"Złamane serce" może doprowadzić do choroby. To stan na pograniczu zawału
Czujemy, jak serce bije nam w gardle, nasz oddech przyspiesza, pocimy się i drżymy. Nadchodzi katastrofa: stres jeszcze zwiększa stężenie dopaminy w naszym mózgu, pożądanie tego, czego nie możemy mieć, wzrasta, a reakcja stresowa jest jeszcze silniejsza - wpadamy w błędne koło - pisze Julia Fischer w książce „Zakochany mózg i inne niezwykłe stany” i odpowiada na pytania o to, czy zespół złamanego serca jest niebezpieczny i jak poradzić sobie po rozstaniu.
Wiemy, że kiedy jesteśmy zakochani, każda myśl o ukochanej osobie powoduje, że w naszym układzie nagrody co chwilę wybuchają fajerwerki z dopaminą. „Potrzebuję jej, teraaaz” - roznosi się po zwojach naszego mózgu. Prawdopodobnie poziom serotoniny jest taki sam jak u pacjenta z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi. Skutek: obsesja. Jeśli miłość nie zostanie odwzajemniona i nagle wszystko się kończy, dochodzi do dramatu.
Czy „złamane serce” może doprowadzić do śmierci?
Pod względem biochemicznym osoba, którą ktoś opuścił, jest w takim samym stanie jak kokainista z dnia na dzień rzucający nałóg. Jak wiemy, stymulujące narkotyki niszczą mechanizmy miłości. Aktywują nasz układ nagrody, a zwłaszcza pole brzuszne nakrywki i jądro półleżące, oraz mamią nas optymalnym wariantem najpiękniejszego uczucia, jakie znamy. Idealne połączenie pożądania, szczęścia, zadowolenia, pewności siebie, braku lęku i poczucia sensu życia. Nasz mózg, każda komórka naszego ciała krzyczy: „Więęęcej!”, i potrzebna jest kolejna dawka. Problem polega na tym, że wskutek działania mechanizmu przyzwyczajenia efekt narkotyku wkrótce słabnie, potrzeba go coraz więcej i coraz szybciej, i tak powstaje uzależnienie. Kiedy nie zażyjemy magicznego proszku, kolorowej pigułki lub nie dostaniemy oczekiwanego pocałunku, pojawiają się rozpacz, strach i nieznośny ból (...)
To, jak bardzo cierpią ludzie ze złamanym sercem i czy rzeczywiście wpadną w przypominające nałóg błędne koło, zależy od cech indywidualnych oraz od wielu innych czynników: wieku, mocy zakochania, długości związku, wspólnych dzieci, charakteru.
Fazy cierpienia po rozstaniu
Cierpienie z miłości jest często mało romantycznie dzielone na kilka faz, tak samo jak proces żałoby po śmierci bliskiej osoby. Te modele faz wcale nie są takie niepodważalne, ponieważ okazało się, że procesy żałoby mogą przebiegać w indywidualny sposób, a uczucia nie pojawiają się według określonego schematu lub według znanej kolejności. Opisywane w danych fazach reakcje emocjonalne mogą wystąpić od razu - jedna po drugiej, równocześnie lub na zmianę - ale mogą też nie pojawić się wcale. Inny przebieg tego procesu nie oznacza więc, że proces żałoby jest nieprawidłowy.
Często pierwszą reakcją na rozstanie się z partnerem jest bunt. Wtedy wysoki poziom dopaminy i hormonów stresu oraz niski poziom serotoniny i GABA (neuroprzekaźnik - red.) nie dają spokoju porzuconym osobom. Nie chcą one zaakceptować zakończenia związku i wstrząsane namiętnością robią wszystko, aby odzyskać ukochanego człowieka, niektóre stają się nawet prześladowcami.
Kiedy wszelkie działania nie przynoszą oczekiwanych wyników i mimo wzrastającego poziomu dopaminy upragniona nagroda się nie pojawia, uaktywnia się ciało migdałowate. Z uczuciem smutku mieszają się frustracja i złość, niektórzy zaczynają odczuwać nawet nienawiść z miłości. Żadne inne uczucie nie jest tak częstym powodem zabójstw jak nieodwzajemniona miłość.
Przeważnie po jakimś czasie pojawia się moment, kiedy my i nasz układ nagrody przyjmujemy do wiadomości: dobrze, to się zdarzyło naprawdę. On już nie wróci. Ona mnie nie kocha. Pojawia się poczucie rezygnacji. Wtedy układ nagrody pakuje dopaminowe materiały wybuchowe do ognioodpornych skrzyń i chowa je bardzo głęboko w swojej piwnicy. Skutek: brak dopaminy oraz uczucie letargu i smutku. Niemal 40 procent osób ze złamanym sercem choruje na głęboką depresję.
Zespół złamanego serca
Tak, zawód miłosny naprawdę może doprowadzić do choroby. Hormony stresu, czyli adrenalina, noradrenalina i kortyzol, obciążają serce i naczynia krwionośne, wzrasta ciśnienie krwi, tłumione jest działanie układu odpornościowego. W związku z tym, ku rozpaczy cierpiących osób, pojawiają się infekcje wirusowe lub bakteryjne.
Złamane serce może naprawdę stanowić zagrożenie dla życia. Zespół złamanego serca objawia się silnym bólem klatki piersiowej, uczuciem duszności i niepokoju - takie same objawy występują przy zawale serca (...) Do tej pory nie wyjaśniono dokładnie przyczyn powstawania tego zespołu, ale najnowsze wyniki badań pokazują, że kryje się za nim zaburzenie funkcjonowania układu limbicznego. Przypomnijmy sobie: układ limbiczny w bardzo dużym stopniu bierze udział w procesie przetwarzania emocji. Wskutek jego zaburzenia organizm nie reaguje adekwatnie na emocjonujące, wywołujące stres zdarzenia, lecz zupełnie traci nad nimi kontrolę.
Nie musi to być wyłącznie rozstanie z partnerem, objawy zespołu złamanego serca może wywołać wiadomość o ciężkiej chorobie lub nawet tak pozytywne wydarzenie jak wygrana w lotto. Dlatego zespół ten nazywa się także kardiomiopatią indukowaną stresem (czyli chorobą mięśnia sercowego wywołaną przez stres) lub zespołem takotsubo (japońscy naukowcy, którzy odkryli ten zespół, nazwali go od kształtu chorego serca, które w badaniach ultrasonograficznych przypomina gliniany dzbanek, w języku japońskim tako-tsubo).
Bez względu na nazwę choroby naukowcy w taki sposób objaśniają powstawanie symptomów: w reakcji na skrajnie wstrząsające wydarzenie zaburzony układ emocjonalny z całą mocą aktywuje podwzgórze, które z kolei uruchamia oś stresu, wskutek czego nadnercza uwalniają do krwi ogromną ilość hormonów stresu - trzykrotnie więcej niż u pacjenta z zawałem serca (co już oznacza zagrażający zdrowiu stres!) i trzydzieści cztery razy więcej niż u zdrowego człowieka. W takiej sytuacji serce nie może sobie poradzić i doznaje szoku - objawy przypominają zawał serca.
Jak poradzić sobie z cierpieniem po rozstaniu?
Jedyną metodą jest nagły odwyk. Żadnego kontaktu, żadnego czytania wiadomości na WhatsAppie, żadnego gapienia się na zdjęcia, żadnego śledzenia drugiej osoby w mediach społecznościowych. A przede wszystkim: żadnego dzwonienia po pijaku!
Najlepiej usuńcie wszystko, co wam przypomina o ukochanej osobie. Każdy drobiazg może przywołać traumę. Dotyczy to zwłaszcza zapachów. Jak żadne inne wrażenie zmysłowe potrafią one w ciągu milisekund przywołać wspomnienia. Dzieje się tak dlatego, ponieważ zmysł węchu jest bezpośrednio połączony z mistrzem naszej pamięci, z hipokampem. On również jest elementem układu limbicznego. Wraz z nimi (wrażeniami zmysłowymi - przyp. red.) odżywają emocje, które w tym czasie odczuwaliśmy (…) Nagle widzimy przed sobą obraz osoby, której tak bardzo nam brakuje, niemalże możemy odczuć jej obecność. Nasz ból jest tak rzeczywisty, jak gdyby od rozstania minęła zaledwie chwila. Wobec tego jedyne rozwiązanie to wyrzucenie wszystkiego, co budzi wspomnienia!
Choć wszelkie filmy na tym świecie zdają się nam to sugerować, lekiem na złamane serce nie jest butelka whisky, paczka papierosów lub pięciolitrowy kubeł lodów. Po takie zastępcze narkotyki sięgają porzucone osoby, ponieważ ich układ nagrody coraz bardziej dąży do zaspokojenia, a ukochana osoba jest nieosiągalna. Lody i spółka wprawdzie mogą na krótką chwilę złagodzić ból i uspokoić rozszalałe myśli, ale ich konsumpcja prawdopodobnie doprowadzi do następnego destrukcyjnego uzależnienia.
Oczywiście można się oddać swojemu smutkowi, należy płakać, krzyczeć, jeśli tego chcemy – to także element procesu przepracowywania i nie można nikomu narzucić z góry, jak on ma przebiegać.
Gdy jesteśmy w gronie dobrych przyjaciół, nasze podwzgórze wytwarza hormon przywiązania, oksytocynę. Wiemy, że ma ona działanie uspokajające i łagodzi ból. Dlatego naprawdę łatwiej jest poradzić sobie z trudną sytuacją w grupie sympatycznych osób, niż jedząc lody z ciasteczkami czekoladowymi.
W przypadku osób z wąskim kręgiem znajomych obowiązuje zasada: nie należy lekceważyć cierpienia po rozstaniu! Jeśli nawet po kilku miesiącach samemu nie udaje się uwolnić od bólu lub gdy pojawiają się myśli samobójcze, wizyta u terapeuty na pewno nie będzie przesadą. Pomocna może się okazać aktywność fizyczna. Dzięki niej uwalniają się endorfiny, dopamina i endokannabinoidy - wyśmienity koktajl z psychoaktywnych substancji wytwarzanych przez organizm, które łagodzą ból i wywołują w nas poczucie szczęścia.
Przeczytaj więcej w książce Julii Fischer „Zakochany mózg i inne niezwykłe stany” wydanej nakładem wydawnictwa MANDO.
Skomentuj artykuł