Benedykt XVI odprawił wieczorem w bazylice św. Piotra w Watykanie Mszę św. w piątą rocznicę śmierci sługi Bożego Jana Pawła II. W homilii podkreślił, że całe życie jego poprzednika „upłynęło pod znakiem miłości, zdolności dawania się w sposób wielkoduszny, bez zastrzeżeń, bez miary, bez kalkulacji”. – Tym, co nim, powodowało, była miłość do Chrystusa, któremu poświęcił życie, miłość przeobfita i bezwarunkowa – wskazał Ojciec Święty. Wśród koncelebrujących Mszę kardynałów i biskupów był długoletni sekretarz Papieża Polaka, kard. Stanisław Dziwisz.
Oto polskie tłumaczenie papieskiej homilii:
Czcigodni Bracia w biskupstwie i kapłaństwie, drodzy bracia i siostry!
Zgromadziliśmy się wokół ołtarza, przy grobie Apostoła Piotra, ażeby złożyć eucharystyczną Ofiarę za wybraną duszę czcigodnego Jana Pawła II w piątą rocznicę jego odejścia. Czynimy to z kilkudniowym wyprzedzeniem, ponieważ 2 kwietnia wypada w tym roku w Wielki Piątek, w każdym razie jednak w kontekście Wielkiego Tygodnia, jak najbardziej sprzyjającym skupieniu i modlitwie, w którym liturgia pozwala nam w intensywniejszy sposób przeżywać na nowo ostatnie dni ziemskiego życia Jezusa. Pragnę wyrazić wdzięczność wam wszystkim, którzy bierzecie udział w tej Mszy św. Pozdrawiam serdecznie kardynałów – w sposób szczególny Arcybiskupa Stanisława Dziwisza – biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnice, jak również pielgrzymów przybyłych specjalnie z Polski, wielu młodych oraz licznych wiernych, którzy nie chcieli, by ich zabrakło na tej celebrze.
W pierwszym dzisiejszym czytaniu biblijnym prorok Izajasz przedstawia postać „Sługi Bożego”, który zarazem jest Jego wybranym, w którym ma swe upodobanie. Sługa działać będzie z niewzruszoną stanowczością, z energią, której nie utraci, zanim nie spełni zadania, jakie zostało mu postawione. A przecież nie będzie miał do swej dyspozycji tych ludzkich narzędzi, które wydają się niezastąpione w realizacji tak ogromnego planu. Stawi się on z mocą przekonania i Duch, którego Bóg w nim umieścił, da mu zdolność działania z łagodnością i mocą, zapewniając mu końcowy sukces. To, co natchniony prorok mówi o Słudze, możemy zastosować do umiłowanego Jana Pawła II: Pan powołał go do swej służby i powierzając mu zadania wymagające coraz większej odpowiedzialności, towarzyszył mu również swoją łaską i swoją nieustanną opieką. Podczas swego długiego pontyfikatu nie szczędził sił w głoszeniu prawa ze stanowczością, bez słabości czy wahań, przede wszystkim gdy musiał mierzyć się z oporami, niechęcią i odmową. Wiedział, że Pan wziął go za rękę i to pozwoliło mu pełnić posługę bardzo owocną, za którą, raz jeszcze, gorące dzięki składamy Bogu.
Przed chwilą odczytana Ewangelia prowadzi nas do Betanii, gdzie, jak pisze Ewangelista, Łazarz, Marta i Maria podejmują Nauczyciela kolacją (por. J 12, 1). Tę ucztę w domu trojga przyjaciół Jezusa cechuje przeczucie bliskiej śmierci: sześć dni przed Paschą, sugestia zdrajcy Judasza, odpowiedź Jezusa, która przywołuje jeden z gestów pochówku, zapowiedziany przez Marię, napomknienie, że nie zawsze będzie z nimi, zamiar wyeliminowania Łazarza, w którym odbija się wola zabicia Jezusa. W tej ewangelicznej opowieści występuje gest, na który chciałbym zwrócić uwagę: Maria z Betanii „wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła” (12, 3). Gest Marii jest wyrazem wiary i wielkiej miłości do Pana: nie wystarcza jej obmycie nóg Nauczyciela wodą, ale posypuje je wielką ilością cennych wonności, które – jak jej zarzuci Judasz – można było sprzedać za trzysta denarów; z kolei nie namaszcza Mu głowy, jak to było w zwyczaju, lecz nogi: Maria ofiarowuje Jezusowi, co ma najdroższego i w geście głębokiego nabożeństwa. Miłość nie kalkuluje, nie mierzy, nie baczy na wydatki, nie wyznacza granic, lecz umie obdarzać z radością, szuka jedynie dobra drugiego, przezwycięża małostkowość, skąpstwo, resentymenty, zamknięcie, jakie człowiek niekiedy nosi w swoim sercu.
Maria staje u stóp Jezusa w pokornej postawie służby, jak to uczyni sam Nauczyciel podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy – powiada nam czwarta Ewangelia – „wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi” (J 13, 4-5), abyście – powiedział – „i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (w. 15): regułą wspólnoty Jezusa jest reguła miłości, która potrafi służyć aż po dar z życia. I zapach roznosi się: „dom napełnił się – pisze Ewangelista – wonią olejku” (J 12, 3). Znaczenie gestu Marii, który jest odpowiedzią na nieskończoną miłość Boga, obejmuje wszystkich biesiadników; każdy gest miłości i autentycznej pobożności wobec Chrystusa nie pozostaje sprawą osobistą, nie dotyczy jedynie relacji pomiędzy jednostką i Panem, ale dotyczy całego ciała Kościoła, jest „zaraźliwy”: napawa miłością, radością, światłem.
„Przyszło do swoje własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1,11): gestowi Marii przeciwstawiają się postawa i słowa Judasza, który, pod pretekstem pomocy dla biednych, ukrywa egoizm i fałsz człowieka zamkniętego w sobie, przykutego do chciwości posiadania, który nie pozwala się owiać dobrym zapachem Bożej miłości. Judasz kalkuluje tam, gdzie nie można kalkulować, wchodzi z małostkowym sercem tam, gdzie jest miejsce miłości, daru, całkowitego oddania. A Jezus, który do tej chwili zachowywał milczenie, ujmuje się za gestem Marii: „Zostaw ją! Przechowywała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu” (J 12, 7). Jezus rozumie, że Maria zrozumiała miłość Boga i wskazuje, że zbliża się już Jego „godzina”, „godzina”, w której miłość znajdzie swój najwyższy wyraz na drzewie krzyża: Syn Boży oddaje samego siebie, ażeby człowiek miał życie, zstępuje w otchłań śmierci, by zanieść człowieka na wyżyny Boga, nie lęka się upokorzyć „stając się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej' (Fl 2, 8). Św. Augustyn w kazaniu, w którym komentuje ten fragment Ewangelii, kieruje do każdego z nas, w ponaglających słowach, wezwanie do wkroczenia w ten krąg miłości, naśladując gest Marii i konkretnie idąc za Jezusem. Pisze Augustyn: „Każda dusza, która pragnie być wierną, przyłącza się do Marii w namaszczeniu cennym olejkiem nóg Pana… Namaść nogi Jezusa: idź śladami Pana, wiodąc godne życie. Osusz nogi włosami: jeśli ci zbywa, daj to biednym, a osuszysz nogi Pana” („In Iohannis evangelium”, 50, 6).
Drodzy bracia i siostry! Całe życie czcigodnego Jana Pawła II upłynęło pod znakiem miłości, zdolności dawania się w sposób wielkoduszny, bez zastrzeżeń, bez miary, bez kalkulacji. Tym, co nim powodowało, była miłość do Chrystusa, któremu poświęcił życie, miłość przeobfita i bezwarunkowa. I właśnie dlatego, że coraz bardziej zbliżał się do Boga w miłości, mógł stać się towarzyszem drogi współczesnego człowieka, rozsiewając w świecie woń miłości Boga. Kto miał radość znać go i stykać się z nim, namacalnie przekonać się mógł, jak żywe była w nim pewność „oglądania dobroci Pańskiej w ziemi żyjących”, jak słyszeliśmy w Psalmie responsoryjnym (26/27,13); pewność, która towarzyszyła mu w ciągu całego życia i która w sposób szczególny wyraziła się w ostatnim okresie jego pielgrzymowania na tej ziemi: postępująca słabość fizyczna bowiem nigdy nie nadszarpnęła jego wiary jak skała, jego świetlanej nadziei, jego żarliwej miłości. Pozwolił się spalać dla Chrystusa, dla całego świata: jego cierpienie było cierpieniem znoszonym do końca z miłości i z miłością.
W homilii na XXV rocznicę swego pontyfikatu, wyznał, że w momencie wyboru silne odczuł w swym sercu pytanie, jakie skierował Jezus do Piotra: „Miłujesz Mnie, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”(J 21, 15-16); i dodał: „Każdego dnia odbywa się w mym sercu ten dialog, a w duchu wpatruję się w to łaskawe spojrzenie zmartwychwstałego Chrystusa, które ośmiela, aby jak Piotr ze świadomości swej ludzkiej ułomności ze spokojem odpowiadał: «Panie, Ty wiesz... Ty wiesz, że Cię kocham», a potem podejmować zadania, jakie On sam przed nami stawia” (16 października 2003). Są to słowa brzemienne w wiarę i miłość, miłość Boga, który wszystko zwycięża!
[po polsku:] Na zakończenie pragnę pozdrowić obecnych tu Polaków. Gromadzicie się licznie wokół grobu Czcigodnego Sługi Bożego ze szczególnym sentymentem, jako córki i synowie tej samej ziemi, wyrastający w tej samej kulturze i duchowej tradycji. Życie i dzieło Jana Pawła II, wielkiego Polaka, może być dla Was powodem do dumy. Trzeba jednak byście pamiętali, że jest to również wielkie wezwanie, abyście byli wiernymi świadkami tej wiary, nadziei i miłości, jakich on nieustannie nas uczył. Przez wstawiennictwo Jana Pawła II niech was zawsze umacnia Boże błogosławieństwo.
Kiedy kontynuujemy sprawowanie Eucharystii, przygotowując się na przeżywanie chwalebnych dni męki, śmierci i zmartwychwstania Pana, zawierzmy się z ufnością – za przykładem czcigodnego Jana Pawła II – wstawiennictwu Najświętszej Dziewicy Maryi, Matki Kościoła, ażeby wspierała nas w zaangażowaniu, ażeby być w każdej okoliczności niestrudzonymi apostołami Jej boskiego Syna i Jego miłosiernej miłości. Amen!
Skomentuj artykuł