Słuchanie, które może zaszkodzić
Rozmowa z dr Eweliną Sielską-Badurek, laryngolog specjalizującą się w dziedzinie foniatrii i audiologii, a równocześnie śpiewaczką operową obdarzoną pięknym mezzosopranem. Ukończyła wydział wokalno-aktorski na Akademii Muzycznej w Gdańsku, a obecnie m.in. pracuje na Akademii Muzycznej w Warszawie, gdzie zajmuje się leczeniem głosu u śpiewaków.
Co rozumiemy pod pojęciem hałasu?
W Polsce za hałas uważamy natężenie dźwięku przekraczające 85 decybeli w ciągu ośmiogodzinnego dnia pracy, czyli 85 decybeli przez 40-42 godziny w tygodniu. Hałas to każdy dźwięk, który jest bolesny i szkodliwy dla naszych uszu.
Co się dzieje, gdy słuchamy zbyt głośnej muzyki?
Słuchanie głośnej muzyki może powodować niedosłuch. Na początku dochodzi do obniżenia progu słyszenia do 4 kHz, jest to charakterystyczny załamek w audiogramie. Jeśli w porę nie zareagujemy, to niedosłuch będzie się systematycznie pogłębiał - na początku dla tej jednej częstotliwości, a po pewnym czasie dla częstotliwości 2, 6, 8 kHz.
Czasami chcemy posłuchać głośniej jakiegoś utworu, który nam się podoba. Dlaczego?
Od kilkudziesięciu lat mamy możliwość zakupu najpierw walkmanów, discmanów, w tej chwili odtwarzaczy MP3. Czy to sprawia, że niedosłuchów jest więcej, niż to było w przeszłości?
Niestety, nie zawsze jest ratunek. Bywa tak, że po wyjściu z dyskoteki, po krótkim czasie przebywania w hałasie próg słyszenia może chwilowo się obniżyć, potem w ciągu kilkudziesięciu godzin podwyższyć się, ale jeśli ten próg słyszenia nie wróci do normy, to jest to niedosłuch nieodwracalny. Taka osoba powinna udać się do audiologa, który wykona badanie i stwierdzi, czy ten ubytek słuchu wpływa na nieprawidłowe rozumienie mowy, a jeśli tak, to takiej osobie proponuje się aparat słuchowy.
Skomentuj artykuł