Zwyczaje zza oceanu. Kto zaciera ręce?
Tak jak wiele innych zwyczajów zza oceanu, także i walentynki mają u nas swych zagorzałych zwolenników oraz zaprzysięgłych przeciwników. Przyjrzyjmy się im na "chłodno" z "powalentynkowej" perspektywy.
Ci pierwsi przypominają, że chrześcijańskim patronem Dnia Zakochanych jest biskup Walenty, który udzielił ślubu bezgranicznie zakochanym: Sarpii i Sabino. Przeciwnicy dowodzą, że nasi słowiańscy przodkowie takiego święta nigdy nie obchodzili, a jego odpowiednikiem może być co najwyżej sobótka.
Cokolwiek by jednak powiedzieć, od paru lat także i w Polsce, gdy nadchodzi luty, zacierają ręce handlowcy, a sklepowe wystawy i wnętrza zaczynają czerwienieć za sprawą serc. W supermarketach "dla zakochanych" zarezerwowano długie, regałowe alejki. Z głośników sączy się nastrojowa muzyka, a na półkach lśnią złoto-srebrnym blaskiem pudełka serduszkowych czekoladek, setki lizaków z napisem "I love you" owiniętych w szeleszczący celofan - za jedyne kilka złotych każdy. Kto nie lubi słodyczy, może kupić świeczki w kształcie serca, kubki w serduszka, ołówki pakowane po dwa, a na każdym napis w stylu: "Całuj mnie, całuj gorąco...".
Także w sklepikach z maskotkami dominują serca. Są słonie z trąbami w serduszka i pieski z serduszkowymi krawatami. Kupić można walentynkowe kartki, walentynkowe koperty, nawet bieliznę... W "misiowym" sklepie, w centrum Krakowa też zrobiło się walentynkowo. Misie założyły kremowe i czerwone kaftaniki z sercowymi aplikacjami.
Prezentem może być też poduszka z czerwonego pluszu ze stosownym napisem. Czasami takie kosmate serce ma czarne nóżki i łapki, a czasami jest tylko podstawką dla pary jakichś futerkowych zwierzątek, które - gdy nacisnąć guziczek - skrzeczą i wprawiają serce w pulsujące, świetliste drgania. Dwa koty trzymające się za ręce można kupić w jednej z krakowskich galerii za jedyne 89 zł, niemal metrowe serce za 155 złotych, ale są też serwetki stołowe w serduszka (5 zł paczka), podstawki, serca szklane, które można nosić w torebce (6 zł za jedno) i serca na patyku.
Internetowa oferta też jest bogata. Oferowane są balony foliowe w kształcie serca za 10 zł, serce na sprężynce za 4 złote, fartuszek z napisem "Love me Darling" za 29 zł, czerwona świeca przedstawiająca zakochaną parę w uścisku w cenie 30 zł sztuka.
W gazetach pojawiają się anonse o konkursach na najromantyczniejsze wyznanie miłości i na najciekawszy pomysł walentynkowy. Nagrodą jest na przykład weekend w Paryżu.
Loveland
Warto przypomnieć, że podobno pierwsze upominki z okazji Święta Zakochanych zaczęli dawać sobie Anglicy i to już w XV wieku. Słynne marcepanowe jabłko pokryte różowym lukrem podarował król Henryk VIII swojej żonie Annie Boleyn (swoją drogą, wiemy, czym się to skończyło). Znacznie później zakochani zaczęli przesyłać sobie kartki. Pierwsze drukowane walentynki pojawiły się w drugiej połowie XVIII wieku. Wcześniej malowano je ręcznie w serca, kwiatki i gołąbki. Jeden z najbogatszych ludzi świata Aristoteles Onassis ofiarował śpiewaczce Marii Callas kartkę, która kosztowała 250 tys. dolarów! Była to walentynka ze złota, ozdobiona serduszkiem wysadzanym brylantami oraz szmaragdami, którą przesłał w kopercie z futra z norek. Kartki są nadal bardzo popularne. Amerykański Greeting Card Association szacuje, że z okazji walentynek wysyłanych jest na całym świecie około miliarda świątecznych kartek. Daje to walentynkom drugie miejsce (za Bożym Narodzeniem) w rankingu świąt, podczas których wysyła się najwięcej życzeń.
Także co roku, jak się okazuje, kilkaset tysięcy listów miłosnych przepakowuje się w Krainie Miłości, czyli w Lovelandzie w amerykańskim stanie Colorado. Otóż zakochani z całego świata zaadresowany walentynkowy list wkładają do drugiej koperty i przesyłają do Lovelandu. Tam wyjmuje się właściwy list, przystawia okolicznościowy stempel i wysyła "walentynkę" do adresata.
Co roku Brytyjczycy - jeśli wierzyć statystykom - wydają na walentynki kilkanaście milionów funtów, wysyłając prawie 17 milionów płomiennych wyznań miłosnych.
Całusy od: Myszek, Pchełek, Landrynek,
We Włoszech najpopularniejszym walentynkowym prezentem jest czerwona bielizna i to zarówno damska, jak i męska. Francuzi kupują kwiaty i zapraszają na kolację z mrożonym szampanem i powszechnie znanymi afrodyzjakami, jak: ostrygi, brokuły, truskawki i czekolada.
Także Japonię ogarnia walentynkowy szał. Furorę robią bombonierki z Belgii i Szwajcarii, ale też kartki, wstążki, ozdobne pudełeczka. Wszystkie gadżety przygotowywane są z myślą o walentynkowych obowiązkach młodych Japonek, bo 14 lutego tylko dziewczyny rozdają czekoladki. Pudełeczko z czekoladkami wręcza się lub wysyła nie tylko swojemu chłopakowi czy narzeczonemu, ale także żonatym kolegom z pracy oraz szefowi. Ale podobno tylko słodkości przygotowane samodzielnie są oznaką prawdziwego uczucia.
Około 1975 roku w Japonii powstał jeszcze jeden nowy zwyczaj walentynkowy - "White Day", który przypada zawsze miesiąc po walentynkach - 14 marca. Wtedy to Japonki dostają od mężczyzn czekoladki lub ciastka, jako podziękowanie za walentynkę. Młodzi Chińczycy też zaakceptowali walentynki. W przeddzień 14 lutego nakłuwają skórkę pomarańczy i śpią z owocem pod pachą. Potem wysyłają go ukochanej osobie, wierząc, że gdy go skosztuje, obudzi się w niej gorące uczucie.
U nas, oprócz prezentów można ukochanej przesłać życzenia za pośrednictwem ogłoszenia w prasie. Kilka lat temu jedna z młodzieżowych gazet zamieściła listę pieszczotliwych imion, którymi raczyli swoje ukochane i ukochanych nadawcy życzeń. Były więc całusy od: Misiaczków, Myszek, Pchełek, Żabek, Ptysiów, Landrynek, Serdelków, Fryteczek i Bananków. Jedna z dziewczyn przeczytała w gazecie wyznanie miłości powtarzane w niezmienionej formie 99 razy. Andrzej zapewniał o uczuciu za pośrednictwem kilkudziesięciu przysłówków. Przekonywał, że kocha np.: hałaśliwie, dumnie, erotycznie, smacznie, jedwabiście, czule, kolorowo itd.
Także komputer jest przydatny w Dniu Zakochanych. Podobno znając odpowiedni adres i podając wymiary oraz charakterystykę ukochanej i ukochanego wyspecjalizowana firma sama ułoży i ozdobi liścik wysyłając je na adres e-mailowy adresatki lub adresata miłosnego wyznania.
Jabłko z serduszkiem
Pewien sadownik z Zebrzydowic jest twórcą "walentynkowych jabłek". Na owocach w swoim sadzie, zanim zaczną się czerwienić, nakleja białe, papierowe serduszka. Jesienią serduszka odlepia. Na czerwonym jabłku pozostaje białe serce - symbol zakochanych. Tak ozdobione owoce są zdrowym - i co tu dużo mówić - kusicielskim prezentem w walentynki. (Encyklopedia Niezwykłości, Kronika Rabkolandu, tom II )
Na zakochanie: napój lub herbata z imbirem
Potrzebujemy: korzeń imbiru, herbatę, cytrynę, miód lub cukier. Parzymy herbatę (albo bierzemy tylko wrzątek), dodajemy około centymetrowy kawałek imbiru pocięty w możliwie cienkie plasterki, naczynie przykrywamy na kilka minut talerzykiem tak, żeby nam nie uciekły olejki eteryczne, po czym dodajemy cytrynę do smaku (sok lub w plasterku), słodzimy miodem lub cukrem i gotowe.
Skomentuj artykuł