Czy Kościół powinien się mieszać do polityki?
Katolik nie powinien dystansować się od polityki, lecz brać w niej czynny udział. Papież Franciszek mówi wprost o odpowiedzialności obywatela za to, w jaki sposób sprawowane są rządy w jego kraju.
Zapytał mnie ktoś, czy Konferencja Episkopatu Polski brała udział w konsultacjach społecznych programu "Rodzina 500+". Odesłałem pytającego do rzecznika KEP, nie kryjąc zaskoczenia i braku wiedzy w tej materii.
"Chyba w jakiejś formie Kościół powinien uczestniczyć w tych konsultacjach. Jest przecież katolicka nauka społeczna, a Kościół chcąc nie chcąc stanowi ważny podmiot życia społecznego w naszym kraju" - przypomniał pytający.
Metropolita lubelski abp Stanisław Budzik w wypowiedzi dla KAI z 2 lutego br. zwrócił uwagę, że zmianę w postrzeganiu polityki rodzinnej i demograficznej jako publicznego priorytetu zainicjowały w dużej mierze Episkopat Polski i Związek Dużych Rodzin "3+". To ważne, zwłaszcza, że mało kto dziś o tym pamięta.
Nie chodzi tu wcale o wypinanie piersi po ordery i domaganie się pochwał. Chodzi raczej o konsekwentne kontynuowanie zainicjowanego dzieła. "O rodzinę musimy się troszczyć zawsze, bo przekazuje ona wartości najcenniejsze dla naszej tożsamości, przyszłości i przeszłości" - podkreślił abp Budzik.
To właśnie on przed laty, jako sekretarz generalny KEP w Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, przedstawiał postulaty na rzecz stworzenia programu polityki rodzinnej w naszym kraju. Głos Kościoła nadal powinien być uwzględniany, choćby po to, aby w pracach nad przygotowaniem szczegółowych rozwiązań nie zaginęło to, co najważniejsze - rzeczywiste dobro polskiej rodziny. Aby w ferworze uzgodnień nie zapomniano, że chodzi o coś znacznie więcej niż tylko rozwiązanie poważnego problemu demograficznego, z jakim zmaga się nasz Ojczyzna.
Pod koniec stycznia br. rzecznik KEP, ks. Paweł Rytel-Andrianik, komentując relacje państwo-Kościół powiedział, że Kościół, choć jest "apartyjny, to jednak nie jest aspołeczny". Przywołał też słowa kard. Stanisława Dziwisza, który w uroczystość Objawienia Pańskiego zapewniał i wyjaśniał: "Nie mamy politycznych ambicji, bo mamy większe ambicje. Pragniemy już tu na ziemi, w naszych sercach, w naszych rodzinach, w naszych wspólnotach i środowiskach budować Boże królestwo miłości i solidarności, przebaczenia, pojednania i pokoju".
W tym kontekście Kościół nie tylko może, ale powinien angażować się społecznie i zabierać głos w sprawach dotyczących szeroko pojętego dobra każdego człowieka, od ochrony jego godności zaczynając, a kończąc na elementarnych kwestiach bytowych.
Katolik nie powinien dystansować się od polityki, lecz brać w niej czynny udział. Papież Franciszek mówi wprost o odpowiedzialności obywatela za to, w jaki sposób sprawowane są rządy w jego kraju. "Muszę uczynić wszystko, co w moich siłach, aby rządzili dobrze, starając się jak najpełniej uczestniczyć w życiu politycznym. Polityka - mówi nauka społeczna Kościoła jest jedną z najwznioślejszych form miłości, gdyż jest służbą dobru wspólnemu. Nie mogę umyć rąk. Wszyscy musimy coś dać z siebie" - powiedział podczas jednej z homilii wygłoszonych w Domu Świętej Marty.
Jednak oprócz codziennego zaangażowania w politykę wiernych świeckich potrzebne są również głosy Kościoła wypowiadane oficjalnie, w imieniu wspólnoty. Przed laty bp Thomas Newski, przewodniczący Komisji Episkopatu USA do spraw Polityki Międzynarodowej, napisał do amerykańskiej sekretarz stanu, Condoleezzy Rice list, w którym apelował, aby nie zaczynać kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie.
Amerykański episkopat uznał za stosowne nie tylko wyrazić swoją opinię w sprawie militarnej interwencji ich kraju w zapalnym regionie świata, ale również okazało się dla niego oczywiste, że stale powinien zajmować się polityką zagraniczną USA, śledzić ją i wyrażać na jej temat opinie.
Kościół w Polsce jest ważnym podmiotem życia społecznego. Nie powinien się zgadzać na marginalizację, a tym bardziej sam się marginalizować. Jego głos w tej sferze powinien być dobrze słyszalny. Ze względu na dobro wspólne i dlatego, że wielu na ten głos czeka. Bardziej niż na kościelną mediację między uczestnikami politycznego konfliktu.
Skomentuj artykuł