W tym zawodzie trudno zostać mistrzem
We fryzjerstwie, tak jak w każdym innym zawodzie, albo jest się wśród najlepszych, albo odchodzi się w zapomnienie - mówi Krystyna Foltyn, starsza cechu krakowskich fryzjerów. Pracować jako fryzjerka, najlepiej oczywiście we własnym salonie, to marzenie wielu młodych dziewcząt. Większość nie zdaje sobie jednak sprawy, jak duża konkurencja panuje na tym rynku.
Na pewno nie jest to łatwy biznes, jednak prawdziwy pasjonat fryzjerstwa ma szansę osiągnąć sukces.
Mistrz grzebienia, fryzjer cieszący się renomą nie narzeka na brak klientów; chętnych jest tylu, że trzeba umawiać się na wizyty. Polskich fryzjerów poszukują także zagraniczne salony, polscy mistrzowie, artyści fryzjerstwa zdobywają prestiżowe nagrody w międzynarodowych konkursach. Krystyna Foltyn, starsza cechu krakowskich fryzjerów zdradza sekret tych sukcesów: - Niemcy są bardzo dokładni, spod ich ręki wychodzą twarde, ciężkie fryzury, Francuzi mają polot i fantazję, a Polacy mają i fantazję, i polot, i dokładność.
Aby dojść do takiej perfekcji, przed młodą adeptką fryzjerstwa (95 proc. fryzjerek to kobiety) droga jednak daleka. - Ważne są predyspozycje psychiczne i fizyczne - podkreśla Krystyna Foltyn. - Młoda dziewczyna musi być w dobrej kondycji fizycznej, mocna psychicznie, spokojna, opanowana, mimo zmęczenia - to przecież nieraz cały dzień na nogach - zawsze uśmiechnięta, łatwo nawiązująca kontakt z ludźmi. Ważne są zdolności manualne, zmysł estetyczny, wyobraźnia i kreatywność oraz ciągła chęć nauki, podnoszenia kwalifikacji.
W Krakowie są dwie zasadnicze szkoły zawodowe przygotowujące do fachu fryzjerskiego: jedna przy ul. Ułanów, druga przy ul. Skrzyneckiego. Ta pierwsza działa pod patronatem Cechu Rzemiosł Różnych. Nauka trwa 3 lata.
Przedmioty zawodowe to: higiena zawodowa, stylizacja, technologie fryzjerskie, marketing usług, pracownia fryzjerska, psychologia, podstawy przedsiębiorczości. Młody człowiek zapisuje się do szkoły i następnie - na własną rękę - szuka zakładu fryzjerskiego, który przyjmie go na 3-letnią praktykę. Krystyna Foltyn podkreśla, że może to być wyłącznie salon fryzjerski, którego właściciel jest zrzeszony w cechu i ma zezwolenie na szkolenie uczniów.
Szkolenie (płatne, uczeń otrzymuje wynagrodzenie) to 18 godzin tygodniowo; w praktyce trzy dni młody człowiek spędza w salonie, a trzy w szkole. - W naszym zawodzie w soboty się pracuje - przypomina starsza cechu. - Najpiękniejsze, artystyczne fryzury wykonuje się przecież w tym dniu. Uczeń musi się dostosować do tego trybu pracy.
Nauka i praktyka kończą się egzaminem czeladniczym (płaci za niego mistrz, u którego uczeń był na praktyce) w Małopolskiej Izbie Rzemiosła i Przedsiębiorczości. Po dyplomie czeladniczym młody człowiek, jeśli chce, może zostać w salonie, w którym praktykował, może zatrudnić się też w innym. Niektórym marzy się samodzielność i otwierają własne zakłady. - Uważam jednak, że lepiej najpierw nabrać wprawy, doświadczenia - radzi Krystyna Foltyn i dodaje, że otwarcie salonu to olbrzymi koszt; samo wyposażenie kosztuje od 100 do 200 tys. zł.
Niektórzy, pracując, chcą się kształcić dalej - mogą zdobyć średnie wykształcenie uzupełniające w liceum lub w technikum fryzjerskim (w Krakowie przy ul. Ułanów), uzyskując tytuł technika usług fryzjerskich. Jeśli przystąpią do matury, droga na studia stoi otworem. Część wykrusza się z zawodu, dziewczyny wychodzą za mąż, rodzą dzieci, zajmują się czymś innym. - We fryzjerstwie, tak jak w każdym innym zawodzie, albo jest się wśród najlepszych, albo odchodzi się w zapomnienie - mówi Krystyna Foltyn. - Żeby coś osiągnąć, trzeba nie tylko mieć talent, ale również wciąż się szkolić i potwierdzać swoje umiejętności na pokazach. To zawód, gdzie człowiek się uczy całe życie, wiem to z własnego doświadczenia. Jestem trenerem kadry polskich fryzjerów i cały czas się uczymy, cały czas ćwiczymy. I mamy sukcesy: w ubiegłym roku polscy fryzjerzy zostali mistrzami świata.
Ogromny nacisk na ciągłe podnoszenie kwalifikacji kładzie się już w szkole - uczeń zyskuje świadomość, że po skończeniu nauki - jeśli chce osiągnąć sukces w zawodzie - nie może osiąść na laurach. - Uczymy trzech rzeczy: szacunku dla pracy, szacunku dla pieniędzy i szacunku dla ludzi. Lalka-manekin z włosami to dla naszych uczniów niezbędna pomoc szkolna - mówi Krystyna Foltyn. - Uczeń cały czas ją czesze, uczy się wyciskać fale, kręcić loki na wałeczkach, robić trwałą na różne sposoby, strzyc itd. Każdego roku na wiosnę organizowany jest małopolski konkurs uczniów rzemiosła, w którym startują uczniowie klas drugich i trzecich naszej szkoły; najlepsi wyjadą na mistrzostwa Polski. O dyplomy walczą także pierwszoklasiści - już po pół roku nauki potrafią wyciskać fale i robią to pięknie. Dwóch najlepszych także ma szansę zakwalifikować się w tej konkurencji na mistrzostwa Polski. Udział w takich konkursach, stopniowe, krok po kroku, zdobywanie dyplomów na pewno kiedyś zaprocentuje.
Ile jest w Krakowie zakładów fryzjerskich? Trudno to określić - wciąż powstają nowe, inne są likwidowane. Wiele z tych salonów należy do sieci zakładów usługowych i nie jest zrzeszona w cechu, a ich właściciele przeważnie nie są fryzjerami. Jedno jest pewne: konkurencja jest duża. Starsza cechu fryzjerów krakowskich ubolewa, że rzemieślnicy z dyplomem są w tym zawodzie eliminowani z rynku przez osoby, które z fryzjerstwem nie mają wiele wspólnego: - Do naszego zawodu wkradli się pseudofryzjerzy, tzw. styliści. To osoby, które fryzjerskiego fachu uczyły się czasem pół roku, czasem kilka miesięcy albo nawet tygodni na różnych drogo opłacanych kursach, zwykle prowadzonych także przez amatorów. Mówią o sobie "stylista", potrafią zrobić 2-3 fryzury i nic więcej. A przecież stylista to ktoś, kto umie wykreować kobietę od stóp do głowy; buty, sukienka, dodatki, makijaż - a nie tylko włosy. I zdarza się, niestety, że musimy ratować fryzury zniszczone niefachowymi zabiegami.
Fryzjerstwo w Polsce jest zdominowane przez kobiety, można już jednak zauważyć pewną zmianę tendencji. Krystyna Foltyn potwierdza, że wśród uczniów krakowskiej szkoły coraz częściej trafiają się też chłopcy. - W dawnych czasach fryzjer to był przecież zawód typowo męski - przypomina.
Szefowa cechu krakowskich fryzjerów przyznaje jednak, że zostać mistrzem grzebienia w Krakowie nie jest łatwo. Kraków i Poznań to dwa ośrodki uważane obecnie za potęgi fryzjerskie. Tylko ludzie zaangażowani mają szansę na zdobycie wysokiej pozycji. - Trzeba wiele samozaparcia, aby coś w tym zawodzie osiągnąć - podkreśla Krystyna Foltyn i dodaje: - Moim uczniom zawsze mówię, że nawet grzebień mistrza nie będzie sam czesał.
Źródło: Trudno zostać mistrzem
Skomentuj artykuł