Zmień swoją ponurą twarz!
Kilka dni temu w ramach codziennego czytania Słowa, o którym pisaliśmy już tutaj, trafiłam na fragment z Pierwszego Czytania, z Księgi Rodzaju, który bardzo mocno we mnie pracuje od wielu dni. „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież, gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną” – mówi Bóg do Kaina, chwilę przed tym, gdy ten zabił swojego brata… Od razu pojawiła się we mnie trochę buntownicza myśl – czy chrześcijanin musi być zawsze człowiekiem radosnym? Co to ma znaczyć?
Ponura twarz to jednak nie to samo co spadek nastroju, czy chwilowy kryzys wywołany trudnymi okolicznościami życiowymi itd. Biblijna „ponura twarz” to – jak czytamy w komentarzu w Biblii Tysiąclecia – twarz zapadła w skutek gniewu. Dla przeciwwagi można przeczytać w tymże komentarzu o twarzy „podniesionej” na znak równowagi moralnej. To rzuca zupełnie inne spojrzenie na ten fragment z Księgi Rodzaju, choć dobrze, że wywołuje pytania o katolicką radość…
Znani jesteśmy z zakazów, nakazów, czasem ze skandali. Rzadziej „katolicki” kojarzy się z „radosny, pełen życia”. Przyznaję, że większość ludzi, których znam i którzy są blisko Kościoła, to ludzie bardzo radośni, otwarci i pełni życia. Trafiają się też jednak osoby wiecznie smutne, zgorzkniałe, pełne nieufności i nienawiści, zamknięte na relacje z drugim człowiekiem. Czy to zawsze i wyłączcie skutek grzechu? Myślę, że często tak, bo tam gdzie nie ma miłości, tam jest grzech – choć niekoniecznie jest to grzech owych smutnych ludzi, ale tych, którzy ich w jakiś sposób skrzywdzili i wprowadzili w taki stan.
Daleko mi więc od oceny smutnej twarzy, choć sama wolę otaczać się ludzi radosnymi i niosącymi światło, pokój i radość tam, gdzie się pojawiają. Biorę jednak słowa z Księgi Rodzaju głęboko do serca, by – właśnie – strzec się przed ponurą twarzą. „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież, gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną”. Gdybym mniej kombinowała po swojemu i częściej pytała Boga jakie rozwiązanie danego problemu On widzi, być może byłoby we mnie więcej radości. Gdybym zamiast zamykać się na ludzi, szukała mądrego wsparcia, w osobach pełnych Jego Ducha, moja twarz nie byłaby tak ponura wskutek grzechu zarówno mojego, jak i tego, który odbija się o mnie rykoszetem. Co jednak jeśli ten smutek już we mnie jest?
Szukam u źródła. Pamiętam czas wielkiej ciemności, gdy walczyłam z przemocą szkolną wobec mojego dziecka. Po ludzku byliśmy na straconej pozycji – oprawcy śmiali nam się w twarz, razem ze swoimi rodzicami. Zgłoszenia na policji pomagały tylko na chwilę… I potem znowu, kolejny raz, zderzenie ze złem. Dziś z perspektywy czasu widzę, że to co pomogło mi nie tylko przez to przejść, ale nie załamać się, nie zamknąć na ludzi, nie żyć w ciągłym gniewie i złości, to sakramenty. To one dały mi siłę – zarówno spowiedź, jak i Eucharystia. Podobnie było, gdy umierała moja mama, gdy tata leżał nieprzytomny pod respiratorem, albo gdy otrzymywałam trudne diagnozy moich dzieci. Jezus dawał mi siłę do tego, by nie chodzić z wiecznie ponurą twarzą. Taką, na której widać tylko złość, gorycz i ból.
„Gdybyś postępował dobrze miałbyś twarz pogodną” – może znaczyć dziś coś zupełnie innego dla każdego z nas. Gdybyś dobrze dobrał lekarza, być może pomógłby ci w walce z depresją. Gdybyś przerwał toksyczną relację, odzyskałbyś spokój serca. Gdybyś posłuchał swojego sumienia, zwolniłbyś się z pracy, w której ktoś zmusza cię do oszustw. Gdybyś… Czasem ciężko jest zobaczyć co jest naszym „postępowaniem dobrze”. Niekiedy jest tak, że trudno znaleźć to rozwiązanie samemu. Potrzeba do tego mądrych przyjaciół, spowiedników, terapeutów. Potrzeba po prostu drugiego człowieka. I zaufania Jezusowi, że On chce naszego szczęścia, spełniania, naszego życia a nie wegetacji.
Jakie zadanie mam dziś do wykonania, jaką zagadkę życiową do rozwiązania, by odnaleźć i prawdziwie żyć głęboką radością? By na nowo mieć prawdziwie pogodną twarz? Nie wiem, ale wierzę, że nie tylko mnie Bóg stawia dziś takie pytania…
Skomentuj artykuł