Atak mewy? Efekt Franciszka!
W dobrym tonie wśród części katolików jest krytykowanie papieża Franciszka za wszystko, co nie podoba im się w dzisiejszym Kościele katolickim. Czasem przybiera to formy (tragi)komiczne.
Podam przykład. Kiedy przygotowywałem się do napisania poprzedniego felietonu dla DEON.pl, dotyczącego wyprzedaży klasztorów przez ojców Dominikanów, znalazłem w sieci kąśliwy komentarz pewnego dziennikarza, że to właśnie "efekt Franciszka". Zdziwiłem się nieco. Fakt, że dominikanie od lat mają mało powołań w Europie i zamykają klasztory, to także wina krótkiego wciąż pontyfikatu obecnego papieża? Śmiała teza, ale osobom niechętnym temu pontyfikatowi wystarczy dla ugruntowania się w swoich przekonaniach. I podzielenia się nimi ze światem: lekko, łatwo i przyjemnie.
W daleko idących krytykach i głośno wyrażanemu niezadowoleniu z Franciszka celują nie tylko zdeklarowani tradycjonaliści. Każdy, kto uważa, że coś jest nie tak ze współczesnym Kościołem, bardzo szybko sprowadził swoje obawy i zastrzeżenia do wspólnego mianownika: papież Franciszek. Nieźle jednak pamiętam czasy, gdy katoliccy krytycy Kościoła za wszystko złe winili Jana Pawła II, a później Benedykta XVI. Katalog zarzutów zwykle sprowadzał się do tego samego - źle prowadzą Kościół, nie dość wiernie Chrystusowi.
A przecież każdy krytyk papieży najlepiej wie, jaki być powinien idealny Kościół pielgrzymujący na ziemi. Wiedzieli to zawsze bardzo dobrze katoliccy (post)moderniści, dla których kolejni papieże nie dość jeszcze Kościół otworzyli. I wiedzieli to bardzo dobrze tradycjonaliści, których zdaniem papieże rażąco nie dochowali wierności Tradycji. Wszelkiej maści i opcji katolicy bardziej papiescy od papieża nie szczędzili przygan i dobrych rad kolejnym biskupom Rzymu.
Dziś do tego dochodzi rzecz szczególnie niepokojąca: złemu Franciszkowi chętnie przeciwstawia się dobrego Benedykta XVI. Tradycjonaliści, którzy nie żałowali poprzedniemu papieżowi ostrych i gorzkich słów, dziś rozpływają się ze wzruszenia nad jego osobą. Mają krótką pamięć: już nie pamiętają, jak bardzo byli krytyczni wobec Benedykta XVI. Ale zanim na dobre nie rozpoczął się ten pontyfikat, oni już zwykle wiedzieli: będzie źle. Zresztą nie tylko ich to dotyczy. Niejeden katolik przyjął sobie za punkt honoru okazywanie ogromnego szacunku i miłości papieżowi-emerytowi i programową niechęć wobec Franciszka. Gdy czytam negatywne komentarze o obecnym papieżu, pisane nieraz bardzo lekką ręką, zastanawiam się, dlaczego samym katolikom przychodzi tak łatwo dezawuować postać własnego papieża. I czego w takim razie spodziewać się od niewierzących, skoro nierzadko najbardziej żenujące przykłady krytykanctwa wobec Ojca Świętego płyną od osób wierzących?
Bardzo dobrze rozumiem, że zwolennicy Tradycji źle się czują w posoborowym Kościele, mają po temu swoje powody, także słuszne. Od wielu już lat daleki jestem od bezkrytycznych zachwytów wobec posoborowych przemian, które zaszły w katolickim świecie. Zdaję sobie też sprawę, jak wiele dezynwoltury panuje dziś w zwyczajach Kościoła, dotyczących choćby liturgii, ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego.
Jak pod mikroskopem świetnie te kwestie pokazuje wymiana felietonów między red. Gospodarkiem a ojcem Blazą SJ, tutaj, na DEON.pl. Sam jestem zdecydowanie po stronie red. Gospodarka. Te teksty pokazują zresztą, jak często w lokalnych strukturach Kościoła decyduje czyjeś "widzimisię" względnie kościelnych wskazań. I jakim uproszczeniem jest obarczanie za każde głupstwo, które się wydarzy, tego czy tamtego papieża.
Wróćmy do meritum felietonu. Smuci fakt, że w licznych krytykach Franciszka, płynących ze środowisk (około)tradycjonalistycznych i konserwatywnych pojawia się ton, z którego wynika, że to nieledwie antypapież, intruz na Stolicy Piotrowej. Tym bardziej, że często te złe słowa o papieżu padają z byle okazji, jak już wspomniałem na początku. Mało powołań? Efekt Franciszka! - wołają z przekąsem "prawdziwi katolicy". Ksiądz sieje zgorszenie? Efekt Franciszka! Niedouczona katechetka? Efekt Franciszka! Niedoskonała oaza, z której odchodzą rozczarowani chłopak i dziewczyna? Efekt Franciszka! Mewa atakująca gołębia pokoju na papieskim oknie? Efekt Franciszka! I tak dalej, i tak dalej. Byle tylko przyłożyć temu papieżowi, który w dodatku nie jest Europejczykiem, ale pochodzi z Południowej Ameryki. Zatem najpewniej kryptokomunista...
Złe słowa, małostkowe komentarze, łatwe oskarżenia, bezrefleksyjne zarzuty, programowa niechęć katolików wobec własnego papieża, "gorszego" od tych, którzy byli wcześniej. Można i tak. Ale przynajmniej swojego "dorobku" krytykanci nie mogą zrzucić na "efekt Franciszka". To ich własna robota: każde lekkomyślne lub ostentacyjnie wypowiedziane złe słowo pod adresem papieża.
Skomentuj artykuł