Ambona z przymrużonym okiem. Czyli czy biskup złamał regulamin Jasnej Góry?

Ambona z przymrużonym okiem. Czyli czy biskup złamał regulamin Jasnej Góry?
(fot. flickr.com/photos/episkopatnews)

Niektórzy myślą, że polityczne aluzje w wypowiedziach duchownych nie mniej szkodliwe niż otwarte opowiadanie się po której stronie. Czy mają rację?

Ktoś zadał sobie trud i wrzucił w serwisie społecznościowym kolekcję zdjęć pokazujących polskich polityków przemawiających w kościołach z tych samych miejsc, w których głosi się Słowo Boże. Pokazują one, że zjawisko nie dotyczy tylko Jasnej Góry, ale ma szeroki zasięg. Choć zasady obowiązujące w Kościele są pod tym względem jednoznaczne, to jednak ich przestrzeganie okazuje się dla wielu duchownych niełatwe. Tak, chodzi o duchownych, ponieważ to oni zezwalają politykom na przemawianie z miejsc, o których rzecznik Konferencji Episkopatu Polski przypomniał, że nie powinny być wykorzystywane „do wystąpień (przemówień), które nie są związane z proklamacją Słowa Bożego”.

Długotrwałe tolerowanie łamania prostych i wydawałoby się zrozumiałych zasad powoduje, że w sytuacjach kryzysowych trzeba się uciekać do takich rozwiązań, jakie pod koniec czerwca br. zastosowano w częstochowskim sanktuarium. Opracowano tam pospiesznie „Regulamin dla organizatorów pielgrzymek i innych wydarzeń na Jasnej Górze”. Nie usuwa on całkowicie możliwości wystąpień polityków w tej szczególnej dla wielu polskich katolików przestrzeni, ale stanowczo eliminuje je z czasu i miejsca liturgii. W najbliższych tygodniach przekonamy się, na ile nowe wskazówki okażą się skuteczne.

Mało kto zauważył, że jasnogórski regulamin porusza też inną kwestię. Jak pokazują niedawne wydarzenia, jeszcze trudniejszą do wyegzekwowania, niż zablokowanie świeckim politykom dostępu do ambony.

Takie aluzyjne i obliczone na domyślność odbiorców wskazówki wygłaszane przez duchownych są nie mniej szkodliwe od zdarzających się tu i ówdzie bezpośrednich deklaracji politycznych przedstawianych przez księży.

Punkt czwarty stwierdza rzecz wydawałoby się oczywistą nie tylko w Kaplicy Cudownego Obrazu, ale w każdej, nawet najmniejszej katolickiej świątyni. Mówi, że przepowiadanie Słowa Bożego w sanktuarium powinno być starannie przygotowane, ewangeliczne, kerygmatyczne, oparte na nauczaniu Kościoła i służyć pogłębieniu duchowości maryjnej. Podkreśla, że to, co jest wygłaszane, nie może zawierać prywatnych poglądów głoszącego, zwłaszcza odniesień politycznych i „takich wątków społecznych, które są sprzeczne z nauczaniem Kościoła”. Regulamin informuje wyraźnie, że zasada ta dotyczy także innych wypowiedzi podczas liturgii. A więc również np. w ramach tzw. ogłoszeń przed końcowym błogosławieństwem, nie należy tego typu treści upubliczniać.

Podpisany przez przeora Jasnej Góry regulamin opublikowano 28 czerwca br. Zgodnie z jego apisami, od tej chwili obowiązuje. Dokładnie osiem dni później, 5 lipca, w częstochowskim sanktuarium jeden z polskich biskupów w trakcie homilii skierowanej do pielgrzymów, niespodziewanie (bo - jak wyjaśnił - tak mu się w tej chwili przypomniały „mimochodem”) przytoczył słowa jednego z polityków „Mniej ważne pytanie jest, jaka będzie Polska, ale czyja będzie Polska”. I dodał „Mądremu dość dwie słowie”. Jak się to ma do wspomnianego wyżej regulaminu? Czy ktoś z gospodarzy Jasnej Góry zwrócił biskupowi uwagę? Nic o tym nie wiadomo.

Tego typu polityczne aluzje, przypominające „przymrużenie oka” ze słynnych niegdyś w naszym kraju reklam piwa bezalkoholowego, są dość częste w publicznych wypowiedziach duchownych różnego szczebla. Pojawiające się raz po raz jednoznacznie wskazujące sugestie (czasami nawet posługujące się pojęciem sumienia) sprawiają, że z porozumiewawczym mrugnięciem wielu katolików traktuje wszelkie zapewnienia o tym, że Kościół w Polsce nie staje po jakiejkolwiek stronie na politycznym polu. Co więcej, utwierdzają się w absolutnie niezgodnym z katolicką nauką społeczną przekonaniu, że jedna z opcji politycznych w pełni lub przynajmniej w wystarczającym stopniu spełnia wymagania Ewangelii.

Takie aluzyjne i obliczone na domyślność odbiorców wskazówki wygłaszane przez duchownych są nie mniej szkodliwe od zdarzających się tu i ówdzie bezpośrednich deklaracji politycznych przedstawianych przez księży. Przede wszystkim rozbijają wspólnotę i sprawiają, że część z tych, którzy do niej należą, czyje się wykluczona.

Cztery lata temu abp Grzegorz Ryś powiedział w wywiadzie, że też chodzi na wybory, też na kogoś głosuje, ale różni się tym, że nikomu nie powie, na kogo oddał głos. „Nie może być tak - i tu byłby kłopot - żeby moje wyraźne deklaracje polityczne miały sprawiać dyskomfort w wierze komuś, kto przychodzi na Mszę, którą sprawuję” - podkreślił. W tej wypowiedzi najważniejsza jest świadomość różnicy, jaka w kwestiach poglądów politycznych ma miejsce między świeckim a duchownym katolikiem. Ona naprawdę istnieje, chociaż wielu (także tym bez świeceń) się to nie podoba.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Grzegorz Strzelczyk

Ze wszystkich miłości ta jest chyba najtrudniejsza

Kościół jest jak potężne drzewo, w którego koronie każdy może się schronić i posilić. Tam, gdzie owoce, są jednak i czarne ptaszyska, zawzięcie wydziobujące to, co próbuje wyrosnąć....

Skomentuj artykuł

Ambona z przymrużonym okiem. Czyli czy biskup złamał regulamin Jasnej Góry?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.