Bp Osial: Kościół nie udźwignie ciężaru finansowania religii przy parafii. A nauczyciele stracą pracę i utrzymanie

Bp Wojciech Osial. Fot. BP KEP
KAI / mł

Jeśli rząd zredukuje religię do jednej godziny tygodniowo, Kościół nie udźwignie ciężaru sfinansowania drugiej godziny w parafiach. Pracę i utrzymanie mogą też stracić katecheci. To wpłynie bardzo negatywnie na ich osobiste życie i losy ich rodzin – mówi w wywiadzie dla KAI bp Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski.

Według ostatnich danych zebranych przez Komisję Wychowania Katolickiego KEP na lekcje religii chodzi średnio 80% dzieci i młodzieży. Ale w samych liceach widoczny jest duży spadek uczestnictwa, nawet poniżej 30%. Kościół ma powód do niepokoju?

- Musimy pamiętać, że frekwencja na zajęciach jest bardzo zróżnicowana. Z naszych statystyk, które prowadzimy każdego roku, wynika, że ogólna frekwencja w roku 2023/2024 w skali całego kraju wynosi 79%. To chcę mocno podkreślić jako pozytywny obraz. Ale jest zróżnicowanie, inaczej jest w Polsce centralnej czy północno-zachodniej, a inaczej w Polsce południowej i wschodniej. Inaczej jest w wielkich miastach, a inaczej w małych miejscowościach i na wioskach.

Niska frekwencja w szkołach średnich budzi niepokój

We wspomnianych liceach czy szkołach średnich też jest inaczej. Tutaj jest niska frekwencja. I to jest powód do niepokoju. W skali całego kraju sytuacja wygląda następująco: licea ogólnokształcące (57%), technika (62%), szkoły branżowe I stopnia (59%). W wielu diecezjach godziny lekcji religii są już zredukowane za zgodą biskupów diecezjalnych. Każda rezygnująca osoba powinna być dla nas pytaniem i powodem do refleksji.

DEON.PL POLECA

Spadek frekwencji to wynik świadomej decyzji światopoglądowej czy koniunkturalizm?

- Przyczyny rezygnacji z lekcji religii są bardzo złożone. Część uczniów rezygnuje z katechezy dlatego, że istnieje taka możliwość rezygnacji. Uczniowie są obciążeni wieloma zajęciami, obowiązkami i rezygnują. Jeśli na coś nie muszę chodzić, a mogę mieć czas wolny, to jest duża pokusa, aby to uczynić. Przypuszczam, że gdyby uczniowie młodzi mieli sposobność rezygnacji z innych przedmiotów, to pewnie też niektórzy z nich by się wypisywali. Jednak to wypisywanie się nie zawsze oznacza wypierania się Boga i wiary. Trzeba widzieć sytuację: gdy lekcja religii jest na ostatniej godzinie lekcyjnej, to uczeń, nie chcąc potem dłużej czekać na kolejny autobus, rezygnuje z zajęć z religii. Inni wypisują się dlatego, że koledzy się wypisali. Są i takie sytuacje, gdy uczniowie mówią, że zajęcia są nudne. Tutaj musimy uderzyć się pięścią we własną pierś. Uczniowie mają prawo, aby lekcje miały wysoką jakość nauczania, powinny przyciągać i budzić zainteresowanie odbiorców.

Niepokoją zapowiedzi nowego kierownictwa ministerstwa edukacji o skróceniu z 2 do 1 liczby godzin lekcji religii płatnej z budżetu państwa, ich przesunięciu na pierwsze lub ostatnie godziny w planie oraz nie wliczaniu religii do średniej ocen?

- W oświadczeniu z 13 lutego Komisja Wychowania Katolickiego wyraziła sprzeciw wobec planowanych zmian. Podkreślę, że wszelkie zmiany odnośnie do organizacji lekcji religii winny dokonywać się zgodnie z obowiązującym prawem i w porozumieniu z Kościołami i związkami wyznaniowymi. Tak mówią dokumenty. Obecność lekcji religii określa co prawda Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach, ale trzeba pamiętać, że zostało ono wydane na podstawie delegacji ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty z późniejszymi zmianami. W ustawie zaś postanowiono, że rozporządzenie określające warunki i sposób organizowania nauki religii ma być wydane przez ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania „w porozumieniu z władzami Kościoła Katolickiego i Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz innych kościołów i związków wyznaniowych”.

Boli niepewność, brak terminów planowanych przez rząd zmian

Uważam, że przy wszelkich zmianach potrzebny jest dialog, trzeba razem usiąść do stołu, spokojnie merytorycznie rozmawiać, dyskutować, argumentować swoje stanowisko. Bardzo boli niepewność, brak terminów i dat co do planowanych zmian, choćby dat przybliżonych. Jest dużo emocji. Trzeba też widzieć głosy sprzeciwu napływające z różnych środowisk, chociażby od nauczycieli religii. Protestuje niedawno powstałe Stowarzyszenie Katechetów Świeckich. Tych różnych głosów jest dużo.

Pojawia się też znowu postulat, aby lekcja w szkole miała charakter religioznawczy, a tylko w parafii odzwierciedlała nauczanie danego Kościoła czy związku wyznaniowego.

- Mamy w świecie dwa różne rozwiązania w spojrzeniu na lekcję religii. Zasadnicza różnica przebiega pomiędzy modelem wyznaniowym i religioznawczym. W Polsce mamy model wyznaniowy ukształtowany na drodze porozumień pomiędzy stroną państwową i konkretnym wyznaniem. Drugi model religioznawczy podlega kompetencjom władz oświatowych i państwowych. Nasz model jest zagwarantowany przez Konkordat. Art. 12 określa, że szkoła jest odpowiedzialna za organizacje lekcji, metodykę, dyscyplinę pracy nauczycieli, a Kościół lub związek wyznaniowy jest odpowiedzialny za treści programowe, materiały dydaktyczne, dobór kadr. Ten polski model jest dobry. Warto natomiast zastanowić się, czy i jak zwiększyć rys religioznawczy i kulturowy w obecnym naszym wyznaniowym modelu.

Jeśli Ministerstwo zredukuje religię do jednej godziny tygodniowo, Kościół na prośbę rodziców uzupełni drugą godzinę zajęciami w salkach parafialnych?

- Gdyby tak nastąpiło, to koniecznie trzeba będzie wszystko przemyśleć. Na pewno nie będzie brakowało trudności.

Kościół nie udźwignie ciężaru finansowania religii przy parafii

Kto poniesie koszty tych zajęć?

- Kościół nie udźwignie ciężaru finansowego. Trzeba będzie poważnie zastanowić się nad kształtem tej katechezy. Mamy już formy takiej katechezy, kiedy przygotowujemy w parafii do sakramentów. Ta katecheza opiera się na wolontariacie. Na pewno trzeba szukać animatorów, osób zaangażowanych we wspólnotach i ruchach religijnych. Papież Franciszek zachęca do ustanawiania katechistów. Prace nad dokumentem przygotowującym taką posługę w Polsce są już podjęte przez Komisję Wychowania Katolickiego.

Co z katechetami? Już teraz jest ich coraz mniej. Decyzja MEN o skróceniu godzin ograniczy ich zatrudnienie?

- Musimy pamiętać o nauczycielach religii. Obecnie uczących jest ponad 28 tysięcy. Oni o połowę mogą stracić pracę i utrzymanie. To są dramaty tych ludzi. Kościół jest z nimi i pamięta o nich. W najgorszym przypadku powinni być objęci okresem przejściowym, ochronnym. Utrata pracy wpłynie bardzo negatywnie na ich osobiste życie i losy ich rodzin. Trzeba dodać, że są dobrze przygotowani do swojej pracy, posiadają odpowiednie wykształcenie zgodne ze standardami wyznaczonymi przez ministerstwo. Koniecznie trzeba zauważyć wszystkie ich lęki i obawy. Kościół na pewno chce bronić nauczycieli. Kościół będzie pomagał według swoich możliwości. Musimy mieć też na uwadze, że zaczyna nam brakować nauczycieli religii. Ufam, że wszystkiemu uda się jakoś zaradzić.

Co dalej z zapowiadanym wprowadzeniem obowiązku wyboru religii lub etyki?

- Temat był podejmowany za poprzedniego rządu, ale nie został sfinalizowany. Obecnie mamy obowiązujący zapis, że uczeń może uczęszczać na lekcje religii lub etyki albo z nich po prostu zrezygnować. Osobiście uważam, że uczeń nie chodzący na lekcję religii powinien mieć zajęcia z etyki. Te dwa przedmioty są potrzebne, gdyż stanowią ogromne wsparcie w wychowaniu ogólnym człowieka. Każdy uczeń powinien mieć jakieś podstawowe wychowanie do wartości.

By religia miała sens, nauczyciele powinni budować relacje z młodymi

Co zatem powinno się zrobić, aby polska młodzież nie rezygnowała z zajęć religii?

- Trzeba uczyć się nowego spojrzenia na młodzież. Na pewno filozofia przymusu czy strachu nie funkcjonuje. Dzisiaj trzeba być blisko młodych, trzeba budować z nimi relacje, więzi. U podstaw budowania wszelkiego nauczania powinno być budowanie wspólnoty i nawiązywanie więzi z uczniami. Tam jest większa szansa na dobre owoce katechizacji, gdzie udaje się zbudować dobrą atmosferę, więzi i zaufanie. To nastąpi, kiedy zaczniemy słuchać młodych, kiedy będziemy ich traktować podmiotowo. Trzeba dać czas i nie osądzać. Bardzo duża część młodych w głębi serca szuka Boga. Oni mają swoje problemy i swoje marzenia. Mają też swoje wizje Kościoła. Nie oznacza to, że teraz oni powinni zmieniać wszystko i budować po swojemu. Oni wiele widzą. Słuchając ich, my wszyscy w swoim działaniu możemy stawać się jeszcze bardziej ewangeliczni. To nie będzie sprzeczne z doktryną, ale młodzi mogą pokazać nam nowe przestrzenie, których nie widzimy lub nawet których się boimy. Biskup, ksiądz, katechetka - wszyscy musimy otworzyć się na młodych.

Nie oceniamy wiary, ale oceniamy wiedzę

W szkole oczywiście jakość zajęć musi być jak najlepsza. Dużo zależy od nauczyciela religii. Merytorycznie musi być najwyższy poziom zajęć, ale musi też być pedagogiczna miłość. Nie wolno bać się trudnych pytań, trzeba o wszystkim rozmawiać. Konieczny jest też dialog religii z kulturą, historią, otaczającym nas nowym światem, który ciągle się zmienia.

Lekcje religii muszą lepiej odpowiadać na wyzwania współczesnego kształcenia i wychowania do życia opartego na wartościach chrześcijańskich?

- Nauczanie religii katolickiej w szkole ma charakter wyznaniowy i oczywiste jest, że są przekazywane treści nauki wiary. Ale koniecznie trzeba pamiętać, że lekcja religii w szkole to przekaz wiedzy, kształtowanie postaw. W szkole na religii nie oceniamy wiary, ale oceniamy wiedzę, umiejętności, aktywność, pilność i sumienność ucznia. Powtórzę, nie oceniamy wiary i praktyk religijnych. Takie są nasze zasady oceniania. Trzeba natomiast postawić pytanie o samą naturę lekcji religii – czy należy zachować jej dotychczasowy charakter, czy trzeba mocniej zaakcentować jej rys kulturowy, społeczny, historyczny i religioznawczy, czyli pokazać jeszcze mocniej religię katolicką w jej wielorakich relacjach z historią i współczesnością.

KAI / mł

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bp Osial: Kościół nie udźwignie ciężaru finansowania religii przy parafii. A nauczyciele stracą pracę i utrzymanie
Komentarze (17)
AB
~A B
14 maja 2024, 13:47
Dziwne, chodziłam na religię do salki przykościelnej i było dobrze. Nie wiem dlaczego lekcje religii muszą być koniecznie w szkole? Chyba chodzi jak zwykle o kasę!
RG
~Robert Gawron
15 maja 2024, 10:05
Chodziłem na religię najpierw do salki, a potem już normalnie do szkoły. W salce było fatalnie: zimno, ciasno, zajęcia organizowane po lekcjach - tak że nigdy nam się nie chciało tam chodzić. Proboszcz czasami wykorzystywał katechezę aby dzieci sprzątały obejście kościoła. Natomiast w szkole nauka była "prawdziwa" i lekcje religii były OK. Było takie wrażenie że to są prawdziwe lekcje i prawdziwa nauka, a nie jakieś niewiele znaczące kółko zainteresowań. Katecheci w szkole się starali, zresztą tam byli pod nadzorem dyrekcji szkoły, wychowawców klas i innych nauczycieli. Katecheta nie mógł już na ucznia krzyczeć i go obrazić, jak w salce - bo zaraz interweniowała wychowawczyni. Bardzo dobrze pamiętam lekcje religii właśnie w szkole.
PR
~Ppp Rrr
6 marca 2024, 07:07
A czy religii nie powinien prowadzić KSIĄDZ w ramach swoich normalnych obowiązków? Katechetów cywilnych trzeba zatrudnić, ale kiedy ja chodziłem do szkoły - robili to księża. Zatem koszt religii w salce przykościelnej jest równy kosztowi prądu na oświetlenie salki. Swoją drogą, dzieci naprawdę są mocno przeciążone nauką, więc raczej mało kto by chciał na taką religię chodzić - po prostu z braku czasu i sił. Pozdrawiam.
RR
~Roman Roztoka
7 marca 2024, 10:25
Na katechezie w jakiejś tam salce musieliby być obecni również rodzice. Żaden katecheta nie podejmie się uczyć bez rodziców, ze względu na bezpieczeństwo swoje własne i dzieci
KA
~karol ach karol
6 marca 2024, 07:05
młodzież zatęskni za katechezą i sama zbierze niezbędne fundusze
GL
~Grzegorz Lasocki
6 marca 2024, 02:07
Trzeba wybrać na wójtów i sołtysów takich ludzi, którzy bedą finansowali dodatkowe godziny religii w szkołach, które im podlegają. W Małopolsce i na Podkarpaciu nie powinno być to żadnym problemem.
HB
~Hela Bertz
5 marca 2024, 23:32
W PRL-u, gdy brzydcy komuniści zabrali majątki, udźwignął, a teraz, gdy majątki wróciły, nie udźwignie? Coś tu śmierdzi.
JB
~Jakub Berg.
5 marca 2024, 17:24
"Nie oceniamy wiary i praktyk religijnych". Czyżby? Dziecko w mojej rodzinie od katechetki dowiedziało się, że nie wiadomo, czy zostanie dopuszczone do I Komunii, bo jedno ze starszego rodzeństwa nie przystąpiło do Bierzmowania. Więc teoria jedno, praktyka drugie. I nie jestem przeciwnikiem katechizacji w szkole. Jestem przeciw nadużyciom jak wyżej.
GG
~Ginter Gross
6 marca 2024, 08:25
Wzruszający argument, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
MK
~Marzec Kwiecień
5 marca 2024, 16:33
Przedsiębiorca jak nie daje rady to zawiesza działalność, zgłasza upadłość konsumencką , bankrutuje.
PG
~Piotr Gryfin
5 marca 2024, 14:28
"Kościół nie udźwignie ciężaru finansowania religii przy parafii." Ciekawe... Czyli Kościół nie udźwignie ewangelizacji. No tak, przecież musi budować hotele, remontować pałace biskupie i inwestować w nowe, głośniejsze dzwony na osiedlach mieszkaniowych. A to nie są tanie rzeczy... Dziwne tylko, że do takich wniosków nie doszli chrześcijanie w I w n.e. Mogliby zgłosić się do cesarza po subwencje...
AM
~Alicja M.M.
5 marca 2024, 13:38
Czy Kościół nie udźwignie tej jednej godziny przy parafii? Kto to jest – Kościół? Jeśli my, wierzący, którzy posyłamy dzieci na rozmaite płatne zajęcia dodatkowe, sportowe, hobbistyczne, na korepetycje, to nasuwa się pytanie: czy nie chcielibyśmy z własnych kieszeni sfinansować tej jednej godzinki własnemu dziecku? Dla mnie to nie jest pytanie retoryczne, moja osobista odpowiedź jest dosyć brutalna. Poznałam katechetów świetnych i marnych (tak samo, jak nauczycieli wszelkich innych przedmiotów). Finansowałabym, gdyby katecheza miała bardzo dobrą jakość. Z chęcią i z nadwyżką finansową (za kogoś, kogo nie stać). Natomiast u nauczyciela, który prowadzi katechezę byle jak, czy co gorsza, antykatechezę (i to się zdarza), absolutnie nie.
AR
Awdotia Romanowa
5 marca 2024, 13:07
Kościół nie udźwignie ciężaru finansowania drugiej lekcji religii? Chyba tylko dlatego, że księża są przyzwyczajeni do otrzymywania pieniędzy za każdą czynność. Za udzielenie sakramentów -co łaska nie mniej niż....Za wydanie dokumentu -j.w. Na mszy-taca. Pogrzeb-kilkaset złotych wleci. Do tego kolęda, za intencje mszalne i inne. Z budżetu państwowego korzystają hojnie. Podatków dochodowych nie płacą jak zwykły człowiek. Wciąż mało, mało, mało. Na marginesie - setki osób traci pracę w innych sektorach i nikt się o tych ludzi nie upomina. Katecheci to ludzie jak wszyscy inni, będą musieli znaleźć sobie inną pracę jak np. informatycy zastępowani przez AI.
GG
~Ginter Gross
6 marca 2024, 08:29
Ale tak jest wszędzie. Mam prawosławną teściową i ta nie może się nachwalić katolickich duchownych za ich pełne taktu podejście do kwestii finansowych.
KK
~karol karol
7 marca 2024, 06:16
Wzruszający argument, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
AR
Awdotia Romanowa
7 marca 2024, 08:19
Jeśli jest prawosławna to pewnie od niej księża katoliccy nie wyciągają pieniędzy. Moje doświadczenia jako katoliczki są zupełnie inne. Poza tym- to że tak jest wszędzie to nie znaczy że jest dobrze. To tylko oznacza, że patologia jest powszechna.
LH
~Leon Hedwig
16 marca 2024, 15:17
a jaka tam z pani znowu katoliczka. widać po pani licznych wypowiedziach, jak pani traktuje kościół katolicki