Depresja... Coś poniżej morza?
Gdybyśmy chcieli wywieść prostą, naiwną etymologię słowa depresja, czyli gdybyśmy znaczenie tego słowa odczytywali ze znaczeń jego części składowych - powinno mieć ono raczej pozytywne skojarzenia. Presja jest, jak wiemy, raczej niedobra, zatem jeśli ją unieważnimy, zlikwidujemy za pomocą cząstki de-, do tego przecież głównie służącej, otrzymamy coś dobrego.
Otóż nieprawda. Podobnie, gdybyśmy depresję próbowali skojarzyć z jej niby-kuzynami: opresją, ekspresją, impresją, represją czy kompresją - wiele by z tego nie wyszło.
Depresja to nie likwidowanie presji. Łacińskie deprimere znaczyło "przygniatać, cisnąć w dół", a także, przenośnie, "poniżyć, upokorzyć".
Słowo depresja jest terminem stosowanym w wielu dyscyplinach naukowych. W geografii i w geologii odnosi się do terenów nisko położonych, w astronomii oznacza kąt między płaszczyzną poziomą a linią poprowadzoną od oka obserwatora do jakiegokolwiek punktu na horyzoncie, w meteorologii to tyle co niż barometryczny, czyli obszar obniżenia ciśnienia atmosferycznego, a w ekonomii - okres po kryzysie, gdy aktywność gospodarcza jest mała, ceny niskie, a popytu brak.
Najbardziej jednak znanym terminologicznym zastosowaniem tego słowa jest jego użycie w psychologii, gdzie oznacza chorobliwe przygnębienie, apatię, ogólne zniechęcenie. Takie rozumienie tego słowa spotykamy również najczęściej w języku codziennym, coraz częściej, niestety, pojawia się ono w naszych rozmowach, a także w naszym myśleniu o innych - oraz o sobie.
Terminy często biorą się z metafor. Kiedy coś jest przygniatane czy ciągnięte w dół - znajduje się niżej i coraz niżej. W geologii zatem depresja jest fizycznie łatwo zrozumiała. Możemy ją sobie też niemal fizycznie wyobrazić w astronomii czy meteorologii, gdzie już trochę pachnie metaforą. W ekonomii to już metafora na całego. W psychologii - także.
Metafory często mają charakter przestrzenny. Wyżej - to zawsze lepiej, niżej - gorzej. Chcemy "osiągnąć wyżyny", nie chcemy "się staczać". "Przestrzenność" metafory polega też między innymi na tym, że wiele rzeczy i bytów traktujemy jak swoiste "pojemniki", w których można się znaleêć. Jesteśmy "w domu", ale i "w biedzie", "w grzechu" czy "w dobrym nastroju". Takim szczególnym "pojemnikiem" jest dla nas stan, "w którym" się znajdujemy.
Możemy się "znaleźć w depresji". Mało, możemy "w nią wpaść". Trudno "z niej wyjść" - zwykle musimy się "z niej wydobywać". Depresja to nie tylko "niżej". To wręcz "dół", choć czasem go zdrabniamy, mówiąc, że "jesteśmy w dołku".
I kiedy w niej (w depresji), czy też w nim (w dole) jesteśmy, czujemy się "zdołowani". To stosunkowo nowe określenie jest niezwykle trafne i odświeża dawne znaczenie depresji. Odświeża też dlatego, że sama depresja oderwała się od znaczenia czynnościowego - nie wyobrażamy sobie niczego, mniej lub bardziej realnego, co nas przygniata, ciągnie w dół, spycha, poniża. Sami w depresję wpadamy, jak w pułapkę.
Dołowanie ma wyraźniejszą przyczynę. Owszem, możemy być zdołowani, sami nie wiedząc, czym i dlaczego, ale często możemy zobaczyć i powiedzieć, co mianowicie nas dołuje czy zdołowało. Może nas dołować pogoda, mogą ceny, może polityka. Dołować to czasownik przechodni i może być użyty w stronie czynnej.
A często dołowanie to czynność świadoma. Może nas ktoś zdołować. A my możemy dołować innych. Dołowanie to częsty rodzaj dominacyjnej agresji, to celowe sprawianie, że ktoś zaczyna czuć się gorszy, poniżony, godny pogardy.
Nie dajmy się zdołować.
Skomentuj artykuł