Jak stracić ogień powołania. Instrukcja dla księży w sześciu punktach

Czerwiec w Kościele to czas dekretów, święceń i cichych odejść. Jak nie stracić powołania? Fot. Depositphotos.com

Czerwiec w Kościele to czas dekretów, święceń i cichych odejść. Z tej okazji niniejszy tekst w roli friendly remindera: dla księży, by sprawdzili, ile punktów z listy udało im się zrealizować w ostatnim roku i dla świeckich, by mieli odwagę przypominać księżom, że dbanie o siebie i zgoda na bycie zadbanym przez innych jest częścią kapłaństwa, a nie przeszkodą w pracy lub ujmą na księżowskim honorze.

Punkt 1. Nie deleguj zadań i decyduj o wszystkim sam

Dostajesz zadanie od przełożonego? Pamiętaj, że to ty będziesz odpowiadał za jego wykonanie. A jeśli coś pójdzie źle, to będzie twoja wina. Dlatego nie deleguj nikomu żadnych zadań poza tymi, które trudno schrzanić, a łatwo naprawić, jak zmywanie naczyń, zamiatanie, mycie podłóg. Nie włączaj nikogo w kluczowe działania parafialne ani duszpasterskie. Kluczy do salek też nikomu nie dawaj. Wszystkie decyzje podejmuj sam po dłuższym namyśle; zarywaj w tym celu noce, jeśli to będzie konieczne.

DEON.PL POLECA

 

 

Punkt 2. Porzuć swoje pasje

Twoją pasją ma być kapłaństwo. I tylko ono. Masz być pasterzem dla owiec, a nie najemnikiem, co się zajmuje po godzinach pszczołami, ziołami, włóczy się po górach albo goni na rowerze. Prawdziwy pasterz nie ma dla siebie wolnego czasu. Prawdziwy pasterz czyta tylko pobożne książki, a nie popularne powieści, i ogląda religijne filmy, a nie nowe świeckie seriale. Jego pasją ma być Chrystus i nic poniżej. Jeśli Pan Bóg obdarzył cię innymi pasjami i talentami, to po prostu musisz o tym zapomnieć. Wszystkie pokusy, by zrobić coś, co daje ci radość, pozwala odpocząć i spotkać się ze sobą, a nie jest modlitwą w ciszy, to na sto procent podstęp szatana. Masz się spalać dla Boga, a nie dbać o siebie. W końcu po to zostałeś księdzem, czyż nie?

Punkt 3. Nie proś o pomoc

Nigdy i nikogo. Choćbyś właśnie dostał nowe zadanie, o którym nie masz bladego pojęcia, musisz sobie poradzić sam. Nie licz na ludzi, i tak cię zawiodą. Postępuj według starej zasady: fake it till you make it, a jeśli się nie udaje, to śpij mniej i pracuj więcej. Obserwuj, jak to robią koledzy – oni przecież jakoś sobie radzą, prawda? Ale o nic ich nie pytaj. Sam znajdziesz rozwiązanie.

Pracy jest za dużo, bo w przeliczeniu na świeckiego masz trzy etaty, a twój biskup zamierza zaszczycić cię czwartym? Bądź mu wdzięczny, to znaczy, że cię docenia. Nie możesz go zawieść, jeśli nie chcesz spaść na sam dół diecezjalnej drabiny, więc dawaj z siebie wszystko. Sam. Jeśli ktoś ci pomoże, to ta praca nie idzie już tylko na twoje konto w kurii. Twoja zasługa jest mniejsza, a ryzyko, że oberwiesz za cudze błędy, rośnie. Nie ma co ryzykować. Innym też jest trudno, a przecież dają radę. Bierz z nich przykład, póki jeszcze nie odeszli.

Punkt 4. Zostawiaj modlitwę na sam koniec

Szef nie pyta, czy byłeś na adoracji. Szef pyta, czy grafik jest zrobiony. Szefa nie obchodzi, czy odmawiasz brewiarz. Szef chce wiedzieć, czy zrobiłeś to, co ci wczoraj zlecił. Ludzie nie pytają, czy odmówiłeś dzisiaj różaniec. Ludzie chcą, żebyś załatwił z nimi sprawy. Dlatego zajmuj się najpierw tym, co najważniejsze. Modlisz się przecież codziennie na mszy, a to najlepsza modlitwa, no i jeszcze słuchasz nieszporów w samochodzie. Na razie to musi wystarczyć, a jak życie trochę zwolni, wrócisz do głębszej modlitwy. Przecież Bóg widzi, ile masz pracy, a skoro pracujesz dla Niego, to na pewno rozumie, że o północy nie masz już siły na adorację inaczej niż przez sen.

DEON.PL POLECA


Punkt 5. Czytaj Pismo Święte tylko z lekcjonarza

Przecież je znasz, bo czytałeś Biblię przez całe pięć lat studiów. Wszystkie księgi, niektóre po kilka razy, i pozdawałeś te wszystkie egzaminy, więc i tak wiesz więcej niż ludzie z twojej parafii, grupy czy duszpasterstwa. Może potem, jak trochę się uspokoi, zaczniesz znowu mieć czas na porządną medytację Pisma, tak jak to ci fajnie wychodziło na rekolekcjach ignacjańskich – ale na razie musi wystarczyć szybkie rozważanie, co by tu powiedzieć do niedzielnej Ewangelii.

Punkt 6. Wyrażaj swoje niezadowolenie

Emocji nie wolno tłumić, więc nie powstrzymuj się od narzekania. Twoim zadaniem jest widzieć wszystkie błędy i niedociągnięcia ludzi, którzy zostali ci dani pod opiekę. Mów im o tym. Nie chwal parafii, ludzi ani życia: to, co dobre, jest oczywiste. Skupiaj się na tym, co słabe i licz na to, że narzekanie zmieni rzeczywistość. Obowiązkowo przynajmniej dwa razy w tygodniu narzekaj na proboszcza, a jeśli jesteś proboszczem – na ordynariusza. Raz w tygodniu narzekaj na rząd, antyklerykalizm i odchodzących od Kościoła, a przynajmniej raz w miesiącu na swoje miejsce pracy, listy Episkopatu, brak czasu i kolegów, za którymi nie przepadasz. Protip na przyspieszenie tej ścieżki: spędzaj dużo czasu w social mediach i komentuj. Dużo, dużo komentuj.

Instrukcję można oczywiście stosować odwrotnie – powołanie może wtedy rozkwitnąć zamiast zgasnąć. Ale uwaga - każdy, kto chce wejść na tę niebezpieczną, niepewną i pełną satysfakcji z życia ścieżkę, robi to wyłącznie na własną odpowiedzialność.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem, współautorka "Notesów duchowych", pomagających wejść w żywą relację z Ewangelią. Sporadycznie wykłada dziennikarstwo. Debiutowała w 2014 roku powieścią sensacyjną "Na uwięzi", a wśród jej książek jest też wydany w 2022 roku podlaski kryminał  "Ciało i krew". Na swoim Instagramie pomaga piszącym rozwijać warsztat. Tworzy autorski newsletter na kryzys - "Plasterki". Prywatnie żona i matka. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając ciszy.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak stracić ogień powołania. Instrukcja dla księży w sześciu punktach
Komentarze (10)
ZT
~Zuzanna T.
8 czerwca 2025, 08:02
Panie Franciszki Kmieciku czemu pan atakuje Panią Martę, autorkę tekstu? Pani Martą pisze artykuły do deon.pl ma prawo napisać co mysli w tym zakresie. Ujęła to w bardzo dowcipny sposób, nikogo nie uraziła. To,że się pan z tym nie zgadza, nie znaczy, że musi pan od razu kwestionować to, co pisze autorka. Ja się też nie zgadzam, to nie jest tak proste, jak napisała, ale podoba mi się, że w ogóle podejmuje ten temat, że myśli o księżach, daje wyraz temu, że są dla niej ważni. Poza tym to, co napisała jest prawdziwe, choć dla uproszczone po prostu
AS
~Andrzej Stefaniak
8 czerwca 2025, 07:40
Choć coś jest na rzeczy w pkt. 2, to chyba częściej jest na odwrót. Pasje osobiste są plasterkiem na brak pasji Bogiem i brak duchowego ognia. Chyba wiecej księży ma problem z tym, że już dawno bardziej niż na kolejną ewangelizację czy okazję do bycia prześladowanymi, czekają na kolejny mecz, grę komputerową, zakupy, czy inne uprzyjemniacze typu piwko z kolegami i gadanie o glupotach po pozorem. Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, żeby św. Paweł dziś chodził dla relaksu do kina albo pykał w gierki, czekał na nowy odcinek serialu, czy szybował na paralotni itp..
TT
~Tomasz Tomasz
10 czerwca 2025, 23:21
W wolnym czasie skręcał namioty bo się na tym znał. Pasje osobiste plasterek na brak pasji z Bogiem? Drodzy Kapłani, proszę odstawić pasję chodzenia po górach, muzyki jazzowej, squasha czy bierek.
FK
~Franciszek Kmiecik
7 czerwca 2025, 13:38
Punkt 6 Pamiętaj że świecka pani teolog rozumie cię lepiej niż ty rozumiesz sam siebie i zna twoje codzienne życie lepiej niż ty sam.
TT
~Tomasz Tomasz
7 czerwca 2025, 19:57
Co ma piernik do wiatraka ze świecka teolog? Coś nieprawdziwego napisała?
XZ
~Xy z
9 czerwca 2025, 10:02
I tu mamy sedno polskiego katolicyzmu panie Franciszku - nie wolno wypowiadać się kobietom, świeckim i świeckim teologom. Świecki teolog kobieta - toż to diabeł rogaty! Pozdrawiam panią Martę.
DF
Dawid fordoński
9 czerwca 2025, 14:36
Przy szacunku do autorki 6 punkt jest sztywny i faktycznie też się z nim nie zgadzam. To wizja, w której Kościół będzie taki jaki najczęściej jest - "ugrzeczniony". to rozkłada stopniowo Kościół na łopatki, wiem co mówię, byłem już w kilku wspólnotach - wspólnoty stały się pokraczne od takiego czegoś - bałągan się robił i przebywanie tam mocno męczyło (oczywiście dało się wyciągnąć dużo pokarmu intelektualnego i duchowego, dlatego mimo wszystko ponosząc koszty tam chodziłem, trochę z braku alternatyw), ale na dłuższą metę jak przestałem chodzić to odczułem ulgę i to dużą. Uważam, że zdrowy rozsądek jest podstawą we wspolnocie czy to rodzinnej czy kościelnej.
DF
Dawid fordoński
9 czerwca 2025, 14:41
Ale dopuszczam możliwość, że zrozumiałem punkt 6 przez pryzmat swoich własnych uprzedzeń i doświadczeń, jeśli tak to przepraszam,
HZ
~Hanys z Namysłowa
9 czerwca 2025, 15:38
Niewiasty wasze niech milczą we zborach, albowiem nie pozwolono im,aby mówiły,ale były poddane ,jako i zakon mówi.A jeśli się czegoś nauczyć chcą, niechże w domu mężów swoich pytają, Hańba bowiem jest dla kobiety mówić w kościele. Czytaj,1 Koryntian,14,coś te córy Koryntu nie mają uznania u świętego Pawła, tak jest do dziś, zmieniły tylko miejsca pobytu.
KK
~karol karol
10 czerwca 2025, 10:53
Punkt 6 Pamiętaj że celibatariusz teolog rozumie cię lepiej niż ty rozumiesz sam siebie i zna twoje codzienne rodzinne życie lepiej niż ty sam.