Żyj i daj żyć innym, również duchowo

Fot. Depositphotos

Wielkimi krokami zbliża się uroczystość Zesłania Ducha Świętego, na parafialnych stronach pojawiają się zaproszenia na czuwania, różne wydarzenia katolickie i pierwsze "katolickie" naparzanki. Ci, którzy modlą się tylko w ciszy i na klęcząco, walą w "tańczących protestantów". Ci, których karmią wspólnoty charyzmatyczne, patrzą z politowaniem na osoby modlące się na różańcu. I tak w kółko, kolejny rok z rzędu, choć coraz mniej mnie to dziwi i zaskakuje.

Oburzamy się, gdy osoby niewierzące uderzają w jakiś sposób w nasze wartości. Jednak my sami, na naszym podwórku katolickim, nie zawsze traktujemy innych z szacunkiem. Wystarczy napisać na Facebooku o Komunii świętej przyjmowanej na dłoń i można się spodziewać fali hejtu, życzeń śmierci i spalenia w piekle. Od nikogo innego jak drugiego katolika. Nie zatrzyma tego szamba informacja, że to przecież oficjalne nauczanie Kościoła i dokumenty, od nikogo innego jak św. Jana Pawła II, że to wcale nie jakaś nowa (pandemiczna) moda. Można tłumaczyć, ale szkoda pary. Nieprzekonanych nie przekonasz.

DEON.PL POLECA

 

 

Przestałam się jednak dziwić. Dlaczego? Bo w samej sobie dostrzegam różne mechanizmy, które powodują w innych ludziach wyżej opisane reakcje. Kocham modlitwę w ciszy. Nie wyobrażam sobie tygodnia bez choćby kilku minut adoracji Najświętszego Sakramentu, rekolekcji ignacjańskich choćby raz na dwa lata, czy weekendowych wypadów do Mniszek w Żarnowcu na Pomorzu. To mnie trzyma, karmi, dodaje siły.

Jakiś czas temu byłam na adoracji, która miała odbyć się w ciszy. Gdy starsze panie zaczęły głośne odmawianie różańca, załamałam się. Miałam ochotę nawrzucać im, wysłać w kosmos bez biletu powrotnego. Zobaczyłam jak szybko je oceniłam i zaszufladkowałam. To fakt, że zrobiły źle, skoro było ogłoszenie o adoracji w ciszy, nie uszanowały potrzeb innych. Ale ile szacunku było we mnie?

Kiedy patrzę więc na kolejne zaproszenia na czuwania przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego, omijam sekcję komentarzy i nie wchodzę w zbędne dyskusje. Patrzę na różnorodność tych zaproszeń i staram się dostrzec skarb jaki mamy w Kościele. Każdy z nas może znaleźć w nim to, co go dziś karmi. Ten, który lubi modlić się śpiewem i tańcem i ten, dla którego modlitwa równa się cisza. I ten po środku, którego karmią różne mniej czy bardziej znane formy. Wszak to tylko przejaw naszej wiary, to tylko pobożność, jej zewnętrzne przejawy. Tak naprawdę nie o nią powinniśmy z taką siłą stawać do walki, ale o to, byśmy wspierali się wzajemnie w dążeniu do Boga, do budowania relacji z Nim - nawet jeśli drugi człowiek wybierze ku temu inną ścieżkę.

Słyszałam kiedyś bardzo trafne porównanie. Jedni przemieszczają się spacerkiem, pieszo (to ci od kontemplacji). Inni usiądą co jakiś czas na kamieniu i posiedzą w ciszy (ci od cichej adoracji). Jeszcze inni wsiądą w pociąg i tak dojadą do celu (np. koła różańcowe), jeszcze inni wjadą na autostradę i nie straszne im prędkości (wspólnoty charyzmatyczne). Wszyscy mają jednak ten sam cel - relacja z Bogiem, prawdziwa i szczera. Choć dla każdego z nas może ona oznaczać dziś coś zupełnie innego.

DEON.PL POLECA


Moje patrzenie na drugiego człowieka w Kościele i na to, że on zupełnie inaczej może przeżywać swoją duchowość, zaczęło się wiele lat temu podczas rekolekcji ignacjańskich. Byłam na nich z przyjaciółką. Dostałyśmy te same treści, ale zupełnie inaczej je przeżyłyśmy, inaczej podeszłyśmy do ciszy, modlitwy, postawy ciała czy robienia notatek - obie mieściłyśmy się w schemacie podanym podczas rekolekcji, choć byłyśmy w tym bardzo różne. Gdy któregoś razu opowiadałam zaufanemu kapłanowi o moim doświadczeniu modlitwy, wysłuchał mnie bardzo uważnie i moją wypowiedź podsumował słowami, że on się w ten sposób nie modli, nigdy czegoś takiego nie doświadczył, ale że idę dobrą drogą i warto bym tę modlitwę w taki sposób rozwijała. Zaskoczył mnie jego szacunek, mimo odmienności. I wolność jaką mi pokazał w tym jednym zdaniu.

Uczę się szacunku. Katolicki oznacza powszechny, czyli dostępny dla wszystkich ludzi. Mamy jedność wiary wyrażaną w sakramentach, Biblii, nauczaniu Kościoła. Mamy też jednak wewnątrz Kościoła całe pole do szukania swojej formy pobożności. Dobrej i życiodajnej na tu i teraz. Dla mnie. Nawet jeśli ktoś obok modli się zupełnie inaczej, warto wsłuchać się w swoje serce i każdego dnia dawać wolność - sobie i innym. Z wolności wypłynie szacunek. Oby Duch Święty tak nas prowadził, byśmy mieli go w sobie jak najwięcej, nie tylko przed uroczystością Jego zesłania.

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Żyj i daj żyć innym, również duchowo
Komentarze (3)
E3
edoro 333
30 maja 2025, 11:53
Racja
HZ
~Hanys z Namysłowa
29 maja 2025, 20:26
Leben und leben lassen, żyj o pozwól żyć innym,to maksyma obca Polakom,widać to obecnie w kampanii wyborczej,połowa Polaków nie ma prawa do życia,bo ta druga połowa zdrajców okraglostolowych ma rację.to może wymyśleć tylko idiota,normalny człowiek a tym bardziej katolik powinien wiedzieć że istnieje prawo miłości,dane nam przez Chrystusa,
ŁL
Łukasz Lipiński
29 maja 2025, 15:13
No mimo wszystko, z jednej strony życzenia śmierci, z drugiej chwila poirytowania, jak rozumiem bez jakiegokolwiek uzewnętrznienia - to jednak wyraźna różnica. Powiedziałbym, że wręcz zasadnicza, bo różne mało sympatyczne myśli miewają wszyscy, ale tylko u nielicznych przechodzi to w działanie. Komentarz pełen nienawiści to już ten krok za daleko.