Burundi: polityczny chaos i fala uchodźców
Pogłębia się chaos w Burundi. W wyniku napiętej sytuacji politycznej kraj opuściło w tych dniach co najmniej 50 tys. mieszkańców. Dominują wśród nich ludzie ubodzy i kobiety z dziećmi. Uciekinierzy chronią się w Tanzanii, Demokratycznej Republice Konga i Rwandzie.
Krajowe Caritas w tych państwach proszą o pomoc podkreślając, że same nie są w stanie sprostać problemowi. Także Światowy Program Wyżywienia apeluje o dodatkowe fundusze, by stawić czoła kolejnemu kryzysowi humanitarnemu. Szacuje się, że w ciągu najbliższych miesięcy liczba burundyjskich uchodźców może wzrosnąć nawet pięciokrotnie.
Kolejną falę migracji sprowokowała fala protestów przeciwko kandydaturze Pierre’a Nkurunzizy na prezydenta. Sprawuje on już ten urząd przez dwie kadencje, zatem jego wybór po raz trzeci byłby niezgodny z obowiązującą konstytucją. Wybory zaplanowano na czerwiec, jednak przedwczoraj doszło do nieudanego puczu, który miał obalić prezydenta.
Już wcześniej Kościół apelował o przeprowadzenie uczciwych wyborów, a teraz wzywa do dialogu i zadbania o dobro wspólne, a także do modlitwy za pogrążony w chaosie kraj. Istnieją poważne obawy, że obecne napięcia mogą przekształcić się w kolejną wojnę, a dopiero w 2005 r. w Burundi zakończył się konflikt wykrwawiający ten kraj przez 12 lat, od 1993 r.
- Sytuacja humanitarna jest bardzo poważna - podkreśla wicedyrektor Caritas Rwandy wskazując, że wśród uciekinierów przeważają ludzie ubodzy, którzy nie mają żadnych środków, by zapewnić sobie przyszłość. W minioną niedzielę w kościołach całej Rwandy odbyła się zbiórka ubrań i funduszy na wsparcie Burundyjczyków. - Robimy co możemy, by uniknąć większej tragedii, jednak potrzebujemy konkretnego wsparcia wspólnoty międzynarodowej - podkreśla ks. Emmanuel Rubagumya. Wskazuje on, że rosnąca liczba uchodźców może doprowadzić do poważnego wzrostu napięcia w regionie Wielkich Jezior, który już i tak jest naznaczony wieloma nierozwiązanymi od lat problemami.
Skomentuj artykuł