Czy Franciszek ingeruje w prawo, nad którym nie ma władzy?
Jak wytłumaczyć milczenie Jana Pawła II, który w swojej encyklice nie wspomina o cudzołóstwie czy o aktach seksualnych pozamałżeńskich? Nikomu z nas nie przychodzi do głowy, że Jan Paweł II chce uchylić wielowiekową doktrynę Kościoła! Dlaczego Franciszka o to oskarżamy?
Jednym z najpoważniejszych zarzutów pod adresem Franciszka jest ten, jakoby w Amoris laetitia promował etykę sytuacyjną. Najkrócej mówiąc, według etyki sytuacyjnej każdy akt podmiotu moralnego zostaje oceniony w zależności od kontekstu, w którym zostaje zrealizowany. W ten sposób w centrum staje nie norma moralna (na przykład negatywne normy moralne: nie zabijaj, nie cudzołóż itp. obowiązujące zawsze i wszędzie), której należałoby okazać posłuszeństwo (również kiedy nie rozumie się jej znaczenia i wewnętrznej wartości), a świadomość podmiotu, któremu zdaje się, że może tworzyć subiektywne uniwersum wartości.
Tutaj trzeba poczynić jedną uwagę na marginesie: to, co wzmacnia zarzut stawiany Franciszkowi, to fakt, że w Amoris laetitia nie wymienia on negatywnych norm moralnych. Jednak z tego milczenia biskupa Rzymu trudno wyprowadzić wniosek, jakoby był im przeciwny lub że zamierzał uchylić ich obowiązywanie. Oczywiście, takie rzekome, domniemane uchylenie nie miałoby żadnej mocy wiążącej. Prawo naturalne (lub prawo boskie) jest poza jakąkolwiek kompetencją biskupa Rzymu!
Etyka sytuacyjna została w sposób jednoznaczny potępiona przez Magisterium Kościoła w encyklice św. Jana Pawła II z 1993 roku Veritatis splendor, w której ówczesny papież pisał:
Tradycyjna nauka moralna Kościoła mówi o czynach, które są "wewnętrznie złe" (intrinsece malum): są złe zawsze i same z siebie, to znaczy ze względu na swój przedmiot, a niezależnie od ewentualnych intencji osoby działającej i od okoliczności. Dlatego nie umniejszając w niczym wpływu okoliczności, a zwłaszcza intencji, na moralną jakość czynu, Kościół naucza, że "istnieją akty, które jako takie, same w sobie, niezależnie od okoliczności, są zawsze wielką niegodziwością ze względu na przedmiot" (VS, 80).
Ta terminologia Jana Pawła II nie oznacza, że mówimy w takich sytuacjach o grzechu śmiertelnym (wykluczającym ze wspólnoty eucharystycznej). Święty Jan Paweł II utrzymuje doktrynę grzechu śmiertelnego, która zakłada, że podmiot moralny musi działać w poważnej materii, z całkowitą wolnością i świadomością, aby popełnić grzech ciężki. Mówimy o sytuacji, kiedy "okoliczności lub intencje nie zdołają nigdy przekształcić czynu ze swej istoty niegodziwego ze względu na przedmiot w czyn "subiektywnie" godziwy lub taki, którego wybór można usprawiedliwić" (VS, 81).
Jak zatem porusza się Franciszek w przestrzeni nakreślonej przez Jana Pawła II?
Nie podważając w niczym doktryny Kościoła odnośnie do małżeństwa, którą Franciszek potwierdza, a zatem: małżeństwo było nierozerwalne przed Amoris laetitia i takie pozostaje po jej ogłoszeniu; a każdy akt seksualny poza małżeństwem był i pozostaje materią poważną, a więc wchodzimy w taki akt, który w pewnym momencie (po zweryfikowaniu, że mamy do czynienia równocześnie z całkowitą świadomością i pełną wolnością podmiotu moralnego) może być określony jako grzech śmiertelny, Franciszek nie ignoruje zatem obiektywnego porządku moralnego, "ale by dobrze działać, nie wystarcza «właściwie ocenić» lub jasno wiedzieć, co należy czynić, ale trzeba wiedzieć, co ma znaczenie priorytetowe. Często jesteśmy niekonsekwentni względem naszych osobistych przekonań, nawet jeśli są one stałe. Jakkolwiek sumienie dyktuje nam określony osąd moralny, czasami większą władzę mają inne rzeczy, które nas pociągają, jeśli nie udało nam się dojść do tego, aby dobro zrozumiane przez umysł zakorzeniło się w nas jako głęboka skłonność emocjonalna, jako zamiłowanie do dobra, które ma większe znaczenie niż inne atrakcje i pozwala nam dostrzec, że to, co pojęliśmy jako dobro, jest także dobrem «dla nas» tu i teraz. Skuteczna formacja etyczna oznacza ukazanie osobie, jak bardzo dobre działanie jest także korzystne dla niej samej. Dziś często nieskuteczne jest proszenie o coś, co wymaga wysiłku i wyrzeczenia, bez wyraźnego ukazania dobra, które można w ten sposób osiągnąć" (AL, 265).
Wydaje się, że tradycyjna doktryna moralna (zwłaszcza ta małżeńska i seksualna) charakteryzuje się pewną marginalizacją, pewnym unieruchomieniem, immobilizacją sumienia, które jest rozumiane jako organ mający realizować (z pewną dozą automatyzmu) ogólne zasady moralne w konkretnych, historycznych warunkach, w których znajduje się podmiot moralny. Franciszek chce uruchomić ludzkie sumienie, co wcale nie oznacza, że chce mu nadać prawo decydowania o tym, co dobre lub złe.
Czytelnikom Amoris laetitia zapewne wbiło się dobrze w pamięć jedno zdanie Franciszka z tego dokumentu, dosyć często powtarzane zwłaszcza przez przeciwników Kościoła: jesteśmy powołani do kształtowania sumień, nie zaś domagania się, by je zastępować (AL, 37).
Papieżowi chodzi zatem o to, aby Kościół podjął wysiłek kształtowania ludzkiego sumienia:
"Edukacja moralna jest kultywowaniem wolności poprzez postanowienia, motywacje, zastosowania praktyczne, bodźce, nagrody, przykłady, wzory, symbole, refleksje, zachęty, korygowanie sposobu działania i dialogi pomagające osobom w rozwijaniu tych stałych zasad wewnętrznych, które mogą popychać do spontanicznego czynienia dobra. Cnota jest przekonaniem, które przekształciło się w wewnętrzną i stabilną zasadę działania. Życie cnotami buduje zatem wolność, umacnia ją i wychowuje, chroniąc osobę przed staniem się niewolnikiem dehumanizujących i aspołecznych skłonności kompulsywnych. Bowiem sama godność człowieka wymaga, aby każdy «działał według świadomego i wolnego wyboru, to znaczy osobiście, poruszony i kierowany od wewnątrz»" (AL, 267).
Oczywiście rodzi się pytanie, czy Franciszek w całym tym procesie formowania sumienia przewiduje jakąś rolę dla głoszenia norm moralnych, zwłaszcza tych negatywnych. Niewątpliwie trzeba je głosić, ale należy uważać, aby nie czynić z tego "martwych kamieni rzucanych w innych" (por. AL, 49). "Ponadto, kształtowanie to powinno się dokonywać w sposób indukcyjny, aby dziecko mogło samo dojść do odkrycia znaczenia pewnych wartości, zasad i norm, a nie poprzez narzucanie ich jako niepodważalnych prawd" (AL, 264).
I jeszcze jedno: Tym wszystkim, którzy z milczenia Franciszka odnośnie do norm moralnych negatywnych czynią zarzut, że je uchyla, proponuję przeczytać paragraf 80 Veritatis splendor, chciałbym im też zadać pytanie: jak wytłumaczyć milczenie Jana Pawła II, który w tak wyczerpującym katalogu czynów wewnętrznie złych nie wspomina o cudzołóstwie czy o aktach seksualnych pozamałżeńskich? Nikomu z nas nie przychodzi do głowy, że Jan Paweł II chce uchylić wielowiekową doktrynę Kościoła! Dlaczego Franciszka o to oskarżamy?
ks. Adam Błyszcz CR - kapłan w zakonie zmartwychwstańców. Od września mieszka i pracuje w Tivoli
Skomentuj artykuł