczyć. No i może jeszcze kiedy będzie przerwa na obiad. I że warzywa z ryżem to nie obiad, tylko przekąska. Są takie momenty, gdy mam tego serdecznie dość.

Potem jednak przychodzą takie chwile, jak dzisiaj, gdy dostrzegam, że każdy z nas okazuje miłość w inny sposób i że tylko ode mnie zależy, czy będę chciała to zauważyć. Mogę przechodzić obok takich gestów obojętnie lub traktować je jak coś oczywistego. Jednak wtedy pewnego dnia okaże się, że żyję z przekonaniem, że świat ma kręcić się wokół mnie i moich potrzeb, i że jestem pełna roszczeń wobec innych, a jednocześnie bardzo samotna…

Szukałam adwentowych niespodzianek

Zastanawialiście się czasem, dlaczego w ogóle pakujemy prezenty? Po co marnować czas, pieniądze i papier (ekologia!). Po to, żeby ktoś niecierpliwym gestem rozerwał to misterne opakowanie? Jaki w tym sens?  A może w dawaniu i przyjmowaniu prezentów chodzi właśnie o tę chwilę? O wyczekiwanie, o odkrywanie niespodzianki, o ucieszenie się tym, że ktoś inny chciał sprawić nam radość?

Poszukiwanie takich małych niespodzianek było moim pomysłem na Adwent. Na samym jego początku usłyszałam, że to czas radosnego oczekiwania i że chodzi w nim o  pozytywne zaskoczenie. "To jest sytuacja w której otwieram drzwi i pod moimi drzwiami leży prezent. Nie wiem od kogo, nie wiem jak się tam znalazł, ale otwieram go i to jest najlepsza rzecz, jakiej potrzebowalem" (o. Piotr Kropisz SJ).

Wiem oczywiście,  że czekam na najważniejszy z Prezentów, jakim jest obecność Jezusa. Ten czas to jednak dla mnie również trenowanie umiejętności odnajdowania prezentów, jakich pełna jest moja codzienność. One są czasem ukryte i potrzeba czasu i cierpliwości, by je odkryć. Czasem trzeba szukać ich w rzeczach bardzo zwyczajnych, kiedy indziej można tak jak dziecko pod choinką, rozrywać niecierpliwie ozdobny papier, czując jak serce przyspiesza z radości. W każdej jednak sytuacji, wraz z prezentem, odkrywa się miłość. Z prezentem zawsze wiąże się ten, kto go dla nas przygotował.

To może być mąż, który dba o samochód po to, żebym ja nie musiała się tym martwić. To może być kierowca autobusu, który poczeka na przystanku, kiedy biegnę spóźniona. To może być ktoś, kto pocieszy dobrym słowem albo powie trudną prawdę, gdy jej potrzebuję.

Mnóstwo zaangażowanych osób. Mnóstwo miłości. Mnóstwo małych prezentów.

Trzeba je tylko odpakować.

Tekst pierwotnie ukazał się na blogu Chrześcijańska Mama.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uratował mnie męski punkt widzenia. Refleksje Matki Polki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.