Kardynał w nagraniu poleca lekarstwo na kolana? Nie daj się nabrać. To deepfake
Kardynał Nycz opowiadający historię o tym, jak dzięki cudownemu lekowi wyleczył chore od 20 lat kolana? No cóż, młody przecież już nie jest, kolana może mieć chore, dziwne tylko, że zgodził się wystąpić w reklamie... Kierowana do starszego pokolenia historia ma wywołać zaufanie - dla części starszych, wierzących osób kardynał jest przecież autorytetem. Tak naprawdę to deepfake.
Nie bez znaczenia pozostaje tu fakt, że to właśnie starsze pokolenie jest bardziej "naiwne cyfrowo": nowe technologie pozwalające produkować tzw. "syntetyczne media", czyli sztucznie stworzone, wiarygodne "wersję" znanych osób są coraz doskonalsze i przez to w zasadzie nieodróżnialne od prawdy. Zwłaszcza, gdy wyglądają wiarygodnie. A przecież do kardynała nikt nie zadzwoni, żeby zapytać, czy ten lek pomógł naprawdę.
Kard. Dziwisz i kard. Nycz reklamują terapię? To oszustwo
Reklamy z rzekomym udziałem kard. Kazimierza Nycza i kard. Stanisława Dziwisza pojawiły się na Facebooku z początkiem czerwca. W publikowanych nagraniach wykorzystano wizerunki duchownych, a sztuczna inteligencja "dorobiła" do nich reklamowy tekst, polecający "terapię". "Stanisław Dziwisz opowiada, jak wyleczył osteochondrozę po 20 latach poszukiwania lekarstwa na tę chorobę" - czytamy w opisie nagrania udostępnionego na portalu społecznościowym. Do nagrania podpięty jest link, przekierowujący chętnego w potencjalnie niebezpieczne miejsce. Przestępcom nie musi bowiem chodzić tylko o zarobienie pieniędzy na sprzedaży wątpliwej terapii, ale także - a może nawet bardziej - o pozyskanie dostępu do danych i możliwość ich wykorzystania.
Rzecznik kurii: można dać się nabrać
- Wielu użytkowników widząc taką reklamę może rzeczywiście dać się nabrać. Potrzebne jest działanie – zarówno na poziomie prawnym jak i edukacyjnym, aby uniknąć i skutecznie przeciwdziałać takim zdarzeniom w przyszłości – mówił Stacji7 rzecznik prasowy archidiecezji warszawskiej ks. Przemysław Śliwiński. Jak dodał, ani kard. Nycz, ani żaden inny kapłan nigdy nie wziąłby udziału w tego typu promocji produktów.
Zagrożenie deepfake'ami rośnie
"Przeciętny obywatel nie będzie miał czasu ani narzędzi, aby zweryfikować choćby ułamek treści, z jakimi się zetknie. Sfałszowane treści bez problemu przecisną się przez sito zaawansowanych systemów kontroli – można więc podejrzewać, że w pierwszym kontakcie z nimi przeciętnemu odbiorcy rzadko kiedy zapali się czerwona lampka." - pisze o technologii umożliwiającej tworzenie doskonałych materiałów wideo, i trudnych do odróżnienia od prawdziwych nagrań materiałów, w książce "Nadchodząca fala" Mustafa Suleyman.
Oszukańcze reklamy to zresztą wierzchołek góry lodowej prób podejmowanych ostatnio przez przestępców wyposażonych w najnowsze cyfrowe możliwości. A są one szerokie: od doskonałego imitowania głosu bliskiej osoby i podszywania się pod jej numer telefonu (krążą w sieci nagrania, w których do córki z numeru mamy dzwoni osoba mówiąca głosem i stylem mamy i prosi o szybki przelew, bo miała wypadek samochodowy i nie może zalogować się do banku) poprzez próby destabilizacji nastrojów społecznych, zwłaszcza w ważnych politycznie momentach jak np. wybory (krążyły już deepfejki z udziałem Nancy Pelosi czy spreparowane przez jego własny sztab nagrania indyjskiego polityka Manoja Tiwaria). W Polsce do tej pory rzadko mieliśmy z nimi do czynienia, ale szansa na to, że wkrótce zobaczymy ich o wiele więcej, coraz bardziej rośnie.
Źródło: interia.pl / stacja7 / mł
Skomentuj artykuł