To nie bracia Sekielscy niszczą Kościół. Niszczą go zmowa milczenia i tchórzostwo części hierarchów

To nie bracia Sekielscy niszczą Kościół. Niszczą go zmowa milczenia i tchórzostwo części hierarchów
Kadr z filmu "Zabawa w chowanego"

Po obejrzeniu nowego filmu braci Sekielskich towarzyszy mi w zasadzie jedna myśl: za głęboki kryzys Kościoła w Polsce nie odpowiadają takie filmy jak „Kler”, „Tylko nie mów nikomu”, czy wreszcie „Zabawa w chowanego”. Przyczyną jest poważna choroba trawiąca kościelne struktury od wewnątrz. I im mocniej jest negowana, tym większe zbiera żniwo.

Zacznę osobiście, bo bardzo trudno po seansie kolejnego dokumentu Tomasza i Marka Sekielskich tak po prostu zignorować rezonujące wewnątrz emocje i przemyślenia. W trakcie oglądania „Zabawy w chowanego” chyba po raz pierwszy w świadomym, dorosłym życiu pojawiła się we mnie myśl o apostazji. Wiem, to mocne wyznanie, ale też nie chciałabym się na tej myśli dłużej zatrzymywać, bo tak naprawdę w całej sytuacji przecież nie chodzi o mnie: mój ból, mój wstyd i moja wściekłość są bowiem niczym w porównaniu z ogromem cierpienia, jakiego doświadczyły i nadal doświadczają ofiary księży pedofilów. A jednak, ta mieszanka wściekłości, rozczarowania i wstydu jest tak silna, że właściwie nie wyobrażam sobie, żeby nic się w Kościele (i nie tylko) po kolejnym filmie braci Sekielskich nie zmieniło. I choć „Zabawę w chowanego” trudno uznać za film mocniejszy w przekazie niż poprzedni dokument Sekielskich (w końcu twórcy nie odsłaniają przed widzem takich patologicznych schematów, których byśmy nie widzieli w pierwszej części, a całość jest w zasadzie utrzymaną na bardzo podobnym poziomie kontynuacją reportażu sprzed roku), to właśnie fakt, że po upływie dwunastu miesięcy właściwie nadal znajdujemy się w punkcie wyjścia, rodzi najgłębszą frustrację.

Ich ból jest lepszy niż wasz

Nawiązując do nowego singla Kazika Staszewskiego, w którym wokalista Kultu w czytelny sposób zwraca się do znanego polityka (lidera PiS) i zarzuca mu stosowanie podwójnych standardów („Twój ból jest lepszy niż mój”), można pokusić się na stwierdzenie, że podobnej podłości dopuszcza się dziś Kościół. O ile w „Tylko nie mów nikomu” w wypowiedziach sprawców pobrzmiewały jeszcze czasem echa poczucia winy, czy skruchy, o tyle „Zabawa w chowanego” demaskuje klerykalną machinę zła jako system, w którym nie ma miejsca na jakąkolwiek empatię, o zadośćuczynieniu nie wspominając. Dobrze ilustruje to zarejestrowana i pokazana w filmie rozmowa rodziców jednej z ofiar, którzy zgłaszając się do kościelnego hierarchy po pomoc i wsparcie, rozbijają się o mur obojętności, braku zrozumienia, a nawet pewnej wrogości. W końcu zgłaszająca się po latach ofiara księdza przestępcy jest przeszkodą i zagrażającą wizerunkowi instytucji zadrą, której jak najszybciej trzeba się pozbyć. Arsenał do zwalczania takich przypadków jest bogaty - wspomniana obojętność, wrogość, czy podważanie zeznań albo wiarygodności ofiary to tylko część z nich. Ci, którzy znajdą w sobie na tyle dużo siły, żeby nie zakończyć sprawy walkowerem i nie skapitulować w obliczu chłodnego pancerza kościelnych reakcji obronnych, ale głośno mówią o swojej krzywdzie i walczą o prawdę, szybko otrzymują łatkę wrogów Kościoła. Podobnie zresztą jak wszyscy ci, którzy im w tej walce pomagają i nagłaśniają problem pedofilii wśród duchowieństwa. Pokazani w filmie hierarchowie i inni przedstawiciele duchowieństwa zdają się bardziej dbać o wizerunek własny i instytucji, której podlegają, niż choć na chwilę pochylić się nad bólem ofiar.

Nic nie widzieli, nic nie słyszeli, niczego nie pamiętają. Ewentualnie skusił ich szatan

Najbardziej porażające jest to, że we wzajemnie napędzającym się łańcuchu milczenia, zaprzeczania i przerzucania odpowiedzialności bierze udział tyle ogniw. Molestujący kilkuletniego chłopca ksiądz jest tylko zarzewiem, które wystawia ofiarę na serię kolejnych ciosów i upokorzeń. Począwszy od kościelnych władz dążących za wszelką cenę do zatuszowania nadużyć (Sekielscy skupiają się tu na bulwersującym przykładzie biskupa kaliskiego Edwarda Janiaka), poprzez inne osoby z wnętrza Kościoła, Scena, w której jedna z sióstr zakonnych podczas spotkania z ofiarą kapłana pedofila przyznaje, że nie może mu pomóc, bo nie była świadkiem molestowania „tak na sto procent” jednocześnie rozdziera serce i woła o pomstę do nieba. Wspomnieć trzeba też o nieudolności (a może skrajnym zepsuciu moralnym…?) władz państwowych, które nie tylko działają wyjątkowo opieszale w kwestii skazywania pedofilii w koloratkach, ale również doprowadzają do absurdalnych sytuacji, w których prokuratorzy udostępniają dokumentację procesową kuriom, narażając całą procedurę na niebezpieczeństwo matactwa. Tym sposobem osoba poszkodowana jest gwałcona wielokrotnie - najpierw uprzedmiotawia się jej ciało, a potem całą resztę: odbierając jej poczucie własnej wartości, ludzką godność i prawo do ubiegania się o rekompensatę krzywdy. W tym kontekście niezborne próby usprawiedliwiania się księdza, który tłumaczy swoje przestępstwo tym, że skusił go szatan, brzmi jak kolejna próba zepchnięcia odpowiedzialności - wygodna o tyle, że diabła trudno ściągnąć i przesłuchać, a tym bardziej usadzić w ławie oskarżonych.

To nie Sekielscy ponoszą winę za moralną zgniliznę w Kościele

Tak jak nie zabija się posłańca przychodzącego z niepomyślną nowiną, tak to nie bracia Sekielscy powinni być obiektem ataków ze strony tych, którym rzekomo tak bardzo zależy na Kościele. Abstrahując od zupełnie drugoplanowej kwestii intencji twórców, to sam fakt, że ujawniają dziś skrywaną latami niewygodną prawdę o problemie nadużyć seksualnych wśród duchowieństwa, powinien raczej skłonić kościelne władze do uleczenia źródła choroby, a nie rozpaczliwej próby tamowania krwawiącej i zaropiałej rany plastrem z napisem „nic się nie dzieje”. Mam jednocześnie nadzieję, że do tych, którzy podważają dziś wiarygodność braci Sekielskich, dotrą słowa katolickiego dziennikarza (a zarazem jednego z ekspertów wypowiadających się w filmie) Tomasza Terlikowskiego. Jego publicystykę można oceniać różnie (mnie samej w jednych kwestiach jest do niego bardzo blisko, a w innych trudno o płaszczyznę dla porozumienia), ale jest on jedną z ostatnich osób w Polsce, którym można by zarzucić chęć zaszkodzenia Kościołowi. „Zamiast więc - w ramach wygodnej ucieczki od tematu - skupiać się na intencjach, warto zadać sobie pytanie o fakty. One są albo nie są prawdziwe. Albo kryto sprawców, butnie i po chamsku odnoszono się do ofiar i ich rodzin, albo nie. Albo łamano procedury nie tylko państwowe, ale i kościelne, albo nie. To jest teraz temat” - zaznacza publicysta we wpisie, w którym odpowiada na zarzuty części środowisk oburzonych tym, że zdecydował się wystąpić w filmie Sekielskich:

Co ciekawe, innym ekspertem wypowiadającym się w filmie Sekielskich jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, którego trudno posądzić o jakiekolwiek związki z „lewactwem” regularnie oskarżanym o chęć zaszkodzenia polskim katolikom. Kapłan zwraca uwagę na mającą funkcjonować w Kościele tzw. lawendową mafię, czyli homolobby działające na szkodę wspólnoty w jej sięgających samego Watykanu strukturach. I znów - o ile i to jest wątek, którego nie sposób nie brać pod uwagę, o tyle wytłumaczenie wszystkich problemów wyłącznie tym argumentem jest nieuczciwą - tak intelektualnie, jak i moralnie - drogą na skróty. Problem jest bowiem o wiele bardziej złożony i widać to w filmach Sekielskich.

Będzie tak jak było?

Czytając oświadczenie wydane przez Prymasa Polski tuż po premierze „Zabawy w chowanego”, doświadczam czegoś w rodzaju déjà vu. Przecież podobna sytuacja miała miejsce rok temu, kiedy bracia Sekielscy, ujawniając skalę zaniedbań i patologii w Kościele, przełamali pewne tabu. Od tamtej pory minął już rok, a władze kościelne zdają się reagować na ujawnione w kolejnym filmie przypadki z takim wzmożeniem, jak by problem księży pedofilów i tuszowania ich przestępstw był czymś nowym. „Ze względu na przedstawione w filmie informacje, jako delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży, zwracam się poprzez nuncjaturę do Stolicy Apostolskiej o wszczęcie postępowania nakazanego przez motu proprio papieża Franciszka, dotyczącego zaniechania wymaganego prawem działania. Dziękuję osobom pokrzywdzonym, które zdecydują się opowiedzieć o doznanej krzywdzie. Apeluję, aby każdy, kto posiada wiedzę o wykorzystaniu seksualnym osoby małoletniej, pamiętał, że jest zobowiązany w sumieniu i przepisami prawa do złożenia zawiadomienia” - przypomina delegat KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży.

Wszystko pięknie, tylko ile jeszcze mamy czekać na konkrety? Jakie konkretne działania podjął Episkopat w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, by w końcu wymierzyć sprawiedliwość sprawcom, a ofiarom zwrócić ich godność? A może będzie tak jak było, a po paru tygodniach medialnego szumu i wylewania krokodylich łez przez katolickich publicystów, znowu znajdziemy się w punkcie wyjścia, w którym będziemy prowadzić absurdalne dyskusje na temat tego, czy na hostii mogą znajdować się cząsteczki wirusa? A może wrócimy do dyskusji o tym, czy ten, kto przyjmuje komunię na klęczkach jest lepszym katolikiem od tego, który stoi lub - o zgrozo - wyciąga po sakrament swoje niegodne, skalane grzechem ręce? Zanim wypowiadający się z perspektywy oblężonej twierdzy księża nie spojrzą na własne ręce i nie zerwą z mentalnością chronionych przez autorytet Kościoła i państwo świętych krów, będzie tylko gorzej. To zresztą także pytanie o odpowiedzialność i presję ze strony samych świeckich. Mam głębokie poczucie, że to nie pandemia przerzedza tłumy wiernych podczas mszy świętych i nabożeństw, tylko narastające wśród wielu z nas poczucie niezgody na to, co dzieje się w Kościele. To nie jest bunt czarnych owiec, lecz konsekwencje działań pasterzy, którzy od lat sprzeniewierzają się powierzonej im misji, podnosząc larum za każdym razem, kiedy ktoś zdecyduje się nazwać rzecz po imieniu. Wstyd, wstyd, hańba i wstyd - by na koniec jeszcze raz zacytować Kazika z innego utworu.

Dziennikarka kulturalna, publicystka DEON.pl. Współpracowała m.in. z "Plusem Minusem", "Gościem Niedzielnym", Niezalezna.pl i TVP Kultura.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Adam Żak SJ

Rozliczenie z problemem pedofilii w polskim Kościele

Ujawnienie skali wykorzystywania seksualnego nieletnich przez osoby duchowne wstrząsnęło Kościołem w Polsce i na świecie. Reakcje hierarchów były skrajne: od lęku przed ujawnieniem długo skrywanej prawdy po chęć...

Skomentuj artykuł

To nie bracia Sekielscy niszczą Kościół. Niszczą go zmowa milczenia i tchórzostwo części hierarchów
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.