Co zrobić ze świętowaniem Halloween? – z amerykańskiej perspektywy
Przechadzając się w październiku po ulicach amerykańskich miast, jeszcze kilka lat temu można było zauważyć dekoracje, całe kompozycje różnego rodzaju „ozdób” przed świętowaniem Halloween. Te dekoracje już od miesięcy wcześniej były na sklepowych półkach marketów. Piszę „ozdoby”, bo są to najczęściej różnego rodzaju maszkary, czaszki wydrążone w dyni, kościotrupy, często nadmuchiwane i podświetlane tandetnymi światełkami.
I było tego dużo, wiele domów tak było „przyozdobionych”. Wielu przyzwyczaja się do tego widoku, inni wzruszają ramionami, traktują to jak coś, co ich nie dotyczy.
Dla wielu, jednak, jest to niemalże obraza uczuć religijnych. Nie tylko dla katolików. Niektóre radykalne grupy protestanckie są pod tym względem o wiele bardziej nieprzejednane od nas.
Katolicy w Ameryce są w mniejszości, więc musimy się jakoś dostosować. Dla wielu nie jest to wcale łatwe. Ale już, kiedy na święto Halloween w pobliskiej nam parafii katolickiej w Chicago pojawiło się wesołe miasteczko i „dom strachów”, dla wielu było to nie do zniesienia. Argumentacja, że zostało to zakupione dla parafii i nie może się zmarnować jest mało przekonująca.
Modlitwy za bliskich zmarłych
Ci, którzy są zwolennikami takich harców, mówią, że to zabawa, że to okazja dla dzieci, aby chodzić po okolicy od domu do domu i dostawać cukierki, albo jakieś łakocie. W ten sposób chcą ich „oswajać” z rzeczywistością śmierci.
Inni są tym zgorszeni i oburzeni, bo tak narusza się nie tylko ich duchowy smak, ale i rzeczywiste tradycje i odczucia religijne.
Sprawa się komplikuje, kiedy tego typu zabawy organizowane są przez przedszkola czy szkoły. Nie zawsze, wbrew pozorom, mamy wpływ na to, co się tam proponuje, zwłaszcza, że dzisiaj żyjemy coraz częściej w mieszance kulturowej, etnicznej i religijnej.
www.pixabay.com / blaze robW Polsce także coraz częściej spotykamy się z takimi wyzwaniami. Co prawda nie wyobrażam sobie żadnej polskiej parafii, która by organizowała „dom strachów”, ale już, jeśli chodzi o przedszkola, szkoły, to w wielu miejscach pojawiają się tarcia i napięcie.
Jak na to reagować? Czy możemy i powinniśmy coś z tym robić?
Najważniejszą rzeczą jest zachować spokój.
Po pierwsze wobec machiny konsumpcyjnej. Rzeczy, które zostały wyprodukowane, będą sprzedawane, czy mi się to podoba, czy nie. Dzisiaj żyjemy w świecie tak różnych wrażliwości, że gusta jednego nijak się mają do wyczucia innych. Zresztą trzeba też uznać, że i w naszych „tradycyjnych” dekoracjach cmentarnych jest wiele przedmiotów kiczowatych, kiepskiej jakości i bez smaku. A jednak ciągle znajdują amatorów i nabywców.
Litania za zmarłych
Po drugie musimy zachować spokój wobec innych. Nic nie da napinanie się, a tym bardziej kruszenie kopii. Smak religijny, odczucia religijne są zmienne. Nie warto stawiać ich na ostrzu noża i się o nie „zabijać”. Sposoby przeżywania rzeczywistości śmierci zmieniają się, nie są dogmatami, a czasami lepiej zachować jako taki pokój społeczny i nie burzyć wszystkich mostów do porozumienia.
Po kilku latach, w parafii, o której wspomniałem, zmienił się proboszcz, zmieniła się struktura parafialna w diecezji, wiele wspólnot powstało z połączenia kilku sąsiadujących kościołów i zabudowań parafialnych. Dzisiaj, kiedy popatrzymy na propozycje przeżycia Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego nie znajdziemy tam wesołego miasteczka ani domu strachów. Jest zaproszenie na Mszę św., gdzie będą odczytywane imiona i nazwiska zmarłych z ostatniego roku, zapalona świeca w ich intencji. Można przynieść też niewielką fotografię z wizerunkiem zmarłej osoby. Nie wydaje mi się, żeby to była tylko kwestia pandemii. Duch parafii zależy w wielkim stopniu od duszpasterzy i zaangażowanych świeckich.
Najważniejszą zaś rzeczą jest to, bym zadbał o swoje duchowe przeżywanie tego szczególnego okresu, bym znalazł miejsce spotkania z Bogiem w tym, co dotyczy mojego przemijania i umierania. Jeśli mi coś nie pasuje w tym, co świat proponuje, po prostu tego nie robię, jeśli mam wybór, dbam o to, by działać zgodnie ze swoim smakiem duchowym. Ktoś powie, że to za mało, ale czasami wybór mniejszego zła jest powinnością moralną.
Skomentuj artykuł