Adoracja nie jest od gadania

fot. Matea Gregg / Unsplash

Nieraz już byłem świadkiem jak w kościele lub kaplicy z wieczystą adoracją, w której miała panować cisza, grupa wiernych modliła się na głos. Takie sytuacje za każdym razem budzą we mnie refleksję na temat naszej modlitwy i relacji z Bogiem.

Nie da się ukryć, że mamy problem z ciszą. Cisza często jest dla nas obca, niezręczna i niewygodna. W ciszy w naszych głowach kłębią się tysiące myśli, dochodzą do "głosu" niepoukładane sprawy, które wolelibyśmy czymś zagłuszyć. Niestety jednym z "zagłuszaczy" może być również modlitwa, a raczej jej konkretna forma - przysłowiowe "klepanie paciorków". Nie chcę nikogo urazić, bo każda modlitwa ma wartość w oczach Boga. Ale może czasem warto zastanowić się, czy odmawiając na przykład jakąś nowennę, formułkę czy litanię nie robimy tego z przyzwyczajenia, bo chcemy być aktywni, a cisza jest dla nas zbyt przytłaczająca i niezręczna.

DEON.PL POLECA


Niezręczna cisza to taka, która powoduje poczucie winy i zakłopotanie. Chyba każdy z nas jej doświadczył. Towarzyszy relacjom formalnym lub spotkaniom z osobami, których dobrze nie znamy. Gdy zapada, pojawia się świdrująca powinność jej przerwania, jakby cała odpowiedzialność za krępującą sytuację spoczywała na nas. Ten rodzaj ciszy nie występuje w relacjach z naprawdę bliskimi osobami. Gdy przebywamy w ich towarzystwie, czujemy się swobodnie i bezpiecznie, możemy głębiej usiąść w fotelu, zamknąć oczy, rozluźnić mięśnie i wziąć głęboki oddech, bo wiemy, że druga osoba jest obok i rozumie nas bez słów. W takiej ciszy nie trzeba się napinać, dbać o dobrą atmosferę, zagajać i szukać tematów. Pojawia się natomiast wypełniająca serce wdzięczność – za kilka minut w towarzystwie kogoś, kto jest nam bliski.

Innym powodem, dla którego możemy nie lubić ciszy jest potrzeba ciągłego bycia aktywnym. Myślę, że to poważny problem w Kościele. Od dziecka jesteśmy przyzwyczajani, że bezczynność to coś złego, przejaw lenistwa i braku inicjatywy. Permanentna aktywność i świadomość, że "ciągle musi się coś dziać" może w dłuższej perspektywie zredukować wiarę do religijności opartej na zwyczajach i spowodować wypalenie duszpasterzy. Niestety ma to również przełożenie na naszą modlitwę i relację z Bogiem. Próbujemy Go zagadać, pokazać Mu, że stać nas na więcej, że potrafimy się wysilić i zrobić coś jeszcze, na przykład odmówić jeszcze jedną modlitwę. Stawiamy na ilość a nie jakość. Niemal każda adoracja – często ta, która w pierwszą niedzielę miesiąca zastępuje homilię – wypełniona jest rozważaniami w stylu "Dziękujemy Ci Panie Jezu" i "Prosimy Cię Panie Jezu", pasującymi raczej do dzieci pierwszokomunijnych niż dojrzałych ludzi, którzy przychodzą spotkać się z Bogiem. A przecież Jezus powiedział: "Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich!" (Mt 6, 7-8). Po tych słowach Jezus uczy modlitwy "Ojcze nasz" – tak prostej a jednocześnie zawierającej w sobie wszystko.

Adoracja – szczególnie wieczysta – jest bardzo intymną przestrzenią spotkania człowieka z Bogiem. Nie zagadujmy tego czasu, nie marnujmy go na "klepanie paciorków" i nietrafione rozważania. Pozwólmy sobie na odrobinę spontaniczności i zwykłego bycia, w ciszy i mroku kościelnej nawy, bez zbędnych słów, w postawie pokornego przyjęcia "tu i teraz". Szybko odkryjemy, że w podświetlonej przez reflektor Hostii jest już wszystko z czym przychodzimy. I wiele więcej. On jest i wie, czego nam potrzeba. A jeśli chcemy skupić się na innej formie modlitwy, zróbmy to ale po cichu. Uszanujmy zasady ustalone w danym miejscu i zachowajmy milczenie. Nigdy nie wiemy czy ktoś, kto właśnie wszedł do kościoła i usiadł w ostatniej ławce, być może pierwszy raz od wielu lat, nie spotka Chrystusa właśnie w ciszy.

Kiedyś pilot wycieczek, obecnie dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Od 10 lat redaktor DEON.pl. Uważa, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Jego ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko "w górę" od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast woli naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu. Interesuje się również historią, psychologią i duchowością. Lubi latać dronem, wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Adoracja nie jest od gadania
Komentarze (6)
JS
~Jakub Szymczyk
18 grudnia 2022, 07:28
Niestety ale to częsty problem. Czasem człowiek chciał by pomedytować w ciszy albo po cichu pokutę odmówić a tu wbija kółko różańcowe i trzeba się wynosić.
KP
~katolik pomniejszego płazu
7 grudnia 2022, 11:39
a brak ciszy i nadmier "akcji" podczas Mszy Panu Redaktorowi nie przeszkadza? tam jest taki sam Pan Jezus jak w monstrancji.
JN
~Jaś Niedoczekał
7 grudnia 2022, 22:16
Ale chyba zgodzisz się katoliku p.p., że jest istotna różnica między Mszą Św. a adoracją Najświętszego Sakramentu.
KP
~katolik pomniejszego płazu
8 grudnia 2022, 22:56
tak? Pan Jezus jest jakoś inaczej obecny w Hostii?
AW
~Artur Wojtkiewicz
7 grudnia 2022, 10:57
Kościół sam pozbył się ciszy poprzez zmianę w liturgii. To następnie wprowadziło źle rozumianą "aktywność liturgiczną", która przejawia się w coraz większym gadulstwie (zarówno księży jak i świeckich) oraz aktywności, która oznacza po prostu, że "coś trzeba zrobić". Ostatnio byłem świadkiem jak w ramach aktu pokuty w trakcie Mszy Świętej urządzono procesję ze zniczami do ołtarza. Połowa wiernych była zdezorientowana i nie wiedziała o co chodzi. Druga połowa mogła się wykazać, że jest aktywna i zaangażowana.
SW
~Stary Wiarus
7 grudnia 2022, 10:13
Dycha! Czyli strzał w dziesiątkę. Nic dodać i nic ująć...