Chilijski episkopat podał się do dymisji po głośnej sprawie tego księdza. Teraz musi wypłacić ofiarom olbrzymie odszkodowanie
Archidiecezja Santiago de Chile nie będzie odwoływać się od wyroku sądu apelacyjnego w tym mieście nakazującego jej wypłatę odszkodowań dla ofiar wykorzystywania seksualnego, jakiego dopuścił się były już dziś ksiądz Fernando Karadima.
W ogłoszonym komunikacie władze archidiecezji przyznały, że "wyrok ten stanowi ważny krok na naszej drodze przywracania sprawiedliwości i zaufania do naszego Kościoła w Santiago, gdyż bezpośrednio wskazuje błędy, jakie popełniliśmy w tej sprawie".
I choć wyrok wyklucza, że archidiecezja kryła przypadki wykorzystywania, to przypisuje jej odpowiedzialność za "błędy, które uznawaliśmy od początku: sposób, w jaki potraktowaliśmy skargi przedstawione przez powodów, niewłaściwą ich ocenę i brak towarzyszenia ofiarom".
Urodzony w 1930 r. ks. Fernando Karadima był powszechnie znanym i szanowanym duszpasterzem. Uważał się za duchowego syna księdza-społecznika św. Alberta Hurtado. Bronił praw człowieka w czasie dyktatury gen. Augusto Pinocheta. Uchodził za autorytet młodzieży pomagającej ubogim. Wychował około 50 kapłanów, w tym kilku biskupów. Przez wielu uważny był za świętego.
Gdy więc kilku młodych mężczyzn z parafii Najświętszego Serca Jezusowego w dzielnicy Providencia w Santiago de Chile, gdzie był proboszczem, złożyło zeznania obciążające go jako pedofila, początkowo nikt nie chciał w nie wierzyć.
Także arcybiskup Santiago w latach 1998-2010, kard. Francisco Javier Errázuriz przyznał po latach, że nie uwierzył w pierwsze oskarżenia właśnie z powodu "opinii świętości", jaka otaczała ks. Karadimę. Nie podjął dochodzenia, gdyż prawo kościelne nakazuje je rozpocząć, gdy zarzuty są co najmniej prawdopodobne. Ponadto był przeświadczony, że ofiary nie milczałyby przez lata, już jako ludzie dorośli, o doznanych nadużyciach. Zaprzeczył jednocześnie, jakoby jego intencją było krycie nadużyć, uznał jedynie, że nie ma na nie dowodów. Później jednak, gdy poważne zarzuty wobec ks. Karadimy zostały publicznie przedstawione, poprosił duchownego, by zrezygnował, jednak ten się bronił. W końcu kardynałowi udało się go do tego przekonać i w 2006 r. ks. Karadima przestał być proboszczem.
Zgodnie z obowiązującymi w Kościele procedurami sprawę przekazano do zbadania Kongregacji Nauki Wiary, która w styczniu 2011 r. uznała winę duchownego i nałożyła na niego dożywotnią suspensę (zakaz sprawowania funkcji kapłańskich). Kilka miesięcy później odrzuciła jego odwołanie, w którym utrzymywał, że nie popełnił zarzucanych mu czynów. 28 września 2018 r. papież przeniósł ks. Karadimę do stanu świeckiego.
Skomentuj artykuł