Bez interpretacji proszę

Bez interpretacji proszę
ks. Artur Stopka

Podczas tegorocznej matury z polskiego autorzy pytań wykorzystali fragment książki znanego dziennikarza naukowego Tomasza Rożka. Znany z "Gościa Niedzielnego" i TVN-u autor rychło przekonał się, że miałby poważne trudności z zaliczeniem tegorocznego egzaminu dojrzałości na najwyższą ocenę, ponieważ egzaminatorzy lepiej od niego wiedzieli, co napisał.

Ta zdumiewająca dla wielu przygoda redaktora Tomasza mnie akurat nie zdziwiła, ponieważ wciąż mam w pamięci szkolne godziny, podczas których jedna z polonistek z uporem kazała nam się zastanawiać "co autor miał na myśli?" i domagała się "interpretowania" arcydzieł i innych wytworów pisarskich według jej wytycznych. A ja, stawiający właśnie pierwsze kroki na łamach czasopism, stanowczo się przeciwko temu buntowałem, bo oczekiwałem, że czytelnicy po prostu zrozumieją to, co miałem w planie im przekazać. Wcale nie dlatego, że byłem młody i głupi.

Interpretowanie nie jest zresztą tylko moją zmorą. Ponoć jeden z wielkich kompozytorów (niestety, nie pomnę który), umieszczał na swoich nutach stanowcze zastrzeżenie: "Nie interpretować!" i żądał, aby instrumentaliści grali dokładnie tak, jak jest zapisane na pięciolinii.

DEON.PL POLECA

Obawiam się, że gdyby Franciszek znał polski i spróbował poczytać w naszych mediach wiadomości i komentarze na temat swoich działań i wypowiedzi, zdziwiłby się niepomiernie. Dowiedziałby się mnóstwa zaskakujących rzeczy o sobie i o tym, co od kilku miesięcy jako biskup Rzymu robi i mówi.

Niestety, zjawisko, na które już wcześniej niektórzy zwracali uwagę, nie tylko nie zanika, ale zaczyna się umacniać i funkcjonować jako metoda, stopniowo doprowadzana do perfekcji.

Rzeczą nagminną i powszechną stało się "fragmentaryzowanie" działań i słów Franciszka. Cytowanie wyrwanych z kontekstu nawet nie całych zdań, ale ich urywków. W razie potrzeby podmienia się nawet pojedyncze słowa, zmieniając faktyczną treść wypowiedzi. Gdyby robili to tylko ludzie nieidentyfikujący się z Kościołem, można by spróbować jakoś z tym żyć. Ale nie. Zjawisko uprawiają z zapamiętaniem polscy katolicy wszelkich maści i odcieni.

Każda taka mniej lub bardziej formalna grupa usiłuje wyrwać z postępowania i z wypowiedzi aktualnego biskupa Rzymu tylko to, co jej się wydaje użyteczne na potwierdzenie takiej czy innej tezy albo dla uwiarygodnienia swojej fragmentarycznej i jednostronnej wizji Kościoła. Każdy cytuje tylko to, co mu akurat pasuje, a wzajemnych oskarżeń o manipulacje namnożyło się już tyle, że można by nimi zapełnić sporą bibliotekę i mnóstwo potężnych twardych dysków na serwerach. Przy czym niejednokrotnie same te oskarżenia są wielopiętrowymi manipulacjami.

Powie ktoś, wzruszając lekceważąco ramionami: "Nie ma się czym przejmować. Pogadają, pogadają i przestaną". Otóż nie. W tej chwili widać wyraźnie, że także na polskim gruncie, w Kościele katolickim w Polsce, w naszej wspólnocie wiary, trwa zmaganie o stworzenie obowiązującej linii interpretowania pontyfikatu aktualnego Następcy św. Piotra. O wypracowanie jakiejś prostej nakładki interpretacyjnej, w rodzaju tych, którą usiłowano zaszufladkować dwóch poprzedników Franciszka.

Ileż razy słyszałem nawet z bardzo dostojnych ust: "Jan Paweł II siał szeroko, a Benedykt XVI pogłębia". Żeby to było takie proste! Ale nie jest. Ani pontyfikatu Jana Pawła II, ani pontyfikatu Benedykta XVI, ani żadnego z ich poprzedników nie da się zrozumieć, jeśli poprzestanie się na wyrywkowych interpretacjach.

Usłyszałem kilka dni temu pytanie, które mnie bardzo zaniepokoiło. Jakaś zmęczona medialnymi (a zwłaszcza internetowymi) kłótniami i awanturami wokół poszczególnych słów czy gestów biskupa Rzymu dziewczyna zapytała: "Czy na zrozumienie Franciszka w Polsce będziemy musieli czekać aż do jego wizyty w naszym kraju?".

Pierwsze miesiące pontyfikatu Franciszka i ich odbiór w Polsce dowodzą, że jeśli naprawdę chcemy podążać za nim, jeśli chcemy, by nas prowadził do Chrystusa, musimy zrezygnować z dopasowywania go do własnych schematów i szablonów interpretacyjnych. Musimy słyszeć wszystko, co mówi i widzieć wszystko, co robi. Bez wybierania. Bez wmawiania jemu i innym, "co miał na myśli" i "co chciał powiedzieć".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bez interpretacji proszę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.