Czy katolik może głosować na wszystkie partie?

Czy katolik może głosować na wszystkie partie?
(fot. PolandMFA / flickr.com)

O wyborczych obowiązkach katolika, o tym, co jest grzechem w dyskusjach politycznych i do czego wzywa Kościół w kontekście nadchodzących wyborów.

Katolik - obywatel

Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu - tak stanowi art. 4 Konstytucji RP. 25 października skorzystamy z konstytucyjnego prawa do sprawowania władzy przez swoich przedstawicieli.

DEON.PL POLECA

Dziś w Polsce, ćwierć wieku po obaleniu komunizmu, żyjemy w warunkach demokracji i wolności politycznych. Mamy pluralizm partyjny i wielość niezależnych mediów. Kościoły i związki wyznaniowe nie są prześladowane ani ograniczane w swych prawach, wręcz przeciwnie - mają wszelkie warunki do rozwoju.

Patrząc na standardy prawne i polityczne innych krajów europejskich, możemy powiedzieć, że katolicy w Polsce mają, jako obywatele, sytuację komfortową - począwszy od uregulowań konkordatowych i konstytucyjnych (wiele norm naszej konstytucji jest odwzorowaniem katolickiej nauki społecznej - troska o dobro wspólne, odwołanie do przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, prawna ochrona małżeństwa i rodziny, poprzez prawną sytuację szkół i uczelni katolickich, uregulowanie nauczania religii w szkołach publicznych, funkcjonowanie małżeństw konkordatowych, obecność kapelanów w różnych instytucjach państwowych, a skończywszy na naszej kulturze politycznej, gdzie rola Kościoła katolickiego jako organizatora zbiorowej tożsamości jest znaczna.

Nie musimy się dziś lękać ani o formalne podstawy funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego, ani o zabezpieczenie wolności religijnej. Mamy wszelkie dane, by popatrzeć na wybory w sposób obywatelski - wreszcie, po latach niewoli, okupacji i obcej dominacji mamy ten luksus wolnych wyborów.

Nieszczęsny dar wolności

Stojąc przy urnie, katolik dokonuje wyboru - wybiera najlepszą partię polityczną, najlepszych kandydatów na parlamentarzystów. W obecnej Polsce nie ma żadnej liczącej się partii, która propagowałaby ideologię nazistowską czy komunistyczną, łamanie praw człowieka, rasizm czy dyskryminację osób bądź grup społecznych (mamy wręcz konstytucyjny zakaz propagandy faszystowskiej i komunistycznej).

W obecnym kontekście nikt poważny nie powiedział i nie powie, że głosowanie na partię X jest grzechem; nikt poważny nie powiedział i nie powie, że głosowanie na partię Y jest moralnym obowiązkiem katolika. Mylenie zasad katolickiej nauki społecznej z własnymi sympatiami politycznymi jest nadużyciem, jest jawnym pogwałceniem nauczania Kościoła, który twierdzi, że "nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną ani nie wiąże się z żadnym systemem politycznym" (Gaudium et spes, 76).

Nie istnieje taki twór jak "partia katolicka". Każda partia formułuje swój program i odwołuje się do swojego elektoratu. Te elektoraty to nasi rodacy, sąsiedzi, krewni, koledzy z pracy, współbracia zakonni, nasi bliżsi czy dalsi znajomi.

Różnimy się w naszych poglądach - jedni są bardziej prorynkowi, inni bardziej prosocjalni, jedni są bardziej proeuropejscy, inni europejsko-sceptyczni, jedni są bardziej proekologiczni, inni są ekologicznie powściągliwi itd. Różnimy się w naszych koncepcjach odnoszących się do podatków, ubezpieczeń, systemu edukacji i wychowania dzieci i młodzieży, rent i emerytur.

Tymi wszystkimi sprawami będzie się zajmował przyszły parlament, który będzie się składał z przedstawicieli różnych, konkurujących ze sobą partii politycznych. Wielką wartością tego parlamentu będzie fakt, że nie będzie w nim przedstawicieli tylko jednej opcji politycznej. Na szczęście skończyły się czasy, gdy królowała jedna "przewodnia siła narodu" i gdy głoszono, że "program partii programem narodu".

Każda zdrowa demokracja zakłada partię (koalicję) rządzącą i opozycję. Od czasu do czasu zamieniają się one rolami. I nie ma nic złego w tym, że się różnimy w naszych poglądach. Jesteśmy wolnymi ludźmi, używającymi rozumu, mamy prawo do własnych projektów politycznych.

Trudności z pluralizmem

Do takiej sytuacji wciąż nie jesteśmy chyba przyzwyczajeni. Historia nauczyła nas, że zawsze byli swoi i obcy, byli rodacy i okupanci. Język radykalnych podziałów i silna potrzeba organicznej jedności utrwaliły się w naszej mentalności - wykuwała się postawa narodu walczącego o przetrwanie.

Dziś, gdy nie mamy sytuacji okupanta, odzywa się tu i ówdzie potrzeba śmiertelnego wroga - tym razem wśród swoich. Rodzi to dwa rodzaje problemów: po pierwsze - trudności z zaakceptowaniem pluralizmu i po drugie - język wykluczania z przestrzeni publicznej.

Przed taką postawą przestrzegał Episkopat Polski w dokumencie z 2012 roku "W trosce o człowieka i dobro wspólne": "Niestety, w ostatnich latach obserwujemy w naszym kraju niepokojące zjawisko obniżenia stylu i poziomu debaty oraz sporu politycznego. Traktowanie konkurentów politycznych jak wrogów, których należy zwalczać za pomocą wszystkich możliwych środków, staje się niemal standardem życia politycznego" (nr 25).

Wiele osób dostrzega, jak dużym problemem jest tzw. wojna polsko-polska, która tak bardzo zatruła i wciąż zatruwa debatę publiczną i rozmowy Polaków. Jakże często nie przechodzi nam przez gardło komunikat: mój sąsiad, który głosował na inną partię polityczną, to dobry katolik, dobry Polak, dobry patriota.

Jakże często narzuca się język walki na śmierć i życie - to zdrajcy i złodzieje, to eksterminacja narodu polskiego, to wynaradawianie nas... po takich słowach trudno zrobić miejsce na jakikolwiek dialog i trudno budować społeczeństwo obywatelskie oparte na wzajemnym zaufaniu, trudno też rzeczowo i merytorycznie porównywać programy wyborcze.

Jeżeli adwersarzowi politycznemu odmawia się prawa do egzystencji w przestrzeni publicznej, to pozostaje już tylko plemienna walka o przetrwanie. Wygląda na to, że dzisiaj to jest nasz główny problem społeczny.

Jaka powinna być postawa katolika w tej sytuacji?

Kościół ma swój głos w sprawach społecznych, mówi o podstawowych zasadach życia społecznego, które mają wartość normatywną - by wymienić tu najbardziej fundamentalne: zasada dobra wspólnego, solidarności, pomocniczości, zasada poszanowania godności człowieka, prorodzinności, preferencyjna opcja na rzecz ubogich.

Encykliki społeczne wyraźnie podkreślają, że demokracja nie może być traktowana jako fetysz, same procedury demokratyczne nie gwarantują pomyślnego i wartościowego rozwoju społeczeństwa.

Gdy w jakimś państwie odbywa się referendum w sprawie prawnej dopuszczalności aborcji, Kościół katolicki wzywa do popierania uregulowań pro-life, czyli chroniących życie ludzkie; gdy odbywa się referendum w sprawie prawnej regulacji małżeństw, Kościół wzywa do prawnej ochrony małżeństw tradycyjnych - związku jednego mężczyzny i jednej kobiety.

Do czego zaś wzywa Kościół w sytuacji wyborów parlamentarnych? Wzywa do uczestnictwa w wyborach i do kierowania się kryterium, jakim jest dobro wspólne. Cóż to jest to dobro wspólne?

Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym "Gaudium et spes" stanowi: "Wspólnota polityczna istnieje więc dla dobra wspólnego, w którym znajduje ona pełne uzasadnienie i sens i z którego bierze swoje pierwotne i sobie właściwe prawo. Dobro zaś wspólne obejmuje sumę tych warunków życia społecznego, dzięki którym jednostki, rodziny i zrzeszenia mogą pełniej i łatwiej osiągnąć swoją własną doskonałość" (nr 74).

Nestor katolickiej nauki społecznej Czesław Strzeszewski do przedmiotów dobra wspólnego zaliczał: "1. Pokój wewnętrzny; 2. Pokój zewnętrzny; 3. Powagę, godność państwa; 4. Interesy narodowo-państwowe; 5. Rozwój kulturalny; 6. Rozwój gospodarczy" (Katolicka Nauka Społeczna, s. 500).

Owe przedmioty, w ujęciu Strzeszewskiego, są obiektywnymi warunkami szczęścia doczesnego obywateli i harmonii społecznej. W dniu wyborów katolik dokonuje roztropnego wyboru, jak najlepiej realizować dobro wspólne w swoim kraju i tenże katolik nie potrzebuje ściągawki, jak być roztropnym, jak używać rozumu, jak budować sprawiedliwe społeczeństwo wolnych i równych obywateli.

Ma wszelkie dane, by dokonać dobrego wyboru i nie musi się czuć zakłopotany, gdy inny katolik wybrał inną partię - tak właśnie funkcjonuje wolne społeczeństwo, w którym istnieje pluralizm i wolność wyboru. Jako katolicy możemy mieć różne poglądy na temat wieku emerytalnego, ordynacji wyborczej, finansowania partii politycznych, obecności polskich wojsk za granicą, polityki energetycznej i wielu innych spraw.

Uniwersalność zasady dobra wspólnego

Ktoś może zapytać, jak w takim razie budować dobro wspólne, skoro każdy może mieć własną wizję dobrego społeczeństwa. Właśnie zasada dobra wspólnego pomaga nie tylko realizować obiektywny ład moralny i wydobyć to, co mamy wspólnego (wyartykułować rację stanu), ale pomaga też stworzyć platformę do uzgadniania tych kwestii, w których się różnimy.

Nie da się uzgadniać konkurujących programów w atmosferze walki, do tego potrzebne jest minimum zaufania społecznego i dojrzała kultura polityczna oparta na solidarności. Najbardziej stabilne decyzje polityczne wykuwają się w debacie i w spotkaniu różnych opcji.

Jeżeli istnieje fundamentalne zaufanie do systemu politycznego i do współrodaków, to te różnice poglądów nie są w stanie sparaliżować wspólnoty politycznej. Jeżeli istnieje troska o dobro wspólne, to zawsze postawa afirmacji zwycięży nad postawą negacji.

Zasada dobra wspólnego ratuje nas też przed różnymi patologiami. Jeżeli jakaś grupa społeczna chce dobro Kraju zawłaszczyć i wmówić pozostałym: teraz budujemy wspólnotę, jednakże na naszych warunkach - to sprzeniewierza się ona tej zasadzie. Dobro wspólne z definicji nie daje się skolonizować przez jedną partię polityczną - choćby ją reprezentowali najmądrzejsi i najlepiej wychowani ludzie.

Ono dotyczy dobra wszystkich ludzi danej społeczności oraz dobra przyszłych pokoleń. Warto o tym pamiętać szczególnie dzisiaj, gdy nasze wspólne dobro nabiera nowego wymiaru w obliczu wojny na Ukrainie oraz fali emigrantów i uchodźców szukających w Europie ratunku.

Ks. dr Dariusz Dańkowski SJAkademia Ignatianum w Krakowie, wykładowca katolickiej nauki społecznej, filozofii politycznej i etyki biznesu  

Prezes Fundacji im. św. Ignacego Loyoli w Krakowie, wykłada filozofię społeczną, katolicką naukę społeczną i pedagogikę ignacjańską na Akademii Ignatianum w Krakowie, wieloletni duszpasterz akademicki w kraju i za granicą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy katolik może głosować na wszystkie partie?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.