Usłyszeć świat. Im wcześniej, tym lepiej
Co trzeci Polak ma problemy ze słuchem, co piąte dziecko w wieku szkolnym cierpi z powodu związanych z nim zaburzeń. Na tysiąc porodów w Polsce rodzi się dwoje dzieci z poważnymi zaburzeniami słuchu.
- Wady mogą mieć charakter wrodzony, mogą być skutkiem ubocznym leczenia farmakologicznego, urazów okołoporodowych, leków przyjmowanych w ciąży przez matkę, chorób przebytych przez dziecko, dziedziczenia genetycznego. Mogą być także następstwem niedoleczonych stanów zapalnych ucha czy urazów mechanicznych. Jednak aż 50 proc. przypadków ma niewyjaśnioną przyczynę - mówi lek. med. Anna Smarzyńska, specjalista otolaryngolog z wieloletnim doświadczeniem, kierownik NZOZ OtoMedic - Specjalistycznego Centrum Medycznego w dziedzinie laryngologii, audiologii i foniatrii.
Znaczna część wad słuchu u dzieci spowodowana jest infekcjami górnych dróg oddechowych. Każda infekcja, to zmiany w nosie, w zatokach, ale także w uszach. Zaczyna się zwykle od lekkiego niedosłuchu, który pogłębia się z każdym kolejnym stanem zapalnym. Warto jednak wiedzieć, że zmiany w obrębie ucha zewnętrznego i środkowego z powodzeniem można leczyć, a im wcześniej zostaną wykryte, tym leczenie jest efektywniejsze. Testy są tanie i proste do przeprowadzenia.
Im wcześniej, tym lepiej
Bagatelizowanie problemu niedosłuchu u dzieci pociąga za sobą nieodwracalne konsekwencje. Dziecko, którego narząd słuchu nie oswoi się z dźwiękami przed fazą rozwoju mowy (czyli przed ukończeniem szóstego roku życia), nie potrafi jej już przyswoić. W rezultacie skazane zostanie na funkcjonowanie w świecie ciszy i posługiwanie się językiem migowym.
- Im wcześniej zdiagnozujemy dziecko, tym większa szansa na rozwój jego mowy - powiada dr Smarzyńska. - Dostanie aparat słuchowy, a nawet maleńkie dziecko bardzo szybko może się do niego przyzwyczaić.
Późniejsza praca z takim pacjentem jest o wiele łatwiejsza. Malec uczy się słuchać nawet wówczas, kiedy docierają do niego wyłącznie fragmenty dźwięków. Aparaty słuchowe gimnastykują słuch, nawet bez udziału świadomości.
Obecnie wszystkim nowonarodzonym dzieciom w Polsce, w drugiej dobie życia wykonuje się przesiewowe badania słuchu. Niestety, nie wszystkie zdiagnozowane dzieci trafiają do dalszego leczenia. Rodzice często bagatelizują te pierwsze, nie zawsze jednoznaczne wyniki. - Niektórzy rodzice zaczynają się niepokoić dopiero wtedy, kiedy dziecko ma już pół roku i jeszcze nie gaworzy - mówi Renata Małkowska, logopeda. - Gaworzenie jest warunkowane dobrym słyszeniem. Jeśli maluch nie słyszy, nie będzie gaworzyć. To powinien być dla rodziców sygnał ostrzegawczy. Słuch, to przepustka do świata mowy. Dzieci głuche, uczone metodą słowno-słuchową, rozwijają się lepiej, szybciej i pełniej niż te, które tylko migają. Język rozwija myślenie abstrakcyjne, słowa budują pojęcia.
Dobrze postawiona diagnoza, to dobrze wybrana metoda leczenia. Żeby ją postawić, konieczne jest obiektywne i pełne badanie słuchu, które można wykonać tylko w odpowiednich warunkach - w tzw. kabinie ciszy, do której nie dociera żaden zewnętrzny dźwięk. Dziecko w czasie badania śpi, a elektrody, przyklejone do jego główki, rejestrują odpowiedź na dźwięk z pnia mózgu. Nazywa się to badaniem potencjałów słuchowych pnia mózgu. Znakomite, najbardziej obiektywne badanie, bo odbywa się bez udziału woli pacjenta, a więc nie może być w żaden sposób zafałszowane.
Głuchota, to choroba społeczna
W taki sam sposób bada się pacjentów dorosłych, z tym że dorośli reagują na podawany przez słuchawki dźwięk, naciskając przycisk. W ten sposób sprawdza się jakość słyszenia dźwięków o różnym natężeniu i częstotliwości, w tym dźwięków obecnych w tzw. paśmie mowy, czyli pozwalających zrozumieć rozmówcę. Audiogram, graficzny zapis czułości słuchu, pozwala stwierdzić, czy i jaki nastąpił ubytek słuchu oraz zdecydować, jak go leczyć.
Głuchota jest bowiem problemem społecznym i dotyczy ludzi w każdym wieku. Po 60. roku życia co trzeci człowiek miewa problemy z niedosłuchem. Wynika to ze starzenia się organizmu. Nie bez znaczenia jest też hałas, jaki nas otacza. To właśnie nadmierny hałas powoduje przesunięcie fizjologicznego wieku, w którym występują ubytki słuchu. Audiogramy wykazują je już u osób po trzydziestce. Około 5 proc. młodzieży w wieku 13 - 15 lat wykazuje różne stopnie ubytków słuchu, co może być powodowane m.in. modą na słuchanie głośnej muzyki przez słuchawki. U sporej grupy społecznej występuje zjawisko tzw. szumów usznych, czyli uczucie nieustannego dzwonienia i szumienia w uszach. Szumy odczuwa około 17 proc. populacji dorosłych i ok. 30 proc. dzieci. W tym ostatnim przypadku są to zwykle szumy okresowe, powodowane wysokim natężeniem hałasu w szkole.
Niektóre ubytki słuchu mają charakter przejściowy i można je minimalizować leczeniem farmakologicznym. Inne mogą wymagać zabiegu chirurgicznego, wstawienia implantu, a jeszcze inne - stałego protezowania, czyli noszenia aparatu słuchowego. Niestety, ze statystyk wynika, że dorośli
Polacy boją się aparatów słuchowych!
W Danii 45 proc. osób z ubytkiem słuchu nosi aparat słuchowy, w Wielkiej Brytanii czy Norwegii - 35 proc., w Polsce zaledwie ok. 4 proc. Na pewno nie wynika to z ubóstwa. PFRON i NFZ dofinansowują osobom dorosłym raz na 5 lat zakup aparatu słuchowego dotacją w wysokości 1600 zł. Dzieci mają dofinansowanie do dwóch aparatów w wysokości 7,5 tys. zł. Bardzo dobry aparat, stosowany przy głębokich ubytkach słuchowych, kosztuje dzisiaj w granicach 4 tys. zł.
Nie wystarczy jednak kupić i założyć aparat albo wszczepić implant, żeby od razu zacząć słyszeć i rozumieć dźwięki. Aby była z aparatu korzyść, konieczna jest rehabilitacja, którą poprowadzi logopeda z pomocą psychologa.
- Są ludzie, którzy odrzucają aparat słuchowy - mówi Renata Małkowska. - Nie chcą słyszeć, bo już przyzwyczaili się do ciszy. Aparat zwiększa wrażliwość słuchową, ale słyszenie w nim jest inne: nagle dociera do ucha dźwięk lodówki, tykanie zegara, pracujący komputer. Te dźwięki atakują i drażnią.
Głuchota jest niepełnosprawnością i trzeba się do tego odnieść poważnie. W świecie zwierząt to właśnie dobry słuch gwarantuje przeżycie. Ludziom także jest potrzebny, by mogli np. zlokalizować niebezpieczeństwo.
Człowiek niesłyszący chodzi, oddycha, nie choruje, ale jest niepełnosprawny, bo nie otrzymuje informacji o otaczającej go przestrzeni. Nierozpoznana i nieleczona głuchota u dziecka może położyć się cieniem na całym jego życiu.
- Dziecko idzie do przedszkola, szkoły i szybko orientuje się, że jest inne. Niemożność komunikacji, gdy wszyscy wokół mówią i nikt nie używa rąk ani mimiki, może być zbyt wielkim obciążeniem dla malucha. Może on zamknąć się w sobie tak dokładnie, że trudno mu będzie pomóc - twierdzi logopeda Renata Małkowska. - Mówienie, język jest najdoskonalszą formą komunikacji międzyludzkiej. Najdoskonalszym systemem, dzięki któremu można wyrażać myśli i tworzyć teorie naukowe. Wszystkie inne formy i kody porozumiewania się nie pozwalają osiągnąć poziomu abstrakcji. Dlatego tak ważne jest, by każde dziecko opanowało język. Dlatego tak walczymy o rozwój mowy. A w przypadku utraty, na przykład po udarach mózgu, o jej odtworzenie.
Rodzice bardzo rzadko zdają sobie sprawę z przyczyny kłopotów szkolnych swoich dzieci. Oczywiście, powód może być o wiele bardziej złożony, ale - jak dowodzą badania - w wielu przypadkach chodzi o problemy ze słyszeniem. W 2007 r. Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu przeprowadził badania w grupie ponad 9 tys. szóstoklasistów. Połowa z nich cierpiała na różnego rodzaju zaburzenia słuchu. Równocześnie 65 proc. rodziców nie zauważyło u swoich pociech problemów ze słuchem.
W wielu przypadkach trudności w nauce, w pisaniu i czytaniu oraz często współistniejące z nimi zaburzenia emocjonalne wynikają właśnie z trudności z analizą dźwięków na poziomie centralnym. U co czwartego dziecka z dysleksją współistnieją ośrodkowe zaburzenia słuchu i trening słuchowy w znaczący sposób poprawia ich funkcjonowanie w szkole oraz umiejętność czytania. Więcej informacji można uzyskać na stronie: www.oto-medic.pl.
Źródło: Usłyszeć świat
Skomentuj artykuł