Czy można mówić o in vitro bez emocji?

Czy można mówić o in vitro bez emocji?
(fot. Pontificia Universidad Católica de Chile / Foter.com / CC BY-SA)
KAI / mm

Debata publiczna nt. in vitro jest bardzo emocjonalna a nie racjonalna - stwierdził dr hab. Michał Królikowski, członek Zespołu Ekspertów Episkopatu Polski ds. Bioetycznych, podczas konferencji na temat in vitro, która odbyła się 26 października na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego.

"Sama debata jest miejscem zapalnym, sam problem jest miejscem zapalnym, udział w tej debacie niezależnie od funkcji, którą się w niej pełni - kosztuje" - podkreślił Królikowski. Prelegent przedstawił argumentację, którą posługują się politycy: "Dlaczego ma być prawo do in vitro? Bo nie można zgodzić się na dramat rodziców, którzy nie mogą mieć dziecka. Dlaczego ma być aborcja? Bo nie możemy zgodzić się na dramat kobiety, która jak urodzi to dziecko, to nie będzie widzieć swoich dzieci. Bo tak oślepnie. Nie możemy zmusić jej do heroizmu, to jest nieludzkie" - przytaczał argumenty polityków dr hab. Królikowski dodając, że argumenty personalistyczne, normatywne przegrywają z oddziaływaniem na emocje.

Abp Henryk Hoser mówi o dwóch podejściach do bioetyki. Jedno, zakłada stałość odniesień, istnienie stałych wartości niezmiennych, wynikających z faktu natury człowieka - niezmiennej i stałej. A drugie, oparte na zupełnie zmiennych odniesieniach, które zmieniają się z sytuacji na sytuację, z roku na rok. "Jan Paweł II domagał się antropologii integralnej, w przeciwieństwie do coraz częściej stosowanej antropologii redukcjonistycznej, która sprowadza człowieka do jednego aspektu, a nie rozwijającego jego multipotencjalność" - powiedział abp Hoser.

DEON.PL POLECA

Bp Józef Wróbel przypomniał, że pełnego uszanowania dziecko domaga się już w samym procesie przekazywania mu życia. W naturalnym akcie rodzicielskim każde z małżonków czyni dla niego dar z siebie. Uszanowanie godności dziecka winno wyrażać się w traktowaniu go jako celu samego w sobie, a nie środka do tego celu. "Jeżeli uwzględni się dążenie do posiadania dziecka przy pomocy wszelkich metod, w tym in vitro, pojawiają się wątpliwości, czy dziecko jest chciane dla niego samego, czy też jest potrzebne jego rodzicom" - tłumaczył bp Wróbel.

Prof. Andrzej Kochański z Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej PAN w Warszawie przytoczył podczas swego wystąpienia m.in. wyniki badań z pracy naukowej na temat wzrostu częstości występowania niepełnosprawności intelektualnej u dzieci z ART (w wyniku zastosowania technik wspomaganego rozrodu - przyp. KAI)". W badaniach tych odnotowano także wzrost liczby zachowań na ostrą białaczkę limfatyczną (nowotwór) u dzieci poniżej 3. roku życia urodzonych z ART w Szwecji i Grecji. Nie wszystkie zaburzenia odnotowuje się w rejestrach wad. Z badań na zwierzętach i ludziach można stwierdzić jednoznacznie podobieństwa w przekazywaniu zaburzeń na następne pokolenia, występowanie wad rozwojowych, niepełnosprawności i skłonności do nowotworów - wyjaśniał Kochański.

Prof. Stanisław Cebrat z Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Wrocławskiego przedstawił jako wskazania do przeprowadzenia zapłodnienia in vitro nie tylko niepłodność kobiety lub mężczyzny, ale szereg argumentów o charakterze eugenicznym. Wśród nich pojawiają się takie, jak spełnianie wymagań rodziców co do genetycznego statusu dziecka, płci lub innych jego cech, jak np. brak słuchu. Częstym powodem jest też przełożenie ciąży na okres późniejszy, bardziej sprzyjający rodzicom lub scedowanie procesu ciąży na inną kobietę.

Prof. Cebrat porównał też, że koszty przyjęcia porodu z ciąży po poczęciu naturalnym szacuje się na ok. 1502 euro, a po ART - 4818 euro. Przy pojedynczych ciążach pewne defekty są o wiele częstsze niż po zapłodnieniu naturalnym. Rodzice przy in vitro powinni być informowani, że oczekują ciąży z podwyższonym ryzykiem. Nie ma takiej możliwości, aby częstotliwość występowania wad genetycznych u dzieci poczętych poprzez in vitro było takie same jak przy zapłodnieniu naturalnym, kiedy to dochodzi do naturalnej selekcji gamet, a nie poprzez przypadkowy wybór przy zapłodnieniu ART. Zdaniem prof. Cebrata, badania nad in vitro są nierzetelne, bo nie ma udokumentowanych przypadków z wadami genetycznymi tylu, ile wskazuje statystyka. Te przypadki są przemilczane i zamiatane pod dywan.

Ginekolog-położnik dr Maciej Barczentewicz, zajmujący się naprotechnologią - nowoczesna diagnostyką i leczeniem niepłodności - przytoczył dane WHO z grudnia 2012 roku, według których 1,9% kobiet nie może począć dziecka. Tylko 48,5 mln par na świecie ma problem, a nie jak przekonują zwolennicy in vitro - o wiele więcej. Zdaniem dr Barczentewicza, metody tradycyjne leczenia (np. chirurgiczne) są bardziej skuteczne w leczeniu niepłodności od in vitro.

Organizatorem konferencji był Zespół Ekspertów Episkopatu Polski ds. Bioetyki oraz Katedra Bioetyki i Etyki Społecznej Wydziału Teologicznego UO.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy można mówić o in vitro bez emocji?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.