Co dzieje się teraz z ks. Eugeniuszem Makulskim, kustoszem z Lichenia?
Dziennikarze próbowali skontaktować się z kapłanem. Oto, co udało im się ustalić.
Tekst opublikowany na łamach Onetu pokazuje, jak funkcjonuje sanktuarium w Licheniu. To jednak tylko tło. Dziennikarze próbowali bowiem dociec, co dzieje się teraz z ks. Eugeniuszem Makulskim oskarżonym o czyny pedofilskie przez jednego z pokrzywdzonych, który wypowiedział się w dokumencie "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich.
Dziennikarze opisują, jak wizerunki ks. Machulskiego zostały zasłonięte na terenie sanktuarium. "Faktycznie. Ogromny obraz przykryty jest folią. Nie ma przy nim żadnej kartki z wyjaśnieniami. Gdyby ktoś nie wiedział, co na nim umieszczono, nie łączyłby nawet tego faktu z dokumentem Sekielskich. Eugeniusz Makulski został na nim uwieczniony wraz z postaciami symbolicznymi, takimi jak górnik, hutnik czy robotnik, po prawej stronie stajenki. I to właśnie prawa strona jest zakryta podwójną warstwą folii. Na obrazie kustosz w rękach trzyma makietę bazyliki. W odróżnieniu od reszty namalowanych osób, nie patrzy w stronę stajenki. Uśmiecha się w kierunku oglądających" - czytamy w reportażu.
To kolejny zasłonięty wizerunek kapłana. Pierwszy był pomnik Jana Pawła II oraz ks. Makulskiego stojący przed bazyliką.
"W Kościele był system ukrywania przestępców. Jako ksiądz chciałbym oczyszczenia" >>
Reporterzy Onetu przypominają wiadomości z 2004 roku, kiedy to dziennikarze "Wprostu" dotarli do informacji, że w zbiórce pieniędzy na budowę sanktuarium brali udział kuzyni oraz kuzynki Makulskiego, co pozwoliło im znacznie się wzbogacić. Pojawiła się również informacja z której wynikało, że kustosz sanktuarium pozostawał w związku ze swoim kierowcą.
"Prawnik marianów napisał później dziennikarzom, że kierowca rozpowszechniał kłamstwa, mszcząc się na duchownym za zwolnienie z pracy. Jeszcze przed publikacją artykułu Makulski został odwołany ze stanowiska kustosza bazyliki" - czytamy w tekście Onetu.
Przed publikacją tekstu Onetu ks. Makulski został odwołany ze stanowiska kustosza bazyliki.
Rzecznik marianów Piotr Kieniewicz, którego reporterzy zapytali postępowanie prowadzone w sprawie ks. Makulskiego odpowiedział: "Zawartość pisma ze Stolicy Świętej jest obłożona rygorem poufności, zatem nie ma możliwości, żebym ujawniał lub komentował zawartość tego dokumentu. Nie mogę powiedzieć nic więcej niż to, co zawarliśmy w komunikacie. Głęboko ubolewamy nad tym, co się stało i staramy się wyjść naprzeciw tym, których zawiedliśmy. Staraliśmy się uczynić wszystko, co było dobre i konieczne w ramach obowiązującego wówczas prawa".
Dziennikarze próbowali skontaktować się z ks. Makulskim oficjalną drogą. "Okazało się jednak, że nawet on sam nie może teraz publicznie zabrać głosu, mimo że z dnia na dzień jest w coraz gorszym położeniu" - czytamy w tekście. Jak poinformował rzecznik zgromadzenia: "Ksiądz nie ma pozwolenia na kontakt z mediami".
W prokuraturze okręgowej w Koninie nie ma informacji o wszczęciu jakiegokolwiek postępowania: "Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń dotyczących pedofilii. Wszystko jest tak, jak przedstawiono w oświadczeniu księży marianów. Jeżeli zgłoszenia były, to szły do Stolicy Apostolskiej" - powiedział rzecznik prokuratury Marek Kasprzak.
"Nie ma go, bo jeszcze nie czuje się dobrze. Ale nawet jeśli go przywiozą, raczej nie będzie rozmawiał. Chociaż raczej powinien. Jeśli ktoś kogoś oskarża, to on powinien wyjść i coś powiedzieć" - mówi jeden z pracowników domu spokojnej starości księży marianów.
W domu spokojnej starości księdza Makulskiego nie ma już od pewnego czasu. Jak wynika z wiadomości uzyskanych przez dziennikarzy, jest poważnie chory, przeszedł amputację nogi. "Porusza się głównie na wózku". Jeden z rozmówców poinformował także, że ksiądz przebywa aktualnie w swoich rodzinnych stronach, wyjechał przed miesiącem. "Wtedy doszło do pogorszenia jego zdrowia".
Skomentuj artykuł