Czego katolicy mogą nauczyć się od Islandczyków?

Czego katolicy mogą nauczyć się od Islandczyków?
(fot. PAP / EPA / GIYORGI LICOVSKI)

Islandczycy są niespodzianką EURO 2016. Ich determinacja rozsławiła zespół w całej Europie, a ich sukces może zainspirować katolików do czegoś dobrego.

Nie interesuję się piłką nożną, nie oglądam - ku rozpaczy kumpli - meczów ME 2016 ("obraziłem" się na rozgrywki FIFA/UEFA po pamiętnym meczu Polska-Austria w 2008 roku).

Muszę jednak przyznać, że drużyna Islandii wywołała moje zainteresowanie. Dlaczego zespołowi, który reprezentuje bardzo małe państwo (ok. 330 tysięcy ludności, mniej więcej tyle, ile mieszka w Lublinie), udało się pokonać Austrię, nie przegrać ani jednego meczu i wyprzedzić w grupie Portugalię, jeden z czołowych zespołów piłkarskich w Europie?

Niektórzy powiedzą - zwykły fart. Czasem tak bywa z debiutantami, przeciwnicy nie wiedzieli, czego się spodziewać. Sami Islandczycy okazali ogromną radość po strzelonej w ostatnich sekundach zwycięskiej bramce z Austrią.

DEON.PL POLECA

Rzut oka na historię zespołu wskazuje jednak, że taki wynik Islandczyków nie jest przypadkowy. W tej sytuacji naprawdę trudno nie zadać sobie pytania: jak to możliwe? Znalazłem trzy odpowiedzi.

1. Edukacja to podstawa

Od razu wpadła mi do głowy myśl: to kwestia edukacji. Islandia jest bogatym krajem, stać ich na doskonałe stadiony i nowoczesne, ogrzewane boiska nawet w najmniejszych wioskach. Stać ich na nauczycieli WF-u i promowanie sportu wśród młodych. Wiadomo, że to pomaga w wychowaniu znakomitych sportowców.

I rzeczywiście - Islandzki Związek Piłki Nożnej podaje, że w kraju działa ponad siedmiuset oficjalnych trenerów UEFA (dla porównania: w Polsce w 2015 roku wydano 858 takich licencji).

- Każda wioska ma ambicję, by posiadać dobrego trenera i obiekty do treningu dla dzieci - przyznaje gwiazda islandzkiego futbolu Eiður Guðjohnsen. - I właściwie każda wioska jest dumna z tego, że wychowała dobrego piłkarza.

Miłość Islandczyków do piłki nożnej przekłada się na ogromne (relatywnie) fundusze, jakie ten kraj przeznacza na rozwój edukacji sportowej.

Chrześcijanie od zarania stawiali na edukację. Za czasów Imperium Rzymskiego uczyli czytać i pisać najbardziej wykluczonych: niewolników. W średniowieczu budowali pierwsze uniwersytety w Europie. W czasach I RP jezuici zbudowali siatkę szkół kształcących przedstawicieli rozmaitych stanów i religii. Nawet dzisiaj szkoły katolickie są w czołówce rankingów. Trzeba się tego trzymać.

2. Wsparcie rodziny i społeczności

Wspomniany sportowiec Eiður Guðjohnsen jest synem Arnóra Guðjohnsena, legendy islandzkiego futbolu, który przetarł szlaki graczom pochodzącym z tego państwa w europejskich klubach.

Historia Eiðura pokazuje, jak ważne na pewnym etapie było wsparcie rodziny. Dla islandzkich ojców oczywiste jest, że to oni są pierwszymi trenerami swoich dzieci. Że to oni przygotowują sukces, nieustannie je wspierając. Robią to razem: jako rodzina i jako społeczność.

Dobrym przykładem poczucia wspólnoty jest powszechne oburzenie Islandczyków… na sportowe stroje reprezentacji. Otóż kontrowersje wzbudził fakt, że ich wyglądu nie skonsultowano z całym społeczeństwem.

- Jest to nie tylko katastrofa, lecz też złamanie praw człowieka - skomentował sytuację najbardziej znany w tym kraju projektant mody Guðmundur Jörundsson.

W tak niewielkim państwie czuje się bardzo dobrze, że sukces ma wielu ojców. I w Kościele jest podobnie. Edukacja nie jest po to, by nam w Kościele było lepiej, ale dlatego że chcemy, by wszyscy mieli szansę poznać to, co prawdziwe. Zyskali narzędzia do tego, by się uczyć dalej. Dlatego tak ważne jest włączenie wszystkich w proces tworzenia Kościoła jako wspólnoty.

Nie chcę już przywoływać wyświechtanego obrazka proboszcza, który decyduje nawet o kolorze kwiatków pod ambonką. Ale warto pamiętać, że sam ksiądz czy lider wspólnoty nie zbawi wszystkich. Że wszyscy razem pracujemy na nasz "sukces".

3. Gotowość do zmiany i pragnienie zwycięstwa

Islandczycy od początku nie ukrywali, po co jadą do Francji: - Jeżeli to nie my wygramy te mistrzostwa, to mogą to być tylko Niemcy - stwierdził bramkarz zespołu Ögmundur Kristinsson. - Nasz trener zbudował nieprawdopodobne wręcz morale zespołu, dla którego każdy mecz to wojna, którą toczy się wszystkimi siłami do upadłego.

Sukces jednak kosztuje, do czego od samego początku przygotowuje się Islandczyków. Młodzi sportowcy, niezależnie od dyscypliny, zmuszeni są do licznych wyjazdów za granicę, a gdy kończą 17-18 lat, rozstają się z ojczyzną na stałe. Zarówno rodziny, jak i trenerzy zawodników muszą przygotowywać ich do zmian - nieuniknionych, jeśli młodzi podejmą trudną drogę do sukcesu.

Tutaj też widzę analogię do sytuacji w Kościele. Katolik też powinien przede wszystkim gorąco pragnąć zwycięstwa: zbawienia, świętości, bycia dobrym. To wiąże się z byciem przygotowanym na koszty - nieustanną zmianę w procesie nawracania i wychodzenia do tych, którzy są na peryferiach. Bóg tak działa: oczekuje od nas odwagi do przemiany myślenia i działania. Bez tego nie ma "sukcesu".

* * *

Dobrze, ale ktoś mógłby zadać sobie to jedno proste pytanie: dlaczego w ogóle o tym pisać na katolickim portalu?

Odpowiem również pytaniem: a czy jest coś złego w tym, by przekładać tego typu wydarzenia na rzeczywistość Kościoła? Patrząc na małą Islandię, determinację i męstwo piłkarzy, którzy pracują i spełniają marzenia kilku pokoleń, pomyślałem że warto, byśmy jako chrześcijanie działali podobnie.

PS. Możliwa porażka w meczu z Anglią niczego nie zmienia - Islandczycy i tak osiągnęli bardzo dużo. A to i tak pewnie tylko początek.

Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl, pisze doktorat z filozofii arabskiej, prowadzi projekt "Przyjąć przybysza"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czego katolicy mogą nauczyć się od Islandczyków?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.