Atak mewy? Efekt Franciszka!

Atak mewy? Efekt Franciszka!
Mewa atakująca gołębia pokoju na papieskim oknie? Efekt Franciszka! (fot. EPA/Claudio Peri)

W dobrym tonie wśród części katolików jest krytykowanie papieża Franciszka za wszystko, co nie podoba im się w dzisiejszym Kościele katolickim. Czasem przybiera to formy (tragi)komiczne.

Podam przykład. Kiedy przygotowywałem się do napisania poprzedniego felietonu dla DEON.pl, dotyczącego wyprzedaży klasztorów przez ojców Dominikanów, znalazłem w sieci kąśliwy komentarz pewnego dziennikarza, że to właśnie "efekt Franciszka". Zdziwiłem się nieco. Fakt, że dominikanie od lat mają mało powołań w Europie i zamykają klasztory, to także wina krótkiego wciąż pontyfikatu obecnego papieża? Śmiała teza, ale osobom niechętnym temu pontyfikatowi wystarczy dla ugruntowania się w swoich przekonaniach. I podzielenia się nimi ze światem: lekko, łatwo i przyjemnie.

W daleko idących krytykach i głośno wyrażanemu niezadowoleniu z Franciszka celują nie tylko zdeklarowani tradycjonaliści. Każdy, kto uważa, że coś jest nie tak ze współczesnym Kościołem, bardzo szybko sprowadził swoje obawy i zastrzeżenia do wspólnego mianownika: papież Franciszek. Nieźle jednak pamiętam czasy, gdy katoliccy krytycy Kościoła za wszystko złe winili Jana Pawła II, a później Benedykta XVI. Katalog zarzutów zwykle sprowadzał się do tego samego - źle prowadzą Kościół, nie dość wiernie Chrystusowi.

DEON.PL POLECA

A przecież każdy krytyk papieży najlepiej wie, jaki być powinien idealny Kościół pielgrzymujący na ziemi. Wiedzieli to zawsze bardzo dobrze katoliccy (post)moderniści, dla których kolejni papieże nie dość jeszcze Kościół otworzyli. I wiedzieli to bardzo dobrze tradycjonaliści, których zdaniem papieże rażąco nie dochowali wierności Tradycji. Wszelkiej maści i opcji katolicy bardziej papiescy od papieża nie szczędzili przygan i dobrych rad kolejnym biskupom Rzymu.

Dziś do tego dochodzi rzecz szczególnie niepokojąca: złemu Franciszkowi chętnie przeciwstawia się dobrego Benedykta XVI. Tradycjonaliści, którzy nie żałowali poprzedniemu papieżowi ostrych i gorzkich słów, dziś rozpływają się ze wzruszenia nad jego osobą. Mają krótką pamięć: już nie pamiętają, jak bardzo byli krytyczni wobec Benedykta XVI. Ale zanim na dobre nie rozpoczął się ten pontyfikat, oni już zwykle wiedzieli: będzie źle. Zresztą nie tylko ich to dotyczy. Niejeden katolik przyjął sobie za punkt honoru okazywanie ogromnego szacunku i miłości papieżowi-emerytowi i programową niechęć wobec Franciszka. Gdy czytam negatywne komentarze o obecnym papieżu, pisane nieraz bardzo lekką ręką, zastanawiam się, dlaczego samym katolikom przychodzi tak łatwo dezawuować postać własnego papieża. I czego w takim razie spodziewać się od niewierzących, skoro nierzadko najbardziej żenujące przykłady krytykanctwa wobec Ojca Świętego płyną od osób wierzących?

Bardzo dobrze rozumiem, że zwolennicy Tradycji źle się czują w posoborowym Kościele, mają po temu swoje powody, także słuszne. Od wielu już lat daleki jestem od bezkrytycznych zachwytów wobec posoborowych przemian, które zaszły w katolickim świecie. Zdaję sobie też sprawę, jak wiele dezynwoltury panuje dziś w zwyczajach Kościoła, dotyczących choćby liturgii, ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego.

Jak pod mikroskopem świetnie te kwestie pokazuje wymiana felietonów między red. Gospodarkiem a ojcem Blazą SJ, tutaj, na DEON.pl. Sam jestem zdecydowanie po stronie red. Gospodarka. Te teksty pokazują zresztą, jak często w lokalnych strukturach Kościoła decyduje czyjeś "widzimisię" względnie kościelnych wskazań. I jakim uproszczeniem jest obarczanie za każde głupstwo, które się wydarzy, tego czy tamtego papieża.

Wróćmy do meritum felietonu. Smuci fakt, że w licznych krytykach Franciszka, płynących ze środowisk (około)tradycjonalistycznych i konserwatywnych pojawia się ton, z którego wynika, że to nieledwie antypapież, intruz na Stolicy Piotrowej. Tym bardziej, że często te złe słowa o papieżu padają z byle okazji, jak już wspomniałem na początku. Mało powołań? Efekt Franciszka! - wołają z przekąsem "prawdziwi katolicy". Ksiądz sieje zgorszenie? Efekt Franciszka! Niedouczona katechetka? Efekt Franciszka! Niedoskonała oaza, z której odchodzą rozczarowani chłopak i dziewczyna? Efekt Franciszka! Mewa atakująca gołębia pokoju na papieskim oknie? Efekt Franciszka! I tak dalej, i tak dalej. Byle tylko przyłożyć temu papieżowi, który w dodatku nie jest Europejczykiem, ale pochodzi z Południowej Ameryki. Zatem najpewniej kryptokomunista...

Złe słowa, małostkowe komentarze, łatwe oskarżenia, bezrefleksyjne zarzuty, programowa niechęć katolików wobec własnego papieża, "gorszego" od tych, którzy byli wcześniej. Można i tak. Ale przynajmniej swojego "dorobku" krytykanci nie mogą zrzucić na "efekt Franciszka". To ich własna robota: każde lekkomyślne lub ostentacyjnie wypowiedziane złe słowo pod adresem papieża.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Atak mewy? Efekt Franciszka!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.