O nowych metodach operowania tarczycy
Chorzy wymagający operacji tarczycy nie powinni obawiać się powikłań takiego zabiegu. Nowe metody pozwalają bezpiecznie go przeprowadzić – zapewniają specjaliści, którzy spotkali się w kwietniu na konferencji w Krakowie.
- Strach przed operacją jest jedną z głównych przyczyn jej odkładania, i to czasami na nieokreśloną przyszłość – stwierdził prof. Wojciech Nowak, kierownik III Katedrę Chirurgii Ogólnej Collegium Medicum UJ w Krakowie.
Tymczasem 10 proc. chorych ze schorzeniami tarczycy powinna być leczona metodami operacyjnymi. Część pacjentów, najbardziej narażonych na powikłania, może być operowana przy użyciu tzw. neuromonitoringu, urządzenia pozwalającego precyzyjnie ustalić miejsce, gdzie przebiega nerw krtaniowy wsteczny.
Dr hab. Marcin Barczyński z krakowskiej III Katedry Chirurgii Ogólnej powiedział PAP, że aparat minimalizuje ryzyko uszkodzenia tego nerwu, co jest jednym z poważniejszych powikłań w operacjach tarczycy. Naruszenie nerwu krtaniowego powoduje chrypkę lub bezgłos. U niektórych chorych jest ono jedynie przejściowe. Ale zdarza się, że uszkodzenie głosu jest utrwalone i wymaga zastosowania tzw. rurki tracheotomijnej dla zapewniania prawidłowego oddychania. A tego chorzy obawiają się najbardziej.
W Niemczech ponad 90 proc. operacji tarczycy jest w ten sposób wykonywanych. Użycie monitoringu jest tam wymagane w każdym ośrodku przeprowadzającym takie zabiegi. W Polsce neuromonitoring w operacjach tarczycy wykorzystywany jest jedynie w 3 proc. operacji tarczycy. Poza Krakowem, gdzie wykonuje się ich najwięcej (ponad 200 rocznie), stosowany jest m.in. w Łodzi, Gdańsku i Białymstoku. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje jeszcze tej metody zabiegu.
Skomentuj artykuł