Apel duszpasterza z Przemyśla: uchodźcy potrzebują psychologów
Musimy być gotowi na drugą falę uchodźców - powiedział KAI ks. Marek Machała, z ramienia archidiecezji przemyskiej odpowiedzialny za pomoc uchodźcom z Ukrainy. Jego zdaniem, obecnie kluczowym wyzwaniem jest zapewnienie im opieki psychologicznej, bo niemal wszyscy są w stanie stresu pourazowego.
Ks. Marek Machała, który jest duszpasterzem rodzin archidiecezji przemyskiej przestrzega, że kryzys migracyjny jest procesem długotrwałym i nie rozwiązuje się go w ciągu paru tygodni. Potrzebna jest też duża cierpliwość oraz gotowość na to, że z uchodźców będą „wychodzić” różne emocje.
- Właściwie wszyscy ludzie, z którymi mamy do czynienia są w stanie stresu pourazowego: wybuchały nad nimi bomby, musieli uciekać przed kulami, a niektórzy na własne oczy widzieli śmierć swoich bliskich - zaznacza duchowny. Zwraca uwagę, że niektóre zachowanie, które mogą wydawać się nam irracjonalne, wynikają właśnie z przeżytej traumy.
Do Przemyśla wciąż przybywają kolejni uchodźcy - przypomina ks. Machała. Z każdym tygodniem przybywa tych, których wojna dotknęła bezpośrednio, a przynajmniej widzieli ją na własne oczy, bo byli zmuszeni kryć się w piwnicach, stracili bliskich, słyszeli relacje znajomych kobiet o dokonanych na nich gwałtach.
Zdaniem duszpasterza rodzin archidiecezji przemyskiej, w obecnej sytuacji kluczowym wyzwaniem pozostaje opieka psychologiczna. - Potrzebujemy psychologów i psychoterapeutów i to bardzo dużo, bo obecna pomoc to kropla w morzu potrzeb - podkreśla duchowny. Dodaje przy tym, że na bieżąco udaje się zapewnić uchodźcom opiekę lekarzy i pielęgniarek.
Pomoc, jaką archidiecezja przemyska kierowała do uchodźców stopniowo ewoluowała. Najpierw była to opieka nad przybyszami już na dworcu kolejowym w Przemyślu i kierowani ich do domów i ośrodków kościelnych. Praktycznie z chwilą przybycia pierwszych uciekinierów zaczęły ich przyjmować domy zakonne. Następnie zaczęto organizować noclegownie w szkołach, i tam kierowano i lokowano przybyszów. „Odpoczywali dzień lub dwa i jechali dalej. Niektórzy w drodze do Polski nie spali od pięciu dni” – opowiada ks. Machała.
Duchowny podkreśla, że na obecnym etapie organizacja pomocy - i to nie tylko tej świadczonej przez diecezje, ale szerzej - wymaga zmiany.
- Wolontariat wystarcza na parę tygodni, potem musi rozpocząć się pomoc profesjonalna, systemowa, długofalowa - ocenia duchowny. - Wolontariusze po kilkunastu dniach wypalali się, nie dawali rady, zaczęli chorować - dodaje.
Dzięki wsparciu jednej z prywatnych fundacji ze Stanów Zjednoczonych oraz innych indywidualnych dobroczyńców, Wydział Duszpasterstwa Rodzin Archidiecezji Przemyskiej rozpoczął realizację programu „Reception and ressetlement” (Przyjęcie i przesiedlenie). Ukraińskie rodziny - głównie kobiety z dziećmi i starsi mężczyźni - rozlokowywani są w różnych placówkach: domach rekolekcyjnych, kilku hotelach i agroturystyce. W Wielkanoc w siedmiu miejscach goszczono 300 osób.
Uchodźcy przyjmowani są rotacyjnie. - Nie zatrzymujemy tych ludzi na długo lecz na tyle, by mogli pojechać dalej do i znaleźli sobie dobre, stabilne miejsce: lepsze mieszkanie a także pracę i szkołę - wyjaśnia ks. Machała, który w tej chwili dysponuje bazą na ok. 600 łóżek. - W ten sposób wspieramy także lokalną branży hotelarsko-noclegową - zaznacza.
Wydział Duszpasterstwa Rodzin Archidiecezji Przemyskiej posiada już liczne z zaufanymi osobami i instytucjami w różnych krajach na świecie. Dzięki temu do Hiszpanii, Szwecji i Francji skierowano już kilkaset osób z Ukrainy.
- Mają oni od razu zapewnioną opiekę, mieszkanie i konkretną perspektywę pracy. Trafiają do rodzin, które są „dopasowywane” pod kątem rodzin przyjeżdżających - tłumaczy ks. Marek Machała.
KAI/dm
Skomentuj artykuł