Wśród barier

Osoba niepełnosprawna, która nie otrzyma koniecznego sprzętu, staje się jeszcze bardziej zależna od pomocy państwa i często wymaga dodatkowego pobytu w szpitalu. (fot. Leo Reynolds / flickr.com)
Elżbieta Borek / slo

Ponad pięciomilionowa rzesza osób niepełnosprawnych w Polsce codziennie walczy nie tylko ze słabościami własnego organizmu, ale i z urzędniczą niemocą. Zdobycie niezbędnych wyrobów medycznych często graniczy z cudem.

Refundacja zwykle nie wystarcza na produkty dobrej jakości, procedury są zbyt skomplikowane, do tego dochodzą kolejki, wprowadzane przez oddziały wojewódzkie NFZ, gdy brakuje funduszy. Sytuacja życiowa chorych pogarsza się z każdym rokiem. Ustalając limity ograniczające dostęp do produktów medycznych i komplikując procedury, Ministerstwo Zdrowia zdaje się nie widzieć kosztów społecznych (także finansowych) wynikających z tych posunięć. Osoba niepełnosprawna, która nie otrzyma koniecznego sprzętu, staje się jeszcze bardziej zależna od pomocy państwa i często wymaga dodatkowego pobytu w szpitalu. Witold Włodarczyk, dyrektor generalny Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych POLMED mówi wprost: "Ktoś, kto nie może chodzić bez protezy czy wózka, jeśli nie otrzyma koniecznego sprzętu, będzie leżał". Oznacza to nie tylko utratę szans na w miarę normalne życie, ale także całkiem realne koszty leczenia odleżyn i rehabilitacji.

Limity i ograniczenia

DEON.PL POLECA

System finansowania niepełnosprawnych kuleje w Polsce od lat. Środki na ten cel stale się zmniejszają. Nawet jeśli NFZ notuje wzrost tych funduszy, to podwyższenie stawki VAT, ograniczenie dofinansowania dla firm, zatrudniających osoby niepełnosprawne powodują, że realnie sytuacja się pogarsza. Jak wynika z informacji NFZ, kwota na zaopatrzenie w sprzęt ortopedyczny, środki pomocnicze i lecznicze środki techniczne w roku 2009 wynosiła 587 479 tys. zł, w 2010 r. wzrosła do 602 130 tys. zł, ale obowiązujący plan na rok 2011 zakłada tylko 600 061 tys. zł. Jest też w Polsce olbrzymia dysproporcja między publicznymi wydatkami na leki, a wydatkami na zaopatrzenie ortopedyczne i środki pomocnicze. Ta dysproporcja stale rośnie. Już w ub. roku stosunek ten wynosił 14 do 1! Wydatki na leki wzrosły o blisko 2,5 proc., wydatki na zaopatrzenie ortopedyczne i środki pomocnicze spadły o 0,5 proc! Gdybyśmy chcieli dogonić Węgrów, nakłady na zaopatrzenie ortopedyczne i środki pomocnicze powinny wzrosnąć o ok. 60 proc. Tymczasem, jak wynika z danych statystycznych, finansowanie zaopatrzenia m.in. w protezy, aparaty ortopedyczne, sprzęt urologiczny, stomijny, pieluchy anatomiczne, pieluchomajtki, zestawy infuzyjne, poduszki przeciwodleżynowe, aparaty słuchowe, obuwie ortopedyczne, kule, laski czy wózki inwalidzkie, z roku na rok się pogarsza. Limity refundacyjne w niektórych grupach produktów nie były zmieniane od ponad 10 lat! Limity na wyroby protetyczne i ortotyczne pozostają niezmienione od 12 lat.

Doprowadzono do sytuacji, że żaden zakład ortopedyczny w Polsce nie jest w stanie wykonać w limicie NFZ zaopatrzenia protetycznego i ortotycznego.

- Wprowadzenie 7 procentowej stawki VAT w 2004 roku nie spowodowało wzrostu poziomu refundacji, a ostatnia podwyżka do 8 proc. oraz planowane wzrosty do 9 i 10 proc. doprowadzą do tego, że wielka grupa pacjentów będzie w praktyce w ogóle pozbawiona dostępu do sprzętu - uważa Witold Włodarczyk.

Do czego dopłacają?

W ciężkiej sytuacji są osoby, korzystające z cewników i worków zewnętrznych. Limity, ustalone przez Ministerstwo Zdrowia, pokrywają jedynie 70 proc. zapotrzebowania. Choremu "należy się" 30 cewników, czyli 120 zł na miesiąc, worków na mocz 6 sztuk i 39 zł. Jeśli chory musi częściej, ale go nie stać, używa tego samego zestawu przez parę dni i po niedługim czasie po prostu śmierdzi! Nie mówiąc o tym, że takie postępowanie prowadzi do zakażeń dróg moczowych, a zakażenia te są najczęstszym powodem śmierci w tej grupie pacjentów. Warto powiedzieć, że Polska jest jedynym krajem, gdzie pacjent dopłaca do sprzętu tego typu.

Kobiecie po chemioterapii przysługuje rocznie 250 zł na refundacja jednej peruki. Żywotność najlepszych produktów z tej grupy cenowej wynosi 8 miesięcy. Kupno peruki bez refundacji, to wydatek rzędu 300 do 600 zł. Dla wielu chorych oznacza to wybór między zakupem koniecznych leków, a wyglądem.

Polska jest również jedynym krajem w Europie, refundującym zestawy infuzyjne do pomp insulinowych bez strzykawek. W Europie zestaw zawsze jest ze strzykawką i bez limitu wiekowego. W tej chwili NFZ refunduje zestawy infuzyjne dzieciom do 18 roku życia, młodzieży do 26 roku życia oraz kobietom w ciąży w ilości 10 sztuk raz na miesiąc. Strzykawkę wymienia się co drugie wkłucie. Oznacza to, że pacjent musi kupić sobie sam dodatkowo minimum 5 strzykawek w miesiącu. Koszt jednej, to zaledwie 8 zł. Żeby więc chorzy np. z cukrzycą mogli poczuli się, jak członkowie Unii i jak ludzie, NFZ musiałby zwiększyć limit na ten sprzęt zaledwie o 13 proc!

Jak już zostało powiedziane wyżej, dopłacają także pacjenci, wymagający zaopatrzenia w wyroby protetyczne i ortotyczne na zamówienie. Jeśli chodzi o protezy kończyny dolnej i górnej, udział NFZ w zaopatrzeniu stanowi, w zależności od zaawansowania technicznego protezy, od 2 proc. do 35 proc. Resztę dopłaca pacjent, a wysokość tej dopłaty, to od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Poziom finansowania z NFZ można porównać jedynie z Rumunią.

Wózki inwalidzkie - tu sytuacja daleko odbiega od normalności. NFZ finansuje tylko najprostsze modele. Limit na wózek dla osób aktywnych, umożliwiający samodzielne poruszanie się niepełnosprawnego, to 1500 zł. Koszt takiego wyrobu, to około 6 tys. zł. Jeśli chodzi o wózki dziecięce, limit NFZ wynosi 1800 zł. Koszt wózka, który pozwala na aktywizację dziecka i jego usamodzielnianie się, wynosi minimum 5000 zł.

Ciężko żyć

Kalectwo ma różne wymiary. Kiedyś noszenie okularów traktowane było, jak upośledzenie. Dziś są szkła kontaktowe, dla głuchych coraz mniejsze aparaty słuchowe, ludzie pozbawieni nóg czy rąk mogą dostać protezy, którymi - jak Jaś Mela - nawet się chwalą. Zupełnie inaczej ma się niepełnosprawność, wynikająca ze stomii, która oznacza konieczność stałego noszenia na brzuchu specjalnych, szczelnych pojemników na treść jelitową. Stomia, to cena życia. Andrzej Piwowarski, prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Stomijnego POL-ILKO przekonuje, że - iedostateczne zaopatrywanie stomików w sprzęt powoduje izolację i upośledzenie społeczne. A przecież w tej grupie są także ludzie młodzi, potencjalnie aktywni zawodowo, mający prawo do funkcjonowania w społeczeństwie i rodzinie. Tymczasem od ośmiu lat nie było żadnych rewaloryzacji limitów sprzętu. W listopadzie zeszłego roku został złożony wniosek do Ministerstwa Zdrowia o zwiększenie limitów kwotowych oraz o likwidację zapisu o limicie 90 szt. miesięcznie jako fikcji i reliktu poprzedniej epoki.

Poza koszykiem

Są i takie produkty dla osób niepełnosprawnych, które w ogóle nie są objęte koszykiem świadczeń. Należą do nich np. rękawy kompresyjne dla osób po operacjach usunięcia węzłów chłonnych. Bez rękawów kompresyjnych dochodzi do obrzęków limfatycznych, co oznacza cierpienie, wyłączenie z życia, konieczność hospitalizacji. Rękawy kosztują około 200-300 zł i utrzymują swe parametry przez 6 miesięcy. Pacjent potrzebuje dwóch takich rękawów, gdyż wymagają one prania. Wynika z tego, że koszt półrocznego leczenia wynosi od 400 do 600 zł. To są jednak kwoty, które przekraczają możliwości większości pacjentów onkologicznych.

Nie są refundowane także specjalne rajstopy uciskowe do leczenia przewlekłych chorób żył. A przecież nieleczona niewydolność żylna kończyn dolnych (żylaki), prowadzi najczęściej do zakrzepicy żył głębokich, a stąd już tylko krok do śmiertelnie niebezpiecznych zatorów płucnych...

Absurdem w koszyku refundacyjnym są nazwy nieistniejących produktów lub nieścisłości, które pozwalają na dowolną interpretację. Zła klasyfikacja wyrobów, brak poprawnych opisów i definicji stwarzają możliwość nadużyć. Taką sytuację doskonale zna NFZ, ale nie przeciwdziała jej. Nie istnieje też przejrzysty system kontroli ze strony płatnika, a przepisy są niespójne.

W kolejce

Sytuacja finansowa NFZ i konieczność racjonowania środków powoduje, że tworzone są kolejki pacjentów, oczekujących na realizację zleceń. Na niektóre produkty trzeba czekać nawet rok! Kryteria, którymi kierują się oddziały wojewódzkie NFZ, wprowadzając kolejkowanie nie są znane. Pacjenci nie wiedzą z wyprzedzeniem, kiedy i jakie produkty zostaną objęte kolejką.

Magdalena Stawarska z biura prasowego centrali NFZ mówi: "We wszystkich oddziałach wojewódzkich NFZ na bieżąco potwierdzane są zlecenia na zaopatrzenie w przedmioty ortopedyczne oraz środki pomocnicze dla dzieci i młodzieży uczącej się do 26 roku oraz dla osób dorosłych, w sytuacjach, gdy lekarz na zleceniu zaznacza, że ze względu na stan kliniczny pacjent wymaga pilnego zaopatrzenia (stany powypadkowe, pooperacyjne, itp.). Również na bieżąco realizowane są wszystkie zlecenia na środki pomocnicze przysługujące comiesięcznie (pieluchomajtki, sprzęt stomijny, zestawy infuzyjne do pomp insulinowych, cewniki). Tylko w niektórych oddziałach ze względu na brak środków finansowych okresowo wprowadza się ewidencję zleceń oczekujących na potwierdzenie. Reasumując, dostęp do świadczeń gwarantowanych w zakresie zaopatrzenia realizowany jest adekwatnie do potrzeb pacjentów, przy czym w niektórych oddziałach Funduszu z niewielkim opóźnieniem."

Ale to są tylko słowa. W praktyce osoby starsze, emeryci i korzystający z pomocy na stałe spadają na dalszy plan, i to właśnie ich głównie dotyczą kolejki. Oczywiście zawsze mogą kupić niezbędny sprzęt za 100 procent ceny...

Wielomiesięczne kolejki dotyczą m.in. wózków inwalidzkich, balkoników, protez kończyn, gorsetów, kołnierzy ortopedycznych, materacy, pionizatorów, pomp infuzyjnych, aparatów słuchowych czyli najbardziej powszechnego sprzętu. Pionizator, służący do stawiania chorego, choćby po to, by nie dopuścić do zaburzeń krążenia krwi, może kosztować nawet 7 tys. złotych. Niewiele rodzin stać na taki wydatek. Tymczasem NFZ każe na to urządzenie czekać nawet kilka miesięcy. Dla chorego oznacza to odleżyny, trudno gojące się rany, cierpienie, wydatki na specjalne kosztowne opatrunki... w rezultacie nawet zagrożenie życia!

Najprostsza proteza uda kosztuje od 8.000 do 10.000 zł, a limit NFZ to 2.800 zł. Nawet w Bułgarii proteza uda finansowana jest na poziomie 6,7 tys. zł.

W sidłach biurokracji

Procedura umożliwiająca skorzystanie z refundacji na produkt medyczny jest skomplikowana i uciążliwa. Pacjent, który otrzymał zlecenie od lekarza, musi potwierdzić jego ważność w punkcie potwierdzeń, wyznaczonym przez wojewódzki oddział NFZ. Dopiero wtedy może odebrać produkt w specjalistycznym sklepie. Jeśli nie może osobiście - pamiętajmy, że chodzi o ludzi niepełnosprawnych - musi wyznaczyć pełnomocnika. W tym celu należy sporządzić odpowiednio poświadczony dokument. Prośbę o potwierdzenie można także wysłać pocztą, ale procedura w tym wypadku znacznie się wydłuża. Zresztą, jeśli dany produkt jest akurat zablokowany i pacjent musi stać w kolejce, konieczne będzie ponowne przesłanie lub doniesienie dokumentu.

Tak poważne skomplikowanie procedury utrudnia i tak już niełatwe życie osób niepełnosprawnych. Wydaje się, że ten sposób jest tak samo archaiczny, jak cały system refundacji. Mnoży się papiery i podpisy, choć można przecież monitorować wydawanie produktów medycznych przy pomocy systemów informatycznych. Chorzy, unieruchomieni w swoich domach, pozbawieni środków, nie mają szans zwyciężyć z bezwładem biurokracji.

Stowarzyszenia chorych, choć starają się walczyć o prawa swoich członków, nie mają wielkiego wpływu na politykę państwa.

*Informacje, dane i wypowiedzi zawarte w tekście zostały upublicznione na konferencji "Niepełnosprawni w Polsce - XXI wiek, czy średniowiecze?", zorganizowanej w czerwcu przez Stowarzyszenie "Dziennikarze dla Zdrowia".

Źródło: Wśród barier

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wśród barier
Komentarze (1)
jazmig jazmig
2 września 2011, 12:40
 Ministerstwo zdrowia doskonale wszystko widzi i świadomie utrudnia dostęp inwalidów do środków medycznych i rehabilitacyjnych, bo za to trzeba zapłacić, a brakuje pieniędzy na o wiele ważiejsze in vitro.