Potrzebujemy katolickich fake hunterów do ścigania bzdur i herezji. I to na wczoraj

Przydaliby się nam w Kościele katoliccy fake hunterzy z dobrym kontem w social mediach. Źródło: Canva AI / mł

Od dawna marzy mi się ekipa katolickich fake hunterów. Taka oficjalna, kościelna komórka szybkiego reagowania, działająca w tempie odpowiadającym mediom społecznościowym: na swoją wątpliwość masz odpowiedź w ciągu doby, maksymalnie w ciągu kilku dni.

Takie „pogotowie nauki Kościoła” z ludźmi, którzy mają imię, nazwisko i dorobek, ale nie odwołują się do własnego autorytetu, tylko do realnego nauczania Kościoła. Są w stanie szybko rozwiązać wątpliwości i wyjaśnić, dlaczego tak, a nie inaczej. I do tego są autoryzowanym, oficjalnym głosem Kościoła, jednocześnie potrafiącym w media społecznościowe, w kontakt z mediami i w ogóle w internety.

DEON.PL POLECA

 

 

Im więcej treści w sieci, tym więcej katobzdur

Dlaczego? Bo im bardziej rozkręca się katolicki internet, tym więcej w nim herezji. Także tych praktycznych, które są według mnie najgorsze. Czyjeś przekonania, odpowiednio podkręcone tytułem na YT czy TikToku, stają się prawdą wiary dla osób, które nie mają wiedzy lub determinacji, by zweryfikować, czy to głupoty, czy nie. A że często grube bzdury głoszą niestety ludzie w koloratkach, sugerując swoim strojem, że stoi za nimi autorytet i nauka Kościoła, problem jest dość poważny. I nie rozwiążą go listy pasterskie na tematy ważne, ale dla zwykłych ludzi ani bieżące, ani aktualne ani mówienie, że "to osobiste opinie tego księdza'.

Oczywiście, gdy o tym mówię, często spotykam się z kontrą, że to od ludzi zależy, czy zdobyli wiedzę pozwalającą im zweryfikować czyjeś błędne nauczanie, czy nie. I że jest w tym jakaś ich zawiniona ignorancja, bo dokumenty Kościoła leżą na stole i wystarczy sięgnąć. No więc nie. Po pierwsze dlatego, że żyjemy w czasach rozkwitu fałszywej informacji i wiele osób ma problem, żeby ocenić wiarygodność informacji. Po drugie dlatego, że dokumenty Kościoła nie są proste. Przypominają raczej polskie prawo: w jednej ustawie masz dwa artykuły odnoszące się do twojej sytuacji, ale w innej masz kolejny paragraf, który wszystko zmienia i jak go nie znasz – nie masz szans dobrze zrozumieć swojej sytuacji i zasad postępowania. Może te standardowe zasady są proste, ale wystarczy minimalny stopień wątpliwości – i już za chiny nie wiadomo, który przepis zastosować i gdzie w ogóle tego szukać.

Gdy ksiądz nie zna się tak dobrze, jak powinien, jest problem

W Kościele mamy jeszcze lepiej, bo jest Pismo, jest Tradycja, a potem są tysiące dokumentów wydanych przez papieży i kongregacje czy teraz dykasterie o skomplikowanych nazwach. Każdy dokument ma inną wagę. Niektóre są tylko wskazówką, inne są zobowiązujące. A przecież są jeszcze zapiski świętych i objawienia prywatne! I koniec końców okazuje się, że zestaw zasad, którymi żyje większość katolików, sprowadza się do wiedzy, że jest dziesięć przykazań, z których najważniejsze jest to o seksie, trzeba mówić pacierz, w niedzielę trzeba chodzić na mszę i w niektóre święta też, bez spowiedzi do komunii nie wolno, za życie w związku niesakramentalnym nie dostaniesz rozgrzeszenia, trzeba dawać na tacę i przyjmować księdza po kolędzie, jak ktoś umiera, to zawołać księdza z „ostatnim namaszczeniem”, składać ofiarę za mszę, ślub i pogrzeb, odmawiać różaniec, a kobiety nie mogą się niestosownie ubierać, gdy chcą wejść do obiektu sakralnego. A do wyjaśniania reszty zasad kościelnych jest ksiądz, bo to on jest do tego kształcony i się zna. Ksiądz jest więc trochę jak prawnik, który nie dość, że zna wszystkie ustawy w swojej specjalizacji, to potrafi je interpretować i zna też orzeczenia sądów, więc mniej-więcej jest w stanie przewidzieć, jakie działania przynoszą jaki skutek.

Kłopot zaczyna się, gdy ksiądz zaczyna głosić jako nienaruszalne prawdy wiary rzeczy, które wcale nimi nie są, ale on sam uznał, że są kluczowe. Dość znany przykład: przyjmowanie komunii na klęczkach. Znam księży, którzy osobom w pozycji stojącej odmówili udzielenia Eucharystii, choć były w stanie łaski uświęcającej, bo to postawa „niegodna”. Gdzie to jest w katechiźmie? Nigdzie. A w dwóch dokumentach porządkujących tę rzeczywistość - Redemptionis Sacramentum, czyli instrukcji Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów i w Ogólnym Wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego - jest jasno powiedziane, że postawa zależy od przyjmującego. „Nie wolno odmawiać Komunii świętej nikomu z wiernych, tylko dlatego, że na przykład chce ją przyjąć na klęcząco lub na stojąco”.

DEON.PL POLECA


A co, gdy jeden ksiądz mówi tak, a drugi inaczej?

Podobnych przypadków – że ksiądz nabrał przekonania o swojej racji, choć z puntu widzenia nauki Kościoła głosi bzdury, jest wiele. Kościół instytucjonalny niewiele z tym robi z kilku przyczyn: czasem, żeby nie nagłaśniać i nie popularyzować jakiejś herezji. Czasem - bo „u góry” nie ma świadomości, że to w ogóle jest problem. Czasem z powodu klątwy wiedzy: ludzie, dla których pewne sprawy są oczywiste (jak istnienie OWMR) nie zdają sobie sprawy, że można nie wiedzieć, że coś takiego jest i że obowiązuje. I w drugą stronę: „człowiekiem do kontaktu” w wątpliwościach jest z definicji ksiądz z parafii/wspólnoty, więc to z nim próbuje się wątpliwości wyjaśniać. Jeśli się nie da, szuka się kogoś innego i wtedy mamy słowo jednego księdza przeciwko słowu drugiego księdza, opinię przeciw opinii.

A przecież to nie jedyne opinie, do których mamy dostęp: jest tyle kont na YouTube, tyle stron domowych kapłanów przekonanych o swojej nieomylności i tyle tekstów zawierających fałszywe cytaty świętych lub orędzia z objawienia, potwierdzających czyjeś racje, że można oszaleć od nadmiaru. I trzeba coś wybrać, żeby nie zwariować.

Tak powstają katolickie banieczki

Co wtedy wybierają ludzie? Rzecz jasna tę wersję, która bardziej im pasuje do ich przekonań. I w ten sposób powstają „środowiska” – katolickie banieczki. Ludzi w nich bardziej niż wiara w Jezusa łączą „jedyne słuszne” poglądy na detaliczne tematy. Stąd mamy „środowisko” jedynych prawdziwych mszy trydenckich (nie mylić z doceniającymi łacinę), „środowisko” komunii tylko do ust, „środowisko” tajnych sposobów na złe duchy, „środowisko” sedewakantystów (nie googlajcie!) albo „środowisko” półbogini Maryi. Ważne jest, że jakiś pogląd głosi ksiądz, najlepiej a charyzmą i oburzeniem. Przypadków w ostatnich czasach jest wiele: począwszy od skrajnych, jak były już salezjanin i ksiądz Michał Woźnicki, jak pan na Czatachowej, czyli ks. Galus, przez na przykład księdza tradycjonalistę, który ostatnio zabłysnął nauczaniem o seksie małżeńskim czy innego kapłana, który upublicznia bardzo dziwne opowieści szemranego egzorcysty. Gdyby nie było internetu, te głupoty zostawałyby w wąskim kręgu i byłyby mniej szkodliwe (choć pewności nie ma, bo jako żywo pamiętam listy zakazanych utworów krążące w kserokopiach po jednej z archidiecezji przed dwudziestu laty. Na religii nikt o tym nie mówił, na kazaniach też nie, a jednak posmak wiedzy tajemnej dodawał powagi tym „wskazówkom dla zaawansowanych”). Teraz jest jeszcze gorzej: wystarczy jeden film na YouTube, nawet na mikro kanale z setką obserwatorów, z którego ktoś inny zrobi viralową rolkę na TikToka, by jakimś kontrowersyjnym tematem natychmiast zainteresowały się media niekościelne, i po dwóch dobach cała Polska zostaje wyposażona w wiedzę pseudokatolicką, której nikt oficjalnie nie weryfikuje: chodzi o emocje, oburzenie, kliki i zasięgi, a stanowisko eksperta jest nudne i kto by to oglądał.

Potrzebujemy zespołu katolickich fake hunterów. Na wczoraj

Co miałoby robić „pogotowie nauki Kościoła”? Nie myślę tu ani trochę o czymś z rodzaju „nowej inkwizycji”, która wydaje dekrety z nazwiskami księży, ale o szybkim działaniu weryfikującym nośne bzdury wypuszczone w sieć w chwytliwy sposób. Jedno konto w mediach społecznościowych autoryzowane przez KEP, jasny punkt odniesienia dla wiernych i dla mediów, tacy katoliccy fake hunterzy, posługujący się rzetelną i aktualną wiedzą, śledzący na bieżąco internet i wyłapujący pojawiające się głupoty, by je omówić i zderzyć ze zdrowym, oficjalnym nauczaniem Kościoła. Proszę, niech ktoś to w końcu zrobi…

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem, współautorka "Notesów duchowych", pomagających wejść w żywą relację z Ewangelią. Sporadycznie wykłada dziennikarstwo. Debiutowała w 2014 roku powieścią sensacyjną "Na uwięzi", a wśród jej książek jest też wydany w 2022 roku podlaski kryminał  "Ciało i krew". Na swoim Instagramie pomaga piszącym rozwijać warsztat. Tworzy autorski newsletter na kryzys - "Plasterki". Prywatnie żona i matka. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając ciszy.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Potrzebujemy katolickich fake hunterów do ścigania bzdur i herezji. I to na wczoraj
Komentarze (24)
TT
~Tomasz Tomasz
27 października 2025, 22:22
Jakie społeczeństwo tacy kapłani, a że z wiarą w osobowego Boga jest na bakier, to mamy co mamy. Nic nowego Pani Redaktor, bo kto powiedział że po seminarium wychodzi głęboko wierzący kapłan. Po 3 latach na parafii "gada" jak tubylcy
ES
~Ewa Słota
24 października 2025, 10:40
Myślę, że nawet- gdy Księdzu przydarzy się małe potknięcie w czasie Kazania, to Duch Święty "naprostuje" Kapłana. Problem jest- gdy Kapłan głosi i jest ok.- ale potem nie Żyje - tym , co głosi - czyli Jezusa -Jego Nauczaniem. Dotyka- to i nas Wiernych. Może i dlatego niektórzy nie widzą w nas (Wiernych, Kapłanach) Jezusa. A powinniśmy być Chrystusowi dla pozostałych, których nie ma w Kościele na Mszy Świętej. Bądźmy Chrystusowi- a Duch Święty sam naprawi w nas wszelkie niedociągnięcia i potknięcia. Bądźmy dla Innych ; zaproszeniem do Bliskich Relacji z Jezusem - a nie powodem do "ucieczki z Kościoła". Tak sobie tylko pomyślałam - pozdrawiam.
JS
~Jakub Szymczyk
21 października 2025, 13:42
Popieram. Przydałoby się wysyłać takie zespoły na niedzielne kazania. Może ograniczyłoby się zaśmiecanie nauki Kościoła prywatnymi wymysłami księży. Można by też skontrolować czas trwania kazania i nawiązanie do czytania na dany dzień.
L:
Lolek :)
22 października 2025, 17:07
Nie wiem, jak takie zespoły miałyby funkcjonować w praktyce, bo od pomysłu do realizacji to zawsze jest długa droga. Np. kilku tajniaków "incognito" wpadających na niedzielną mszę i zapisujących błędy danego księdza. Brzmi to jak materiał na dobry film sensacyjny... :)))))) Jednak prawdą jest, że wiele kazań, często jest prywatnymi dywagacjami księży, które za bardzo ni jak się mają do czytań na dany dzień.
PK
~Paweł K.
20 października 2025, 20:51
Problem obecnie nierozwiązywalny, gdyż doprowadziliśmy (przez wieki) w Kościele do sytuacji, że nad szeroko szeroko rozumianym stanem duchownym jest minimalna kontrola ze strony pozostałych członków Ciała Chrystusa. Nie ma żadnych narzędzi formalnych - jedyne co można zrobić to kontrolować swoje ofiary na Kościół, którymi w ogromnej większości też zarządzają przecież duchowni. Sakralizacja księdza doprowadziła do paradoksalnej sytuacji, że o ile nie mamy problemu kłócić się z papieżem, jeśli wypowiada się nie w sprawach wiary (patrz Franciszek i jego opinia o NATO), to już zdanie proboszcza czy księdza z internetu traktujemy jak wyrocznie, którym przypisujemy dogmat nieomylności, choć przecież żaden ksiądz czy nawet biskup takowej nie posiada. W szerszym znaczeniu uważam, że to nasze dążenie do 'szukania autorytetów' doprowadziło do takiej sytuacji - a przecież chrześcijanin po bierzmowaniu, nazywanym sakramentem dojrzałości, powinien wiedzieć, że Autorytetem jest Jezus Chrystus.
AS
~Antoni Szwed
20 października 2025, 13:06
Miało być: Benedykta XVI (przepraszam!)
AS
~Antoni Szwed
20 października 2025, 12:59
Żadne tam „pogotowie”. To głupio brzmi, bo sugeruje jakiś pośpiech, jakieś łapu-capu. Nie o to chodzi! W Polsce są poważni ludzie, jak np. Ks. prof. Chrostowski (to tylko przykład), którzy mają olbrzymią wiedzę, zgodną z 2 tys. Nauczaniem Kościoła. „Deon” może przecież prosić takie osoby o solidny artykuł (z PRZYPISAMI, nie luźne dywagacje), który orientowałby czytelników w danym zagadnieniu, do którego można się odnieść (dalej pytać, rozmawiać itd.). W obecnym Kościele (nie tylko w Polsce) króluje płycizna, powierzchowność, jakieś myślowe skróty, często pod publiczkę, by się nikomu głowa nie przegrzała. Prasa katolicka często tonie w banalnej publicystyce lub informuje o bzdurach typu: papież pobłogosławił lód. Ostatnimi czasy w Kościele zapomniano o Janie Pawle II, o Benedykcie XIV, na rzecz różnych duchownych i świeckich gadułów.
GO
~G Ość
19 października 2025, 23:03
A mi by wystarczyło, gdyby KEP? Watykan? opublikował gdzieś w jednym miejscu jasno, co katolika obowiązuje. Wtedy by było wiadomo, że co ponadto, obowiązkowe nie jest. I tyle. Obawiam się tylko, że lista Watykanu i lista KEP mogłyby się różnić... wszak ci w Watykanie "nie wiedzą o naszych lokalnych uwarunkowaniach"...
DR
~Darek Radek
20 października 2025, 16:23
Jest TYLKO jedno przykazanie (w zasadzie zalecenie).
DR
~Darek Radek
19 października 2025, 21:55
Prawda sama się obroni : Prawda jako podmiot - zawsze ; prawda jako przedmiot (obrony) - nigdy.
JB
~Jan Bolesławski
18 października 2025, 22:54
Wielu osobom się marzy aby w Kościele Katolickim istniała jakaś forma milicji, bojówki, czy gwardii wcielająca błyskawicznie w życie zarządzenia Papieża, wymuszająca na kapłanach i świeckich natychmiastowe respektowanie prawa kanonicznego, spadająca jak grom na karki katolickich patoinfluencerów, likwidująca im w 10 minut wszelkie konta na social- mediach i racząca w pół godziny zdrową i pożywną odtrutką na bzdury głoszone przez "nawiedzonych". Tymczasem Kościół nie ma tak naprawdę żadnej władzy wykonawczej ani środków przymusu bezpośredniego. Przyjęcie nauki Kościoła i posłuszeństwo prawu Kościoła opiera się tylko na dobrowolności. Kościół nie reaguje natychmiast na internetowe kłamstwa, bo Kościół żyje w innej perspektywie czasowej, którą jest wieczność. Kościół będzie być może reagował na nie, ale nie od razu, i nie natychmiast żeby razem z kąkolem nie wyrwać pszenicy.
MS
~M S
18 października 2025, 19:00
Od dawna poluję, bo hunter to poluje, tak? na jakąś usterkę językową pani Marty. No i mam. W katechiźmie. Tak się czyta, ale pisze katechizmie. Hahaha.
MW
~Mówię Wprost
18 października 2025, 15:42
Co kiedy w samych oficjalnych dokumentach Kościoła mamy błąd, herezję, koszmarne brednie, z którymi nie zgadza się chociażby całą katolicka Afryka i to oficjalnie w stanowisku episkopatów, przykład "Fiducia supplicans" Co kiedy sam papież nie ma ochoty odpowiedzieć na dubia kardynałów, przypadek "Amoris laetitia" Co z niesprawiedliwością i krzywdą tradycyjnych katolików, którym pluje w twarz oficjalnie dokument "Traditionis custodes" Dlaczego mam słuchać oficjalnej narracji, która za wierność karmi mnie koszmarem deklaracji z Abu Zabi? Po czymś takim, jakoś nie mam ochoty, aby tzw. EKSPERCI jak to aktorka nazwała fake hunterzy, podjęli próbę uzasadniania mi, że nie dorosłem do kolejnego etapu mądrości, skoro kierując się tylko zdrowym rozsądkiem sam bezbłędnie w ramach zmysłu wiary i logiki rozeznaje co jest prawdą a co nie!
RC
~Rafał Ciosełko
19 października 2025, 10:50
"sam bezbłędnie w ramach zmysłu wiary i logiki rozeznaje co jest prawdą a co nie". Serio? Jaka wyrocznia. Twierdzenie, że posiadło się pełnię prawdy zalatuje olbrzymią pychą a nawet ... herezją.
MW
~Mówię Wprost
20 października 2025, 10:49
Nie trzeba być żadną wyrocznią! Chciałem powiedzieć tylko tyle i aż tyle, że w podanym wyżej przykładach - jest ich zdecydowanie więcej - błąd, zło, fałsz, herezja, są tak oczywiste, że wystarczy zdrowy rozsądek i zmysł wiary aby to rozpoznać. Każdy kto ma choć minimalny poziom inteligencji natychmiast łapie ściemę tzw. hermeneutyki ciągłości.
AL
~Arnold Lustig
20 października 2025, 15:11
Kościół Katolicki posiada pełnię środków zbawczych. - I głosi to z niewzruszoną pewnością, mimo że dla osób niepewnych, bojaźliwych, owładniętych wątpliwościami jak Rafał Ciosełko brzmi to jak pycha albo herezja.
L:
Lolek :)
18 października 2025, 15:02
Wydaje mi się, że taka instytucja "fake hunterów" :) nie jest potrzebna (trochę brzmi jak inkwizycja;)), lepiej postawić na edukowanie, katechizowanie społeczeństwa w parafiach na żywo, wychodzenie do ludzi niejako "na ulicy" i problem sam się rozwiąże. Jeśli nawet jakiś ksiądz zbłądzi w Internecie, nie będzie to wielkim problemem - nie będzie miał "like-ów", bo mądre społeczeństwo rozpozna jego błędy i taki kanał sam zniknie... Poza tym zawsze działają władze Kościelne, które mogą daną osobę "odciąć" od działalności publicznej w Internecie... (ale to są zazwyczaj już poważne sprawy).
L:
Lolek :)
18 października 2025, 14:57
Od wielu lat, w przestrzeni polskiego Internetu katolickiego, coraz więcej duchownych angażuje się w działalność ewangelizacyjną. Z jednej strony to dobrze, ale ja bym osobiście nie przeceniał tej formy ewangelizacji. Nic nie zastąpi obecności na katechezie, indywidualnego spotkania, prawdziwej Mszy Św.. Rzeczywiście, cała plejada duchownych począwszy od konserwatystów po modernistów prezentuje swoje poglądy. Można wybrać, co się chce - trochę jak w supermarkecie. Publikują również księża suspendowani przez władzę Kościelną. Każdy z księży jest innym człowiekiem, trochę inaczej przeżywa swoją wiarę, inaczej ocenia rzeczywistość. Dla mądrego Katolika, nie jest to problem. Każdy z nas ma swój rozum i może krytycznie oceniać poszczególne osoby. Problem pojawia się wtedy, gdy sięgają do tego osoby nie znające nauki Jezusa, osoby, które łatwo ulegają presji i manipulacji. Czasem rzeczywiście można zbłądzić...
EM
~Ewa Maj
18 października 2025, 14:41
Bardzo nie. To jak dolanie oliwy do ognia. Wiara nie jest nauką ścisłą. Nawet teologia nie jest nauką ścisłą. Można się spierać. A od pomysłu ścigania bzdur i herezji do skojarzeń z inkwizycją jest dość blisko.
ŁL
Łukasz Lipiński
18 października 2025, 13:41
W zasadzie tak, ale... chyba nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo popularne są różne "herezje prywatne". Nikt się temu za bardzo nie przygląda - może na zasadzie, że lepiej nie wiedzieć - ale czasami coś wychodzi przy okazji. Np. pamiętam, jak w pandemii okazało się, że są księża nie rozumiejący czym jest transsubstancjacja i mający do niej podejście typowo magiczne. Ale ok, powiedzmy że powstaje taka grupa fake hunterów, która - zakładam, że jakoś oficjalnie - stwierdza że to jest herezja, a tamto zupełna bzdura. Siła rażenia czegoś takiego byłaby daleko większa, niżby się mogło wydawać. Nagle wszystkie te "herezje prywatne", dotychczas spokojnie przeżywane w domowym zaciszu, zostałyby napiętnowane. Z tiktoków i YT wylałoby się oburzenie jak nigdy dotąd. Na pewno doszłoby do nieporozumień, np. gdyby fake hunterzy skrytykowali poglądy pelagiańskie albo różne przejawy "teologii schabowego". Wątpię, czy ktoś będzie chciał ściągać na siebie coś takiego.
KP
~katolik pomniejszego płazu
18 października 2025, 12:55
to nie może sie udać, bo nauka Kościola jest obecnie wewnętrznie sprzeczna, albo dozwolona praktyka przeczy tej nauce
SX
Stanisław X
20 października 2025, 00:27
Miało być oczywiście "płazu", autokorekta poprawiła.
PR
~Ppp Rrr
18 października 2025, 12:20
Ciekawy pomysł, tylko są dwie sprawy: RAZ - takie ciało nadal głosiłoby naukę KK, która w pewnym tematach jest często podważana, zatem sam "brak herezji" niczego tu nie rozwiązuje. DWA - mając to samo prawo, dwóch ludzi może nieco inaczej zareagować, a żaden z nich prawa nie złamie. Żadne prawo nie jest precyzyjne co do milimetra. Pozdrawiam.
TB
~Tadeusz Borkowski
18 października 2025, 12:19
Dziękuje! To samo mnie boli, ale nie potrafiłbym tak jasno wylać kawę na ławe. Oby tę Pani " spowiedź" i nas wierzących poważnie potraktowano. Kościół to nie tylko księż ale i ( trzeba przypomnieć) i wierzący. Bez tych drugich też nie ma KK, lecz raczej towarzystwo wzajemnej adoracji