Czy możemy jeszcze odnaleźć się w Kościele?
Jestem w drodze na rekolekcje weekendowe, z przodu samochodu toczą się zwykłe rozmowy, ja siedzę z tyłu i czytam raport o pedofilii w Kościele Fundacji "Nie lękajcie się".
Dwa dni później wracam i rozmawiam ze swoim mężem o watykańskim szczycie o pedofilii, podczas gdy zazwyczaj nie dyskutujemy wiele na takie tematy. W tygodniu spotykam się z kolegą i pytam go "Ty też przeżywasz kryzys związany z byciem w Kościele?".
"Oddzielam Boga od Kościoła"
Kiedy przyznaję, że jest mi coraz trudniej z Kościołem i z tym, co się w nim dzieje, okazuje się, że wokół mnie jest więcej takich osób. Słyszę "wierzę, ale oddzielam Boga od Kościoła", "nie zawsze chodzę w niedzielę na mszę", "nie wiem czym jest kościół", "czuję gniew i frustrację", "mam niskie oczekiwania względem księży". Okazuje się, że sobie tego nie wymyśliłam, że to się dzieje naprawdę.
Myślę, że to naturalne, że pracując w mediach katolickich czuję ciężar i zmęczenie, ale czuję też niezgodę, złość i frustrację. Każdego dnia słyszę o kolejnych skandalach, krzywdach i zranieniach. Czytam o nieścisłościach, tzw. zamiataniu pod dywan, ukrywaniu, unikaniu. Patrzę na kolejne oświadczenia kurii i zastanawiam się, gdzie jest prawda i czy jesteśmy w stanie do niej dojść?
Pozwólmy sobie przeżyć kryzys
Na radzenie sobie z kryzysem są różne metody. Możemy czytać i tworzyć więcej dobrych wiadomości. Możemy zagłuszać, odsuwać, udawać, że nic się nie dzieje. Możemy mówić "kilku pedofili w Kościele jeszcze nie oznacza, że cały Kościół jest zły". Możemy tłumaczyć "ta sprawa jest niejasna, nie możemy tak pochopnie oceniać".
A przede wszystkim możemy pozwolić sobie na przeżycie tego kryzysu. Nie chodzi o to, żebyśmy się teraz pogrążyli w smutku i nie widzieli nic poza tym. Ani o to, żebyśmy się stali zagorzałymi przeciwnikami Kościoła. W moim odczuciu chodzi o realne spojrzenie. Nie możemy udawać, że jest dobrze i że nie ma kryzysu. To naturalne i normalne, że czujemy smutek przemieszany z gniewem, nie zagłuszajmy go, pozwólmy sobie go odczuwać i wyrażać, rozmawiajmy z innymi, poszerzajmy nasze spojrzenie.
Czy jeszcze możemy się odnaleźć w Kościele?
Przyznam szczerze, że zadając to pytanie, mam ochotę dodać, czy możemy się odnaleźć w TAKIM Kościele? Obawiam się, że nie. Trudno będzie nam odnaleźć się w miejscu, w którym nieraz nie wiemy, co jest prawdą. W którym podstawowa komunikacja z wiernymi opiera się na kolejnych formalnych oświadczeniach i listach. W którym często zadajemy sobie pytanie "czy tak rzeczywiście było?". W którym nieraz nie widzimy powiązania z Ewangelią.
Ostatnio zdarzyło mi się uczestniczyć w nieszporach. Odmawiając Maginificat, tak bardzo wybrzmiały we mnie słowa: "On przejawia moc ramienia swego, rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia". Pomyślałam, że właśnie w TAKIM Kościele chciałabym się odnaleźć. Może w takim miejscu moglibyśmy na nowo znaleźć swoje miejsce?
Julia Bondyra - dziennikarka i redaktorka portalu DEON.pl, prowadzi autorskiego bloga wybieramymilosc.pl
Skomentuj artykuł