Decyzja dot. "zakazanych piosenek" wywołała gorącą dyskusję. Oto najciekawsze komentarze
W jednej z polskich diecezji zapadła decyzja o stworzeniu specjalnej listy, na której znajdą się utwory, których nie można wykonywać w czasie liturgii. Zapytaliśmy internautów, jakie jest ich zdanie na ten temat.
O komentarz poprosiliśmy użytkowników grupy "Ostatnia Ławka" >>
Wśród komentujących znalazły się zarówno osoby, które twierdzą, że taki zakaz jest czymś dobrym i należy uporządkować sprawę, jak i zwolennicy tezy, że to kolejny zakaz, który w wielu przypadkach pozostanie martwy i utrwala tylko przekonanie, że chrześcijaństwo to religia nakazów.
"Już dawno Kościół powinien to zrobić. Liturgia to nie koncert życzeń ani miejsce dla nieliturgicznych utworów" - komentuje jeden z użytkowników.
W sukurs przyszła komentująca, która zaznaczyła, że:
"przydałby się, przynajmniej nie byłoby problemu "bo tak bardzo lubimy tą piosenkę" niezależnie czy związana jest ona z liturgią czy nie. Poza tym pieśni liturgiczne nie odwracają od głównego centrum przeżywania liturgii jakim jest spotkanie z Bogiem".
Inni zauważyli, że takie postanowienia już istnieją i nie warto mnożyć kolejnych zakazów:
"Sprawa jest prosta. W liturgii nie wolno wykonywać utworów nieliturgicznych. Są na to przepisy od dziesięcioleci. I ksiądz powinien je znać, umieć je objaśnić, a następnie wyegzekwować".
"Miejsce dla piosenek jest poza Liturgią - czyli żaden spis nie jest potrzebny bo wiadomo że nie ma na to miejsca" - czytamy w jednym z komentarzy.
"Zdecydowanie jest potrzebny. Niestety, wiele osób myli Mszę z jakąś tanią zabawą. Także wiele utworów aspirujących do miana muzyki liturgicznej jest miałka zarówno melodycznie jak i treściowo. Przez to osłabia się piękno Liturgii, które powinno jej towarzyszyć. Pytanie jak z egzekwowaniem tego wykazu, to może nie być łatwe" - napisał jeden z komentujących.
Problem egzekwowania zakazu pojawił się w innym komentarzu, w którym czytamy:
"Pytanie, jak to będzie egzekwowane? Bo są przepisy liturgiczne, a wiadomo, że teoria swoje, ludzie swoje niestety, czy tu nie będzie podobnie".
Przeciwnicy argumentowali, że kolejne mnożenie zakazów nie ma większego sensu:
"Dla mnie robienie specjalnego spisu co można a co nie można to trochę absurdalne. My w Europie mam wrażenie, że mamy własną wizję Kościoła, którą najchętniej wprowadzilibyśmy w całym Kościele. Też jestem przeciwnikiem grania piosenek o kwiatkach i motylkach w Kościele podczas ślubu, ale powinniśmy otworzyć się na nowe, piękne, wartościowe niestety niedoceniane pieśni. Moim zdaniem to ksiądz, albo organista powinni ostatecznie akceptować oprawę muzyczną, no bo w końcu to oni kończyli studia z muzyki kościelnej czy teologii. Dlatego róbmy wszystko, ale z głową, a będzie dobrze. Za dużo zakazów i nakazów nie jest dobre. Człowiek może się rozdrabniać na tym co może, a co nie może olewając przykazanie miłości czy Mszę. Więc roztropności".
Była także mowa o "wylewaniu dziecka z kąpielą":
"Z jednej strony, taki spis jest bardzo potrzebny. Sama czasem nie do końca się orientuję, na ile dana piosenka jest jeszcze dozwolona liturgicznie, a na ile nie, a w ferworze ślubnych przygotowań można naprawdę przeoczyć niektóre rzeczy. Z drugiej strony, dla wielu osób taka lista zakazana będzie kolejnym, bezsensownym zakazem Kościoła. Pytanie, czy nie wylejemy czasem taką listą dziecka z kąpielą. Wszak organista, czy ksiądz może spokojnie z narzeczonymi porozmawiać i powiedzieć, dlaczego pewne rzeczy w czasie liturgii nie są najlepszym pomysłem. Taka spokojna, rzeczowa rozmowa pomoże zrozumieć powód, a nie pozostanie jedynie kolejnym zakazem".
Z innej strony pojawiły się komentarze, które sugerowały, że wiele dotychczasowych pieśni wymaga usunięcia, bo nie są one zrozumiałe dla dzisiejszego odbiorcy i mogą zawierać teologiczne błędy:
"w liturgii? Jestem za. Tylko wykreślił bym także ze śpiewników kilka tradycyjnych, dobrze osłuchanych pieśni które jednak biją po oczach teologicznym odchyłem".
Więcej komentarzy znajdziecie w TYM >> wątku na grupie "Ostatnia Ławka".
Skomentuj artykuł