Grzegorz Kramer SJ o pedofilii: nie godzę się na cyniczne mówienie o marginalnej skali problemu
W dyskusji o pedofilii w Kościele słyszę często, że nie można tak "dmuchać" problemu, bo w rzeczywistości nie jest to wielki problem, a jedynie bardzo mały margines duchowieństwa robiła czy robi takie złe czyny.
Temat wrócił do mnie za sprawą dzisiejszej Ewangelii. W synagodze Jezus uzdrawia tylko jednego człowieka, i właśnie ten jeden przypadek chorobowy stał się wydarzeniem, o którym czytamy od dwóch tysięcy lat. Stało się tak dlatego, że na jego przykładzie widać, że w ludziach wierzących (oponenci Jezusa byli ludźmi wierzącymi i bardzo religijnymi) może być obecna jakaś okropna pycha, która dobro nazywa złem, pokusa, która sprawia, że człowiek może widzieć świat kompletnie inaczej niż widzi go Bóg.
Grzegorz Kramer SJ: zło pedofilii obarcza nas wszystkich>>
Kilka dni temu spowiadałem kilkoro dzieci. Czułem, kiedy one klękały z drugiej strony kratek, napięcie, zdenerwowanie, strach, ale i też ich poczucie tego, że dzieje się coś ważnego, że nazywając, a wcześniej się przyznając, swoje małe grzeszki, otwierają się przede mną. Dziś te obrazy wróciły, pomyślałem, że musi być jakimś okropnie cynicznym złem, sytuacja, w której ksiądz wykorzystuje w takiej przestrzeni dziecko czy człowieka dorosłego do zaspokojenia swoich żądz. To nie jest "zwykły" przypadek molestowania seksualnego czy pedofilii. Sytuacja, w której znajduje się tych dwoje ludzi jest tak "inna", tak niezwykła, że nie można mówić o jakimś marginesie. Nawet gdyby to był jeden przypadek w całej historii (naiwna myśl), to jest to przypadek, o którym trzeba mówić, podobnie jak o tym przypadku człowieka z uschłą ręką. Bo on ilustruje potworny cynizm do jakiego są zdolni ludzie, którzy wierząc w Boga, wykorzystują Jego autorytet do czynienia zła.
Papież wzywa biskupów i zakony do walki z wykorzystywaniem nieletnich>>
Skoro dla nas - ludzi dorosłych - moment otwarcia się przed drugim (spowiedź, kierownictwo, terapia psychologiczna) jest tak trudną sprawą, to o ile trudniejszą jest dla dzieci? Nie, nie piszę tekstu przeciw spowiedzi czy terapii dzieci. Piszę, bo nie godzę się na cyniczne mówienie o marginalnej skali problemu, czy też na to, że dzieci mogą prowokować zachowania prowadzące do wykorzystania ich seksualnie.
Wiara, którą wyznajemy może prowadzić do dania ludziom dobra, w postaci konkretnej pomocy (uzdrowienia uschłej ręki), ale może także prowadzić do stanięcia przed Tym, który czyni dobro i powiedzenia: to tak naprawdę jest zło. Chodzi o to, że można tak próbować manipulować rzeczywistością, aby pokazać, że zło jest dobrem. Ciągle podpierając się autorytetem Boga. A czyż to nie jest wykroczenie przeciw II przykazaniu?
Skomentuj artykuł