Kard. Konrad Krajewski dotarł z pomocą do Kijowa i odwiedza lokalne wspólnoty

fot. Maskacjusz TV / YouTube
KAI / pk

Jałmużnik papieski w trakcie swojej wizyty na Ukrainie podkreślił, jak ważna jest obecność Kościoła w miejscach, gdzie toczy się wojna. Wypływa to z nauczania Chrystusa.

Wysłannik papieski kard. Konrad Krajewski kontynuuje swoją wizytę na Ukrainie. Po kilku dniach spędzonych we Lwowie, dziś jest już w Kijowie. Do stolicy kraju przywiózł on osobiście pomoc humanitarną z Watykanu. Po spotkaniach z nuncjuszem apostolskim oraz tamtejszymi biskupami, odwiedza on także miejsca i wspólnoty, które troszczą się o ubogich oraz pokrzywdzonych przez konflikt zbrojny.

- Mamy czynić to, co czyni Jezus. Jezus na pewno byłby tam, gdzie pojawia się cierpienie, brak pokoju czy grzech. Bo to, czego doświadczamy na Ukrainie, pozostaje także związane z grzechem - ponieważ ktoś stawia siebie w miejscu Boga, uważając, że sam jest dawcą życia i śmierci - mówi jałmużnik papieski.

Podróż kard. Krajewskiego po Ukrainie to przede wszystkim wizyta robocza, w trakcie której wysłannik papieski przewozi konkretną pomoc humanitarną, ofiarowaną przez ludzi na całym świecie dla mieszkańców dotkniętego wojną kraju.

- Nie wiedziałem, że taka będzie moja posługa. Przyszło bardzo dużo agregatów prądotwórczych. Chcieliśmy, aby te agregaty trafiły do rodzin, do najbardziej potrzebujących. Stąd, korzystając z przywilejów związanych z moją funkcją, o których Ojciec Święty powiedział kiedyś tak: "to wszystko, co otrzymujesz w pakiecie z kardynalatem nie jest dla ciebie, ale dla ubogich". I tak za bardzo wtedy, przyznam się, nie wiedziałem, o co chodzi. Teraz wiem, bo mogłem przewieźć generatory dla dobra potrzebujących pomocy - wskazuje purpurat.

Stolica Ukrainy od ostatnich ataków rosyjskich wciąż boryka się z poważnymi przerwami w dostawie energii elektrycznej.

Źródło: KAI / pk

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kard. Konrad Krajewski dotarł z pomocą do Kijowa i odwiedza lokalne wspólnoty
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.