Czy ks. Lemański będzie ojcem Pio?
Arcybiskup Hoser wydał dekret zwalniający ks. Lemańskiego z funkcji proboszcza. Według niektórych komentatorów to strzał w kolano. Tymczasem to właściwy ruch, przywracający proporcje. I dający ks. Wojciechowi szansę na przyszłość. I na świętość.
Fundamentem świętości w Kościele katolickimi jest pokora. Ta pokora, o którą przy każdej okazji apeluje papież Franciszek i ta sama, której brak ks. Lemański wielokrotnie zarzucał swoim adwersarzom, księżom, biskupom, Kościołowi jako takiemu, itd. Wszyscy święci, także ci najbardziej znani, na niej budowali swoją wielkość. Przykładów daleko szukać nie trzeba - choćby św. ojciec Pio z Pietrelciny.
Stygmatyk, cudotwórca, kościelny nonkonformista. Pewnie gdyby żył dziś i miał swojego bloga na natemat.pl, to nie jeden i nie dwa razy pisałby cierpko o brakach, które dostrzegał u wiernych i u duchownych Kościoła (w każdej jego biografii znaleźć można liczne przykłady na to, że nie był miłym i słodkim barankiem). A jednak nigdy nie sprzeciwił się żadnym nakazom swoich przełożonych - nawet tym najbardziej przykrym, niesprawiedliwym czy krzywdzącym. Zakazano mu prowadzenia zajęć w szkole dla chłopców, zabroniono publicznego wykonywania posługi kapłańskiej, słuchania spowiedzi i odprawiania Mszy świętej. A on to wszystko przyjmował bez szemrania. Dlaczego? Bo wiedział, że dla niego głos przełożonych jest głosem samego Boga. Mówił: "Dzisiejszy świat nie pozwala nam skłaniać głowy, poddając się całkowicie zaleceniom przełożonych. Z wielkim trudem przyjmujemy postawę posłuszeństwa. Łatwiej nam wyrazić swoje zdanie, często odmienne od zdania przełożonych, którzy działają przecież w imieniu Kościoła, a ręka Kościoła powinna być dla nas słodka nawet wtedy, gdy uderza, ponieważ jest to ręka naszej Matki". Czytając komentarze po opublikowaniu dekretu abp. Hosera nie mogę się oprzeć wrażeniu, że "dzisiejszy świat" wcale ks. Wojciecha nie zamierza wesprzeć na drodze do świętości. A szkoda.
Kościół nie jest pierwszą lepszą korporacją, w której cenne jest "stanie prosto" przed biskupem, jakby chciał tego chociażby Tomasz Machała. Kto nie zrozumie, że siła Kościoła i siła jego kapłanów - ks. Lemański nie jest tu wyjątkiem - płynie z pokornego przyjmowania tego, co się otrzymuje, nie zrozumie niczego. Chrystus w Pretorium był bity, opluwany i lżony, pomiatano nim, oskarżano nieprawdziwie. Zastanawiam się, czy gdyby wszystko to miało miejsce dziś, poszedłby do Gazety Wyborczej, aby tam poskarżyć się, że jest źle traktowany albo zaczął pisać w internecie o wielkiej niesprawiedliwości? Nie - przyjąłby to wszystko z pokorą i miłością. "Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują". Po ludzku nie do zrozumienia. Ale kapłan nie powinien postępować czysto po ludzku. Nie powinien chcieć mieć drogich samochodów, ale nie powinien też chcieć, by jego było zawsze na wierzchu. Choćby to nawet było bolesne. Bardziej bolesne niż krzyż i tak być nie może.
Katolicy, a więc ks. Wojciech także, wierzą, że Bóg jest nierychliwy, ale sprawiedliwy. I nawet jeśli ktoś był na tym świecie źle traktowany, to jeśli przyjmował to z miłością i pokorą, tym większą będzie miał zasługę. Ma więc ks. Wojciech prosty wybór - może nadal sprzeciwiać się swojemu biskupowi, któremu przysiągł wierność i bez jedności z którym nie ma jak wykonywać swojej kapłańskiej funkcji lub - jak każdy dobry katolik - przyjąć to, co Bóg mu zesłał, z pokorą i zaufaniem, że wyjdzie z tego większe dobro. Gadać lub milczeć - nawet, choćby "dzisiejszy świat" tego nie rozumiał. Co wybierze?
Tomasz Sulewski (Catholic Voices Polska). Tekst ukazał się pierwotnie na: catholicvoices.natemat.pl
Skomentuj artykuł