Sześć rzeczy, które mają moc uratować twoje małżeństwo
Kryzys w związku nadchodzi po cichu i niepostrzeżenie. Czy to nieuniknione, a jedna trzecia małżeństw statystycznie musi się rozwieść? Nie. Większość związków małżeńskich ma potencjał, by tworzyć szczęśliwą relację do końca życia. Co jest kluczem do takiej dobrej relacji?
Przede wszystkim świadomość, że dobre małżeństwo samo się nie zrobi, nawet, jeśli świetnie się zaczyna. W takim patrzeniu na relację przeszkadzają dwa przekonania: pierwsze, że w małżeństwie jest fajnie na początku, a potem robi się gorzej, drugie, że jeśli trafimy na „idealną drugą połówkę”, to już nic więcej nie trzeba, tylko ze sobą być. I trzecie: jedna osoba sama niczego w związku nie zmieni, muszą się zaangażować obie.
Nic bardziej mylnego, bo małżeństwo po prostu tak nie działa. Sakrament małżeństwa to nie utrwalenie na wieki pięknego stanu miłości z dnia ślubu. A wiara w to, że tak jest, prowadzi do frustracji i bezradności, gdy w dobrym dotąd związku coś zaczyna się sypać i trudno zrozumieć, dlaczego.
Dlaczego jedne małżeństwa się rozpadają, a inne nie?
To pytanie zadał sobie amerykański psycholog John Gottman. Wraz z żoną, również będącą psychologiem, zajęli się badaniem małżeństw i obserwowaniem czynników, które potencjalnie wskazują ryzyko rozwodu. Badania sprawiły, że Gottman został oceniony jako jeden z dziesięciu najbardziej wpływowych terapeutów przełomu XX i XXI wieku.
Przyglądając się setkom małżeństw, Gottman stworzył listę działań i nawyków, które sprawiają, że relacja między mężem i żoną się pogłębia i umacnia, a ich więź z czasem nie słabnie, ale trwa. Nie ma tu nic szalenie trudnego ani kosztownego – jedyny koszt, jaki trzeba ponieść, to czas. I może czasami rachunek za dobrą kolację.
Świetne małżeństwo kosztuje sześć godzin w tygodniu
Nawet, jeśli twoja godzinowa stawka jest wysoka, sześć godzin to niewielka kwota, którą trzeba „zapłacić” za udane małżeństwo, trwające do końca życia. Takiego związku nie da się przecenić. A jednak to jest właśnie ta umiejętność, której w zasadzie nikt nas nie uczy. Nie ma takich zajęć w szkole, na studiach, nie ma korepetycji przedmałżeńskich, a kościelne słynne przedmałżeńskie nauki tylko w niektórych przypadkach spełniają funkcję dobrego przygotowania do bycia razem. Nic dziwnego, że większość ludzi patrzy na szczęśliwe małżeństwo jak na „dar losu”, a nie efekt wykorzystania umiejętności budowania dobrego związku.
Badania Gottmana dowodzą jasno, że jest kilka prostych rzeczy, których zwyczajnie można się nauczyć, a które mogą ulepszyć, naprawić, a nawet uratować psujące się małżeństwo. Co trzeba robić przez sześć godzin w tygodniu, żeby relacja między wami wróciła do tej pięknej normy, za którą może po cichu tęsknicie?
Wskazówka pierwsza – pytanie na pożegnanie
Brzmi zabawnie i zaskakująco, ale ma głęboki sens. Zanim rozstaniecie się rano, idąc do swoich zadań, zadajcie sobie jedno ważne pytanie: co cię dziś czeka, kochanie? Co masz w planie? Co przed tobą?
Co jest celem tego porannego zadania? Dowiedzieć się, jaka jedna rzecz wydarzy się w życiu twojego męża lub żony. Może to ważne spotkanie w pracy albo kawa z koleżanką na mieście, może wizyta u lekarza albo odebranie paczki z okularami, na które od dawna czeka. Nie chodzi o to, by mówić tylko o tym, co fajnego się wydarzy, ale po prostu dowiedzieć się jednej rzeczy, która spotka dziś naszą „drugą połówkę”.
Profesor Gottman zaleca, by poświęcić na to pytanie 2 minuty dziennie przez 5 dni roboczych w tygodniu.
Wskazówka druga – rytuał powrotów
Gdy po porannym rozstaniu zobaczycie się znowu, pierwszą ważną rzeczą, która powinna zająć wasz czas, jest przynajmniej sześć sekund na przytulenie i pocałunek. Gottman nazywa go „pocałunkiem z potencjałem”. Nie chodzi tu jednak o zaproszenie do czegoś więcej, ale o to, by wyrazić czułość i radość ze spotkania. Jak podkreśla psycholog, taki rytuał sprawia, że nasz mózg uważa powrót do domu za ważny i wartościowy.
Drugą rzeczą, która powinna się wydarzyć zaraz po takim krótkim, czułym powitaniu, to rozmowa, którą Gottman nazywa „redukującą stres”. Chodzi o to, by kolejne 20 minut było dla was i pozwoliło opowiedzieć o tym, z jakimi wyzwaniami, problemami i stresem poza waszym związkiem musicie się mierzyć. Nie chodzi tu o narzekanie ani o szukanie rozwiązań. Istotą takiej rozmowy jest nieoceniające, empatyczne słuchanie i tworzenie intymnej więzi, która powstaje, gdy w zaufaniu dzielicie się tym, co w was jest żywe i trudne.
Brzmi jak wyzwanie? Wcale nie musi nim być. Po pierwsze – 20 minut rozmowy to dziesięć minut dla każdego z małżonków, a więc nie musi to być długa opowieść pełna detali, na którą po całym dniu niekoniecznie nas stać. Po drugie – chodzi o to, by się z czułością posłuchać, podzielić ciężar, zareagować z miłością i współczuciem. Czasem wystarczy milczeć, czasem powiedzieć: to musiało być dla ciebie trudne, czasem zwyczajnie przytulić.
Ten rytuał powrotu według profesora Gottmana powinien zająć wam 1 godzinę i 40 minut w tygodniu – czyli 20 minut dziennie każdego roboczego dnia.
Wskazówka trzecia - wyrażanie uznania i podziwu
Jeśli teraz myślisz sobie: a za co ja mam go podziwiać? A za co ja mam jej wyrażać uznanie? – to najprawdopodobniej pilnie potrzebujesz wdrożenia wskazówek profesora Gottmana. Wdzięczność i podziw to podstawa podstaw w związku: nie chodzi tu o słodzenie i sztuczne zachwyty (Och, kochanie, jesteś taki silny!”) ale o autentyczne dostrzeganie w sobie nawzajem cech, które są dla nas wyjątkowe.
Jeśli twój mąż potrafi bardzo zmęczony późnym wieczorem rozpakować torby z zakupami, a twoja żona umie pięknie zapakować prezent dla przyjaciół – powiedz o tym, że doceniasz wytrwałość, kreatywność. Nie musisz używać wielkich słów, które mogą zabrzmieć jak ironia. Zwykłe „dziękuję, że rozpakowałeś zakupy, bo nie miałam już na to siły” w zupełności wystarczy. Jak działają takie słowa? Po pierwsze sprawiają, że druga osoba czuje się doceniona, po drugie – inspirują cię do dostrzegania pozytywnych cech, zamiast skupiania się na negatywnych. A właśnie to drugie jest zmorą związków trwających dłużej niż kilka lat.
Doktor Gottman zaleca: poświęćcie na to 35 minut tygodniowo - 5 minut dziennie, codziennie.
Wskazówka czwarta: sympatyczny kontakt fizyczny
By czuć ze sobą więź, potrzebne są zwykłe, czułe gesty i takie wyrażanie uczucia, by zauważał je nie tylko umysł, ale i ciało. Dlatego okazywanie sobie sympatii i miłości w sposób fizyczny jest w małżeństwie niezbędne.
To znowu są drobiazgi, ale bardzo znaczące: trzymanie się za rękę, gdy idziecie gdzieś razem, szybkie przytulenie, gdy mijacie się w domu, pocałunek na dobranoc, kilka minut przytulania przed snem. „Pomyśl o tych chwilach uczucia jako o sposobie na uwolnienie się od drobnych stresorów, które nagromadziły się w ciągu dnia. Wyobraź sobie, że połączysz swój pocałunek na dobranoc przebaczeniem i czułością dla swojego partnera” – zachęca John Gottman.
Przypomnij sobie, ile takie drobne gesty znaczyły dla ciebie na początku waszej relacji. Miały wielką moc upewniania was, że dobrze wam ze sobą. I dalej ją mają!
Wystarczy ci na nie 35 minut tygodniowo – czyli 5 minut codziennie.
Wskazówka piąta: randka!
Kiedy ostatnio byliście na randce? Czy nie wydarza się to przypadkiem o wiele za rzadko? Życie nie zatrzymuje swojego biegu, żeby ułatwić wam znalezienie czasu na bycie tylko ze sobą. I to się nie zmieni. Świat nie zatrzyma się, żeby powiedzieć: proszę, kochani, oto został wciśnięty ten tutaj specjalny guzik i tej doby macie w prezencie dodatkowe dwie godziny w sam raz na randkę!
A przecież randka – jak zauważa profesor – to romantyczny i relaksujący sposób, by być ze sobą w kontakcie. Co więcej, randka nie musi być zawsze romantyczną kolacją z równie romantycznym zakończeniem. To po prostu dwie godziny, które spędzicie tylko w swoim towarzystwie, robiąc to, na co macie ochotę, i rozmawiając o tym, co jest dla was ważne. Możecie iść na zwykły spacer albo wspólnie gotować, zwracając się przy tym do siebie nawzajem i… zadając pytania otwarte. Według profesora to ważne, by właśnie tak ze sobą rozmawiać, dlatego zachęca, by pomyśleć wcześniej o pytaniach, które chcemy zadać drugiej osobie. Nie muszą być szalone ani zaskakujące: równie dobrze będzie zwykłe „Jakie masz pomysły na nasz urlop?” albo „Co słychać w twoim nowym projekcie?”
Tygodniowa randka zajmie wam dwie godziny w tygodniu.
Wskazówka szósta: „święta” godzina
Nie, nie chodzi tu o wspólną modlitwę ani inne religijne czynności. Chodzi o „nietykalną” w kalendarzu godzinę w tygodniu, wyznaczoną w konkretny dzień o tej samej porze, której nie przekładamy, nie odwołujemy ani nie przesuwamy na później. Na co ją poświęcamy? Na spotkanie i rozmowę o stanie naszego związku.
Badania dr Gottmana ujawniły, że spędzanie jednej godziny tygodniowo na omawianiu obszarów budzących obawy w związku zmieniło sposób, w jaki partnerzy radzą sobie z konfliktami. Psycholog jasno stwierdził, że taka specjalnie stworzona przestrzeń do omawiania konfliktów daje parom swobodę w wyrażaniu swoich lęków i obaw w sposób, który sprawia, że mąż i żona czują się wysłuchani i kochani, a nie - zaniedbywani.
Dlaczego stała pora raz w tygodniu? Chodzi o wytworzenie nawyku, który pozwoli regularnie odbywać taką rozmowę. To ważne, bo właśnie ona ma moc zmiany, choć nie wydaje się tak łatwa i przyjemna jak inne wskazówki sformułowane przez psychologa.
Jak przeprowadzić taką rozmowę?
Badacz radzi, by zacząć od mówienia o tym, co poszło dobrze w waszym związku, licząc od ostatniej rozmowy. Drugim krokiem jest pięć wyrazów uznania – czyli pięć rzeczy, za które czujesz wdzięczność albo podziwiałaś (lub podziwiałeś) u drugiej osoby w tym tygodniu. Można je zapisać i po prostu przeczytać. Dobrze jest też mieć konkretne przykłady, które udowodnią, że wiesz, o czym mówisz. Trzeci krok to problemy, które się pojawiły w ostatnim tygodniu w waszym małżeństwie.
Dbaj o to, by rozmowa nie zamieniła się w monolog. Mów i słuchaj na przemian. Gdy mówisz, zaczynaj w sposób delikatny, by nie spowodować gwałtownej emocjonalnej reakcji drugiej osoby. Gdy słuchasz, nie oceniaj słów, ale staraj się zrozumieć sens za nimi ukryty. Jeśli rozmowa cię przerasta, zróbcie 20 minut przerwy i wróć do rozmowy. Gdy oboje poczujecie się wysłuchani i zrozumiani, przejdźcie do tego, jak można rozwiązać problem, który się pojawił. Na koniec każde z was musi zadać ostatnie pytanie: „Co mogę zrobić, abyś poczuł się kochany w nadchodzącym tygodniu?” – a potem oboje musicie na nie odpowiedzieć. Ta odpowiedź jest bardzo ważna, bo zainspiruje was do dobrych działań dla siebie nawzajem w nadchodzącym tygodniu.
Ta rozmowa zajmie ci 1 godzinę tygodniowo.
Dlaczego tu nie ma nic o seksie?
Dlaczego we wskazówkach profesora nie ma ani słowa o seksie? Czy nie jest kluczowy w małżeńskim związku? Oczywiście, że jest – jednak to, w jakim rytmie przebiega wasz bardzo intymny czas razem, ile go jest i kiedy – to naprawdę bardzo prywatna sprawa i każda para ma na nią swój sposób. Nie zawsze też, z bardzo różnych przyczyn, możliwe jest to najbliższe ze wszystkich spotkanie, nawet, gdy było już zaplanowane. Tymczasem wskazówki profesora dają się zastosować w każdej sytuacji i nie narzucają żadnych wymogów czasowych waszej intymnej miłości, pozostawiając wam pełną wolność w wyborze ilości czasu, który dorzucicie do sześciu zalecanych przez Gottmana godzin.
Od czego zaczniesz?
Wielka zmiana nie musi dokonać się od razu. Jeśli w twoim małżeństwie nie układa się tak dobrze, jak kiedyś, możesz czuć obawy przed nagłą zmianą zachowania i pytaniami drugiej osoby, o co ci chodzi i co się pod tym kryje. Jednak bardzo ważną wiadomością jest to, że na początek wystarczy mała zmiana tylko u ciebie. Wybierz jedną ze wskazówek profesora Gottmana i wprowadź ją w życie: może od dziś zaczniesz czulej witać męża lub żonę, gdy wraca do domu, albo dziękować mu codziennie za jedną małą rzecz, zwyczajnie i „mimochodem”? Potem dołącz kolejną i kolejną, aż wasze małżeństwo zyska na nowo miłość, bliskość i radość z bycia razem.
Skomentuj artykuł