Francja: zatrzymano podejrzanego o napad na dom misjonarzy
Po prawie dobie od napaści na dom opieki dla misjonarzy w Montferrier-sur-Lez na poludniu Francji policja zatrzymała 26 listopada sprawcę tego czynu. Okazał się nim 47-letni bezrobotny, były spadochroniarz, który w przeszłości pracował w hospicjum jako pielęgniarz-pomocnik
24 listopada tuż przed godz. 22 do budynku wszedł ubrany na czarno mężczyzna, uzbrojony w nóż i broń palną i zaraz po północy wdarł się do jednego z pomieszczeń. Jedna z pracujących tam kobiet zdołała zawiadomić policję, napastnik jednak zdążył oddać całą serię strzałów do drugiej kobiety, zabijając ją, po czym zbiegł.
Budynek, w którym doszło do tragedii, jest 2-piętrowym domem opieki "Pod zielonymi dębami" dla emerytowanych kapłanów ze Zgromadzenia Misji Afrykańskich i w chwili napaści przebywało w nim prawie 60 pensjonariuszy. Znajduje się on ok. 10 km od Montpellier.
Prowadzący śledztwo w tej sprawie miejscowy prokurator Christophe Barret natychmiast odrzucił wersję zamachu terrorystycznego o podłożu islamskim. - Z braku jakichkolwiek elementów świadczących o powiązaniu z terroryzmem kierujemy podejrzenia na «ścieżkę lokalną», szukając kogoś, kto był związany z tym miejscem - oświadczył dziennikarzom.
Na wieść o zdarzeniu arcybiskup Montpellier Pierre-Mqarie Carré powiedział: "Życie trwa. Chcemy, aby było wiadome, że nie czujemy się zagrożeni. To samo zrobiliśmy po zabójstwie ks. Hamela [w lipcu br. koło Rouen - KAI]: stanąć mocno w obliczu sytuacji, nie tracić zaufania do innych, zachować roztropność, ale nie popadać w niepokój, iść nieustraszenie naprzód z sercami pełnymi pokoju". Według metropolity Montpellier w placówce tej przebywają w większości misjonarze w bardzo podeszłym wieku - od 75 do ponad 90 lat, którzy przeżyli wielki wstrząs, gdy dowiedzieli się, co się stało.
Skomentuj artykuł