Podróż po terapię z komórek macierzystych
"Turystyka terapii komórkami macierzystymi" - tak nazywa się nowe zjawisko podróży chorych z USA i krajów Unii Europejskiej na terapię komórkami macierzystymi. Krajami docelowymi są zwykle kraje azjatyckie, gdzie terapie takie nie są zakazane. Wobec powtarzających się wypadków śmierci po takich terapiach i protestach naukowców ich rządy zdecydowały się na walkę z tym procederem - pisze magazyn naukowy Nature.
W czerwcu, u pacjenta, który zmarł po terapii komórkami macierzystymi choroby nerek w Tajlandii, tamtejsi badacze wykryli "dziwne zmiany patologiczne". W sierpniu po domózgowym zastrzyku z komórek macierzystych zmarł w Tajlandii 18-miesięczny chłopiec z Rumunii.
Jedną z największych firm tego typu jest seulska RNL Bio, której komórki macierzyste były używane w terapii dwóch zmarłych Koreańczyków. Firma obecnie przygotowuje komórki macierzyste w swoim centrum badawczym w Korei i wysyła je do Chin czy Japonii oraz do innych krajów, gdzie pacjenci przybywają na zabiegi. Zastrzyki z komórek macierzystych stały się bowiem w Korei Południowej nielegalne. Prawnicy i zarządy firm prowadzących te terapie twierdzą, że to ich zakaz w Korei Południowej jest bezprawny bowiem komórki te "nie są lekiem lecz częścią ciała pacjenta" - pisze Nature.
Problem z takimi firmami jak RNL mają także Chińczycy i Japończycy. Do krajów tych zaczynają bowiem przybywać "turyści komórek macierzystych", po tym jak Korea Południowa zaostrzyła swoje przepisy. Nobuyoshi Tani, kierujący biurem medycyny regeneracyjnej w Dziale Badań i Rozwoju w japońskim resorcie zdrowia twierdzi, że wszystkie firmy, które oferują terapię komórkami macierzystymi na terenie Japonii muszą uzyskać zezwolenie z resortu zdrowia. Kłopot w tym, że japońscy lekarze nie potrzebują żadnych zezwoleń, aby sprowadzać komórki macierzyste i stosować je w terapiach m.in. we współpracy z takimi firmami jak RNL - zauważa Nature
W 2009 roku, Chiny, których resort zdrowia szybko zauważył problemy wiążące się z "turystyką komórek macierzystych", próbowały wprowadzić regulacje według których wszystkie terapie komórkami musiałby przejść testy kliniczne w tym kraju, jednak nastąpiła po tym burzliwa dyskusja, w jaki sposób takie regulacje miałyby być wprowadzone w życie. W efekcie, wobec niejasnej sytuacji prawnej terapia komórkami macierzystymi nadal funkcjonuje w Chinach.
Jak opisuje Nature, chętny do terapii komórkami macierzystymi udaje się do kliniki, gdzie pobierane jest około 5 gramów tkanki tłuszczowej. Ten skrawek wysyłany jest do centrum przetwarzania w USA, gdzie ekstrahowane są z niej mezenchymalne komórki macierzyste, które normalnie odpowiadają za regenerację tkanki tłuszczowej czy kości. Przesyłane są one do głównego laboratorium w Korei, gdzie są hodowane i rosną. Firmy takie jak RNL twierdzą iż na najprostsza terapię tymi komórkami, jak w przypadku artretyzmu, potrzeba ich około 100 mln. Standardowe terapie wymagają około 600 mln komórek. Pacjenci wysyłani są na same zastrzyki komórek do "współpracujących" klinik w Chinach, Japonii czy Tajlandii.
Jane Shin, pracująca w kalifornijskiej siedzibie RNL powiedziała Nature iż terapii komórkami macierzystymi poddało się od początku 2009 roku 10 tys. osób, głównie z krajów UE, ale także z USA. Dla połowy z nich były to zabiegi chirurgii plastycznej, mające odmłodzić niektóre partie ciała, zwłaszcza twarz, w innych przypadkach terapie dotyczyły poważnych chorób jak Parkinson , cukrzyca czy choroby nerek. Według informacji pisma podobne dane dotyczą innych firm prowadzących tego typu terapie; korzysta więc z nich spora liczba chorych.
Inni naukowcy podzielają ten pogląd. W Nature pojawiły się doniesienia iż niekontrolowana terapia niezróżnicowanymi komórkami macierzystymi może doprowadzić do śmierci, lub do wytworzenia szybko rosnących inwazyjnych guzów nowotworowych. Według The Asian Times genetycy z Japonii i Korei wręcz protestują przeciwko takiej terapii w swoich krajach, nazywając promujących ją lekarzy "śmiertelnie niebezpiecznymi szarlatanami".
Skomentuj artykuł