Współmałżonek nie jest twoim wrogiem

(fot. depositphotos.com)

Na początku powiedzmy sobie pewną prawdę: nie ma małżeństw idealnych. Choć są takie, które sprzeczają się raz w roku i takie, które rzucają w siebie talerzami codziennie. Nie istnieją jednak małżeństwa perfekcyjne, tak jak nie ma wśród nas nieomylnych ludzi – wszyscy grzeszymy, błądzimy, za dużo kombinujemy.

Kilka dni temu byłam z mężem na kursie dla narzeczonych, podczas którego opowiadaliśmy o tym, jak poznajemy siebie samych, siebie nawzajem, co nas łączy i dzieli. Podczas opowiadania o różnicach przypomniało mi się zdanie, które kiedyś powiedział mi spowiednik: twój mąż nie jest twoim wrogiem.

DEON.PL POLECA

Na tym można by zakończyć, prawda? Każdy z nas może rozumieć to zdanie zupełnie inaczej…

Osoba w przemocowym, destrukcyjnym i patologicznym związku krzyknie: jak to?! On mnie niszczy!

I tak, to będzie prawda. Jednak ja dzielę się doświadczeniem związku, który jest zdrowy, ważnie zawarty, katolicki (więc z perspektywy osoby, która traktuje Boga serio) i taki, w którym obie strony czasem się gubią, ale tak naprawdę kochają tę druga osobę – nawet jeśli ta miłość jest jeszcze mocno niedojrzała, raniąca, szukająca bardziej siebie niż drugiego.

I tutaj też można te słowa rozumieć na różne sposoby, ja jednak chciałabym podzielić się tym, co one oznaczają dla mnie. Zapraszam!

Często spotykam się z kobietami, które w jakiś sposób nie potrafią szczerze rozmawiać z mężem – o swoich potrzebach, czy o tym, że są smutne (o szczęściu mówienie przychodzi jakoś łatwiej). Nie ujawniają też zranień z przeszłości, mimo że widzą, że pewne zachowania dziś, w małżeństwie są ich konsekwencją. Dlaczego?

Gdy rozmawiamy dłużej, widzę jak wiele z nich boi się odrzucenia – być może kolejny raz. Czasem to ojciec był tym nieobecnym, czasem mama krzyczała, że jesteś do niczego. I mimo że masz już 35 lat, w środku jesteś dzieckiem, które chowa się w kąt z lęku. Mówię wtedy: twój mąż nie jest twoim wrogiem, zaufaj mu.

Trudno uwierzyć kolejny raz. Trudno powiedzieć o tym, co bardzo głęboko, jeśli ktoś kiedyś napluł w serce, ale on kocha i być może czeka na ten moment, gdy w końcu mu zaufasz.

Zdarzają się też sytuacje, w których widzę, że jedna ze stron (dotyczy zarówno męża, jak i żony) okłamuje drugiego – w mniejszych czy większych sprawach. Począwszy od ilości wydanych pieniędzy, po metody stosowane w wychowaniu dzieci czy stosowanie antykoncepcji w tajemnicy przed mężem. Kłamiemy, bo tak jest łatwiej – gdy czujemy, że nawaliliśmy, a przyznanie się oznaczałoby kłótnie czy zadanie bólu. Wtedy z łatwością przychodzi kłamstwo i…poczucie winy.

Kiedy jednak zdamy sobie sprawę, że zawsze trzeba walczyć o siebie nawzajem, a nie ze sobą i kiedy staniemy w prawdzie głównie o sobie samych, przychodzi ból. Prawda boli, czasem bardzo. Prawda jednak nie niszczy, ale buduje – jeśli tylko chce się tej drugiej stronie zaufać i wychodzi się z założenia, że współmałżonek chce o mnie walczyć, chce być w małżeństwie właśnie ze mną – taką, jaka jestem.

Co dla mnie dziś oznaczają słowa o tym, że mój mąż nie jest moim wrogiem?

  • Mogę mówić wprost o swoich uczuciach bez lęku, że zostanę niezrozumiana bądź wyśmiana – ciągle się tego uczę.
  • Wyrażam głośno swoje potrzeby – chwili w samotności, potrzebie przytulenia, samotnego wyjścia do kościoła / na spacer czy wspólnego wyjścia do restauracji.
  • Mogę przyjąć jego krytykę, bo wiem, że wyraża ją po to, bym stała się lepsza, a nie po to, by mi dowalić, zasmucić, odebrać godność, zemścić się.
  • Mogę zapytać go o zdanie, bo wiem, że szczerze powie mi, co myśli. Dzięki temu mam szanse podjąć lepszą decyzję.
  • Konsultuję z nim większe wydatki, bo wiem, że chce dobra dla naszej rodziny i nie musimy ukrywać przed sobą swoich potrzeb, ale je nawzajem szanować i dążyć do ich zaspokojenia.
  • Wiem, że wtedy, gdy sprawia mi swoim zachowaniem przykrość, nie robi tego złośliwie, ale dlatego, że nie potrafi inaczej zareagować. I nie jest to cios we mnie, ale jego niedoskonałość.
  • Nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Mąż widział mnie już w wielu różnych sytuacjach, ale trwa przy mnie mimo to. Mogę być sobą, prawdziwa, bez udawania – prosząc go przy tym, by pomagał mi się stawać lepszą (mniej egoistyczną i zapatrzoną w siebie, bardziej spokojną, bardziej wyrozumiałą etc.).
  • Kiedy nie potrafimy się dogadać (np. w sprawie wychowania naszych dzieci) wiem, że warto słuchać i jak uczy św. Ignacy – bronić wypowiedzi drugiego przed jej oceną.

P.S. Czasem jest tak, że życie rozpędza się jak rakieta i w pewnym momencie zatrzymujesz się i widzisz, że twój współmałżonek stał się dla ciebie obcym człowiekiem. Bez wchodzenia głębiej w ten temat (o tym będzie kolejny wpis) – małżeństwo to jedność nie tylko ciała, ale i ducha. Pamiętając o tym, komu i co przysięgałeś – do pracy. Jak? Tego nie wiem, ale za jakiś czas postaram się napisać choć trochę.

Teraz jednak zostańmy ze zdaniem: mój współmałżonek chce mojego dobra, on nie jest moim wrogiem.

Być może to otworzy drzwi do kolejnego kroku bardziej ku sobie.

Tekst pochodzi z bloga niezawodnanadzieja.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Współmałżonek nie jest twoim wrogiem
Komentarze (1)
MP
~Marta P.
3 maja 2020, 17:51
Niestety często bywa najgorszym wrogiem. Życie to nie bajka. A kto pisze przeciwnie chyba niewiele wie o problemach.