Bezdomny Jezus
Różnie komentowano powstanie potężnego posągu triumfującego Chrystusa w Świebodzinie. Niektórzy wręcz porównywali go do katolickiej wieży Babel, inni do kolejnego symbolu silnego Chrystusem Narodu.
Jednych posąg śmieszył, innych gorszył, a jeszcze innych wprawiał w dumę z powodu swej wielkości. W połowie kwietnia również w Kanadzie, w Toronto, przed jezuickim Regis College, pojawiła się rzeźba Jezusa. Nie taka potężna i mniej triumfująca.
Wykonana z brązu figura leży na ławce i przedstawia naszego Pana jako bezdomnego. Spod przykrytego kocem ciała wystają bose stopy z dostrzegalnymi stygmatami. Twarz jest ledwie widoczna, prawie w całości zakryta naciągniętym na głowę kocem. Jest skulony z zimna i gdyby nie ciężar brązu, dawno zostałby już stamtąd przegoniony. Autorem rzeźby jest Timothy Schmalz.
Słaby, ubogi, nie mający gdzie głowy skłonić Chrystus wyszedł na ulicę i przysnął zmęczony na ławce. To tylko rzeźba. Prawdziwy Chrystus kryje się w obliczach prawdziwych bezdomnych. Jeśli nie przypominają o tym kaznodzieje, przypominają artyści.
Ojciec Greg Kennedy SJ tak komentuje dzieło sztuki: "W tradycji filozoficznej przyjmuje się od jakiegoś czasu, że odpowiedzialność i piękno jedzą przy różnych stolach i śpią pod innymi dachami. Bezdomny Jezus uczy czegoś innego. Pokazuje, że sztuka niesie ze sobą odpowiedzialne przesłanie i wzywa do odpowiedzialności. Uzmysławia nam, że istnieje coś takiego jak sztuka skierowana do serca - piękno, którego celem jest wewnętrzna przemiana człowieka. "Piękno w służbie sprawiedliwości": jeśli pod tym brązowych kocem bezdomny Jezus ma na sobie T-shirt, to są na nim z pewnością te słowa".
Różne rzeźby Jezusa Chrystusa, te zaliczane do kiczu i te, które można nazwać, z całą pewnością, sztuką piękną, mówią więcej o nas niż o Zbawicielu. Wskazują na to, jak odczytujemy Ewangelię i kim jest dla nas Jezus - jak Cię widzą, tak Cię rzeźbią. Nasze wyobrażenia Syna Bożego nie są po to, by je czcić, jak sakralne posagi dawnych religii, lecz po to, by rzeźbiły obraz Chrystusa w naszych sercach, by poruszały delikatną strunę naszego sumienia i przemieniały nas wewnętrznie.
Skomentuj artykuł