Czas oczyszczenia Kościoła jest bolesny
Kościół choć ułomny ludzką ułomnością i grzeszny moją grzesznością, pozostaje Kościołem Boga, a nie kościołem aroganckich biskupów, upolitycznionych księży, przytłaczających problemów i obrzydliwych dewiacji.
Rok temu myślałem, że wstrząsający dokument braci Sekielskich pt. „Tylko nie mów nikomu” będzie pobudką zgotowaną Kościołowi przez Ducha Świętego. Dzisiaj już wiem, że moje (i nie tylko moje) nadzieje okazały się w dużej części płonne.
Trzeba jednak przyznać, że choć pozornie od roku w Kościele wiele się nie zmieniło, to jednak są diecezje i biskupi, którzy autentycznie problemem się przejęli i podjęli kroki ku oczyszczeniu. Dobrze jednak, że powstał kolejny szokujący film – „Zabawa w chowanego”. Chciałbym nie tyle podjąć się komentowania tego nader smutnego obrazu, bo komentują go i mówią o nim prawie wszyscy. Chciałbym natomiast odczytać, co w kontekście tego filmu mówi do mnie (a może także i do Ciebie) Bóg w swoim słowie.
Odchodzący Jezus chciał, abyśmy dobrze przeszli przez życie w kierunku Boga. Poprosił – zwyczajnie jak człowiek – abyśmy Go kochali, a to wystarczy. Mówił: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15). Jak Przyjaciel wiedział, że musi nam w tym pomóc specjalnymi darami. Dał nam więc Ducha Świętego – Pocieszyciela, Pomocnika, Ducha Prawdy. Dał nam też, żyjącą z inspiracji i mocą tegoż Ducha, wspólnotę Kościoła, która – jak to się kolejny raz dzisiaj objawia – nie jest idealna, wręcz przeciwnie – okazuje się zawodna i wymaga nieustannego oczyszczania. Pierwszy film panów Sekielskich, zamiast stać się katalizatorem takiego oczyszczenia Kościoła z podejrzeń o krycie sprawców przestępstw pedofilskich, był używany jako element spiskowej teorii o prześladowaniu dobrych biskupów i Bogu ducha winnych księży. Jak będzie z drugim filmem – czas pokaże.
Od kilku tygodni, dzisiaj również, czytamy i rozważamy w liturgii Dzieje Apostolskie, które pokazują nam życie pierwotnego Kościoła. Znajdujemy tam opisy wspólnoty wręcz idealnej. Czytamy: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne” (Dz 4, 32). Ale znajdujemy też dramatyczny opis grzechu – zła, które po raz pierwszy z przerażającą siłą rażenia odsłania się w Kościele, kiedy kłamstwo Ananiasza i Safiry zabija ich u stóp Piotra.
Mimo patologii i gorszących problemów, nie tracę tej nadziei, którą mi daje wiara w Kościół i wiara Kościoła.
Z kolei Listy Apostolskie pełne są opisów problemów, z którymi Kościół od początku musiał się zmagać: podziały, rozłamy (grec. „schismata”), wzajemna niechęć jednych do drugich, przedkładanie własnych ambicji nad dobro wspólnoty, napięcie między charyzmatem a urzędem. Pojawia się też problem niemoralności seksualnej, „jaka nie zdarza się nawet wśród pogan”. Św. Paweł szeroko o tym pisze w Pierwszym Liście do Koryntian. Dotyka tam też innego problemu – niezdolności korynckich chrześcijan do rozliczenia krzywd wyrządzonych sobie nawzajem w Kościele. Brzmi znajomo?
Nie piszę tego, broń Boże, by usprawiedliwiać zło, które jest w Kościele obecne, a które przybiera czasem najbardziej okrutne formy, jak pokazali to bracia Sekielscy w swoich filmach. Piszę, by odpowiedzieć na wezwanie św. Piotra z dzisiejszego drugiego czytania: „Bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1 P 3, 15). Chcę powiedzieć, że mimo patologii i gorszących problemów, nie tracę tej nadziei, którą mi daje wiara w Kościół i wiara Kościoła. Wszak On, choć ułomny ludzką ułomnością i grzeszny moją grzesznością, pozostaje Kościołem Boga, a nie kościołem aroganckich biskupów, upolitycznionych księży, przytłaczających problemów i obrzydliwych dewiacji.
Świętość i grzech sąsiadują ze sobą w Kościele w nierzadko szokującej bliskości. W samym środku radykalnych decyzji, wyborów i postaw potrafią objawić się takie, które stanowią ich całkowite przeciwieństwo. Ten sam człowiek może w połowie podjętej szlachetnej drogi odwołać ją i pójść w odwrotnym kierunku, nie tylko niszcząc dobro, które się przez niego dokonało, ale wręcz totalnie zamieniając je w zło, które przeraża, obezwładnia, a nawet zabija. A jednak – uczą nas tego Dzieje Apostolskie – ten realistyczny, smutny a czasami nawet gorszący obraz Kościoła nie może w nas przetrącać pierwotnego ideału. Napisze abp Grzegorz Ryś: „Jedyną sensowną reakcją na grzech – także taki, który stał się publiczną wiedzą całego Kościoła – jest odnowienie w sobie nadziei na świętość, wiary w możliwość postaw przepięknych, odsyłających w kierunku Boga, który jest ich jedynym źródłem”.
Świętość i grzech sąsiadują ze sobą w Kościele w nierzadko szokującej bliskości.
„Nie zostawię was sierotami” (J 14, 18) – mówi dzisiaj do nas Jezus. To On jest źródłem istnienia i powołania Kościoła. On obdarza swój Kościół – a więc nas – charyzmatami i zadaje nam świętość. On prowadzi Kościół – nas – ku wieczności i to Jego wierność jest gwarancją wytrwania. Nie moja i nie Twoja, bo my zbyt często okazujemy się niewierni. On pozostaje wierny i nie zostawia nas sierotami. Oczyszcza swój Kościół, a czas oczyszczenia zazwyczaj jest bolesny. Nie zniechęcajcie się! Nie traćcie nadziei!
Skomentuj artykuł