Szansa na rozwiązanie sporu

Może my lubimy się kłócić? (fot.by Daniel E Lee / flickr.com)
Bożena Wałach

W większości państw mediacja jest powszechną i uznaną metodą rozwiązywania sporów między ludźmi. Jest tańsza, szybsza i bardziej pokojowa niż tradycyjny proces. Mimo to Polacy wciąż niechętnie po nią sięgają. - Dajmy sobie szansę poszukania innej drogi rozwiązania sporu niż kosztowna i stresująca rozprawa sądowa - zachęca sędzia Rafał Cebula*.

Bożena Wałach: Mamy kłopot z niezapłaconą fakturą albo wysokością alimentów. Musimy biec z tą sprawą do sądu?

Rafał Cebula: Absolutnie nie. Najlepiej gdybyśmy do sądu w ogóle nie dotarli. W większości spraw cywilnych jest to możliwe. Zdecydowanie lepiej jest rozmawiać, negocjować, samemu ustalać warunki porozumienia, które będą nam odpowiadać i w ten sposób zakończyć spór. Niestety strony rzadko podejmują taki wysiłek. Ciągle w naszej mentalności funkcjonuje przekonanie, że tylko orzeczenie sądowe nam wszystko ureguluje. Szkoda, bo w tysiącu spraw można się porozumieć.

Dlaczego tak nieufnie traktujemy mediacje? Jeśli chodzi o ilość spraw rozwiązanych na drodze mediacji, jesteśmy w ogonie Europy, o Stanach Zjednoczonych już lepiej nie wspominać.

To prawda. Daleko nam do innych krajów. 90 proc. spraw cywilnych możemy rozwiązać w drodze mediacji. A u nas jest dokładnie na odwrót: 90 proc. spraw jest w sądzie. Ale pamiętajmy, że alternatywne metody rozwiązywania sporów rozwijały się w Stanach Zjednoczonych dwadzieścia pięć lat. Poświęcono temu dużo uwagi. Amerykanie mogą być dla nas wzorem, bo osiągają jak dotąd najlepsze efekty w mediacji. Ale też ich społeczeństwo różni się od naszego. Amerykanie od zarania państwowości dają sobie radę sami. My jesteśmy społeczeństwem sformalizowanym. Zanim podejmiemy decyzję, potrzebujemy akceptacji kilku zwierzchników. Inicjatywy oddolne są rzadkie, spowolnionione. A mediacje to nic innego, jak wzięcie swoich spraw we własne ręce. My uczymy się tego zaledwie od kilku lat. Bardzo powoli się oswajamy, z nieufnością przyglądamy się nowej metodzie. Chciałoby się ten proces przyspieszyć! Ale tak po prostu jest. Jesteśmy przyzwyczajeni do innych rozwiązań, sprawdzonych. Nowe budzi nieufność, wymaga wysiłku. Często też po prostu nie wiemy, że można spór rozwiązać inaczej niż na drodze sądowej.

Mediacja jest często lepsza niż sąd - przeczytaj

A może to kwestia naszej mentalności. Może my lubimy się kłocić?

Na pewno mamy zakorzenione kargulowe myślenie: sądy sądami, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Nie jest łatwo to zmienić. My lubimy się spierać. Są i tacy, którzy traktują sąd instrumentalnie, przychodzą, bo chcą coś ugrać, zrobić krzywdę. Widać to zwłaszcza w sprawach rodzinnych. I tam mediacja jest najbardziej potrzebna, bo pozwala się skonfrontować, ale inaczej niż w sądzie, w zupełnie innych warunkach. W sądzie ludzie są przeciwnikami, w mediacji nie. Nie muszą niczego przed nikim udawać, ani udowadniać. Gdy mediator jest dobry i pokaże im, jak rozmawiać, to w większości przypadków mediacja przynosi sukces. I nagle np. wielkie emocjonalne spory o dziecko, które nie mają nic wspólnego z racjonalnością, udaje się rozwiązać.

Mediacja jest dobrowolna. Nie musimy się na nią zgodzić. Ludzie często odmawają?

Ludzie odmawiają, ale nigdy przesłanki, które nimi kierują, nie są racjonalne. To bariery psychologiczne. Boją się drugiej strony, poczucie krzywdy jest na tyle mocne, że nie chcą rozmawiać. Zgodę na rozmowę postrzegają jako swoją słabość. To bardzo szkodliwy stereotyp. Godząc się na mediację, nie mamy niczego do stracenia. Możemy tylko zyskać. Nawet jeśli nie dochodzi do ugody, strony wracaja do sądu inne, z uspokojonymi emocjami. Bo wiele rzeczy udało się powiedzieć, wykrzyczeć. Warto dać sobie szansę poszukania innej drogi rozwiązania sporu niż sala sądowa.

Czy to oznacza, że dzięki mediacji możemy uniknąć stresującej rozprawy?

Oczywiście że tak. Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto by z przyjemnością wspominał wizytę w sądzie. To naturalne. Są badania, które wskazują, że 90 proc. prawników na świecie nie cierpi sali rozpraw. Głównie dlatego, że to miejsce jest nieprzewidywalne, generuje olbrzymi stres. Poza tym sąd jest bardzo sformalizowany, rządzą nim sztywne reguły: kiedy mówić, kiedy wstać. Tam nie ma miejsca na swobodną rozmowę. Zdecydowanie lepiej jest podpisać ugodę mediacyjną i nie musieć zjawiać się w sądzie.

Dlaczego to lepsze wyjście?

Mediacja pozwala usiąść naprzeciw siebie w spokoju i rozmawiać. To może być swobodna, niesformalizowana rozmowa, bez prawniczego żargonu, który jest dla nas niezrozumiały. Poza tym mediacja jest praktycznie nieograniczona czasowo, strony są nieoceniane przez nikogo, obowiązuje zasada poufności, absoutnie nic nie wydostaje się na zewnątrz. Sąd nie może dociekać, co się działo w czasie mediacji. Czasem ludzie boją się, że jeśli wykażą się dobrą wolą i gotowością do ustępstw, to w razie powrotu sprawy na wokandę, ich deklaracje zostaną użyte przeciwko nim. A tak się stać nie może, bo obowiązuje absolutna poufność. Strony mogą rozmawiać o istocie sporu, o tym, co ich dotyka, boli. Można dać upust emocjom, wykrzyczeć swoje racje. Mediacje daje szansę rozwiązać spór (a nie tylko wydać wyrok), a co więcej, daje szansę na ułożenie relacji między skonfliktowanymi stronami. A przecież sąd często opuszczamy z postanowieniem, że nigdy więcej nie odezwiemy się do osoby, z którą jesteśmy w konflikcie. Czujemy się skrzywdzeni.

Nie jest łatwo rozmawiać, gdy spór dotyczy bolesnych wydarzeń albo bardzo zadawnionych sporów.

To prawda. Wielu naszym konfliktom towarzyszy mnóstwo trudnych emocji i poczucie krzywdy. Ale czy to oznacza, że mamy nie rozmawiać, nie próbować rozwiązać sporu samodzielnie, w drodze negocjacji? Chyba zwłaszcza wtedy powinniśmy próbować rozmawiać, tym bardziej, gdy sprawa dotyczy tak delikatnych kwestii, jak sprawy rodzinne. Tam zdecydowanie najlepiej sprawdza się mediacja i jest najbardziej potrzebna. Nie lubimy, gdy ktoś za nas decyduje. A przecież idąc do sądu, oddajemy sprawy w czyjeś ręce, zgadzamy się na to, by ktoś za nas podjął decyzję, rozstrzygnął spór. I ten ktoś będzie decydował o naszych najważniejszych życiowych sprawach, o majątku, o rodzinie, o dzieciach. Ludzie chyba często nie zdają sobie sprawy z tego, że oddając sprawę pod rozstrzygnięcie sądu, nie oni będą decydować. Sąd myśli racjonalnie, obiektywnie, według własnych ocen i nie musi brać pod uwagę ocen innych. Ogranicza się do formalnych stron sporu. Jeśli jest kawałek gruntu i dwie kłócące się rodziny, to sąd nie będzie wnikał w zaszłości i rodzinne historie. Nie ma na to czasu, ani nie na tym polega jego rola. Rozstrzygnięcie zawsze będzie niekorzystne da którejś ze stron i konflikt nadal będzie istniał. Bo sprawa to tylko wypadkowa sporu, za nią kryje się cała masa zdarzeń i emocji, o których wiedzą tylko skłóceni. I to oni powinni usiąść do stołu i rozmawiać. Tylko mediacja daje szansę na korzystne dla obu stron rozstrzygnięcie sporu. Wtedy nikt nie musi czuć się przegranym.

Sami ustalamy warunki ugody?

Taka jest idea mediacji. Z pomocą mediatora chcemy osiągnąć porozumienie, chcemy się dogadać. Razem próbujemy wypracować akceptowalny dla obu stron kompromis. Mediacja powoduje, że ludzie nie wracają do sądu, nie odwołują się. Łatwo wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Po prostu zobowiązania na które sami się godzimy, jest nam łatwiej zaakceptować, a potem wypełniać. To prosty psychologiczny mechanizm. Nikt nie lubi być do czegokolwiek zmuszany.

Co jeszcze zyskujemy dzięki mediacji?

Czas i pieniądze. Mediacja jest znacznie tańsza, bo płacimy tylko ryczałtową kwotę mediatorowi. Długotrwała rozprawa, koszty pełnomocnika, koszty wpisów sądowych, czasem biegli - to ogromne pieniądze. A jeśli idziemy do drugiej instancji, kasacji - to wszystko kolejne koszty. Jak się porozumiemy, to te koszty mogą być znacznie niższe. O nerwach i stresach już nie mówię. Mediacja z reguły trwa kilka godzin, a podpisana ugoda zastępuje wyrok. To ważny akt, który tworzy naszą nową sytuację prawną. Z zatwierdzoną przez sąd ugodą można uregulować sprawy ksiag wieczystych, możemy przenieść prawa własności np. samochodu, możemy podzielić wspólny majątek. Ugoda może być również podstawą do wszczęcia egzekucji, jeśli dłużnik nie wypełnił zobowiązania. Mediacje trwają kilka, kilkanaście godzin. Idąc do sądu ryzykujemy, że sprawa będzie sie toczyć latami.

Rafał Cebula - sędzia, członek Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", wykładowca w zakresie mediacji, autor publikacji nt. mediacji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Szansa na rozwiązanie sporu
Komentarze (2)
M
m
31 lipca 2013, 08:37
Jak namówić drugą stronę do mediacji?
MG
Mediator gospodarczy z Gdańska
31 lipca 2013, 00:01
Jestem mediatorem od ośmiu lat. Pan Sędzia bardzo zgrabnie ujął zalety mediacji. Dodałbym jeszcze, że uczestnictwo w mediacji, zwłaszcza zamkniętej ugodą, daje poczucie siły i sprawczości. Poza tym - inaczej niż w sądzie i przy negocjacjach prawniczych - my, mediatorzy mamy czas dla drugiego człowieka. Polecam i zapraszam.