Aby wejść do tego kościoła, wierni muszą się pokłonić. Polscy księża zainstalowali "drzwi pokory"
"Jeśli chcemy znaleźć Boga, który ukazał się jako dziecko, musimy zejść z konia naszego ‘oświeconego’ rozumu. Musimy się schylić, by tak rzec iść duchowo pieszo, aby móc wejść przez portal wiary i spotkać Boga" - mówi pomysłodawca ks. Paweł Hubczak.
„Żeby wejść do ‘dziedzickiej bazyliki’, trzeba skłonić się w pokorze. Ta pokora powinna towarzyszyć nam w spotkaniu z Dzieciną” – wytłumaczył pomysłodawca przedsięwzięcia ks. Paweł Hubczak, wikariusz w parafii. W realizacji koncepcji pomogła mu grupa parafian. Kapłan zachęcił do zapoznania się z myślą papieża Benedyka XVI, która była prawdziwą inspiracją do powstania nietuzinkowej dekoracji.
„Ten, kto chce wejść do Domu Bożego w miejscu Narodzin Jezusa, musi się pochylić. Jeśli chcemy znaleźć Boga, który ukazał się jako dziecko, musimy zejść z konia naszego ‘oświeconego’ rozumu. Musimy się schylić, by tak rzec iść duchowo pieszo, aby móc wejść przez portal wiary i spotkać Boga” – powiedział Benedykt XVI podczas Mszy św. pasterskiej odprawionej w Wigilię Bożego Narodzenia w Watykanie w 2011 r.
„Dziedzickie drzwi pokory” mają inspirować do odkrywania „wielkiej tajemnicy spotkania”. Są także okazją do chwili zastanowienia i refleksji nad tym, czym jest „wielka pokora wobec Pana”. Baner z fotografią frontonu betlejemskiej świątyni został umieszczony między filarami kościoła. Towarzyszy mu specjalne, nastrojowe oświetlenie. Lama punktowa wyróżnia z mroku „drzwi uniżenia”.
Wierni byli początkowo zaskoczeni nową dekoracją i omijali malutkie wejście, jednak po kazaniach ks. Hubczaka wyjaśniających całą koncepcję większość wchodzących wybiera teraz „drzwi pokory”.
Oryginalne wejście do betlejemskiej bazyliki, czyli mały otwór o wysokości 1.30 m i szerokości 78 cm, powstało na skutek zamurowania głównych drzwi, by uniemożliwić muzułmańskim najeźdźcom wjeżdżanie konno do tego miejsca.
Skomentuj artykuł