Dlaczego ks. Ślusarczyk zrezygnował z przyjęcia święceń biskupich?
Jedni zauważają, że jest to sprawa bez precedensu. Inni doszukują się spisku, bo przecież głośno o homolobby w Kościele.
Pytają mnie ludzie o to, co stało się w Krakowie. Dlaczego biskup-nominat kilka dni po oficjalnym ogłoszeniu nominacji, zrezygnował i nie przyjmie sakry biskupiej.
"Przecież papieżowi się nie odmawia" - argumentują moi rozmówcy. Jedni zauważają, że jest to sprawa bez precedensu. Inni doszukują się spisku, bo przecież głośno o homolobby w Kościele. Jeszcze inni mówią, że u podłoża tej decyzji leży kwestia molestowania seksualnego nieletnich, przebąkują o sprawie ks. Jankowskiego.
Wielu zwraca uwagę na dość niefortunną wypowiedź arcybiskupa krakowskiego o "tajemnicy Kościoła", która niczego nie wyjaśniła, a jedynie podkręciła spekulacje. Wszyscy oczekują odpowiedzi na pytanie: dlaczego. A kiedy odpowiadam, że naprawdę nie wiem skąd taka decyzja ks. Franciszka Ślusarczyka, że pewnie wszystko dokładnie przemyślał, przemodlił i uznał, że nie jest w stanie wziąć na siebie wszystkich obowiązków bycia biskupem, pojawia się niedowierzanie. Bo przecież muszę wiedzieć, skoro tak dużo piszę o Kościele. A ja naprawdę nie wiem. I nawet nie próbuję w to wchodzić, uznając, że to sprawa między kapłanem a Bogiem. Tak po prostu.
Nie oznacza to, że się nie zastanawiałem. Bardziej jednak skupiałem się na tym, dlaczego ta decyzja nie została podjęta pomiędzy wizytą zainteresowanego u nuncjusza, a dniem ogłoszenia. Od spotkania z nuncjuszem do tej uroczystości mija zawsze trochę czasu.
Gdyby rezygnacja zostałaby złożona i przyjęta w tym okresie, nie byłoby - przynajmniej w sferze medialnej - precedensu i wielu domysłów. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że nominat potrzebował nieco więcej czasu, i że lepiej, że zrezygnował teraz, a nie tuż po święceniach. Wszak lepiej być naprawdę dobrym księdzem niż byle jakim biskupem.
W całej tej sprawie moją uwagę zwróciły nie tyle pytania o powody, jakie zadawali ludzie, którzy nie mają wiedzy o kościelnych procedurach - bo wcale nie muszą - ale kompletna niewiedza, a czasami wręcz ignorancja moich kolegów po piórze. Tylu bzdur na temat wyłaniania kandydatów do biskupstwa, całej procedury nominacji, rzekomej wiedzy księdza, o tym, że zostanie biskupem nawet na rok wcześniej, itp. nie czytałem już dawno.
A przecież czasem wystarczy jedynie sięgnąć do jakiejś książki na ten temat, a gdy nie ma jej pod ręką zwyczajnie zadzwonić i zapytać. Parę kompetentnych osób dałoby się do tego tematu znaleźć. Prościej jest jednak usiąść i po prostu napisać, co w głowie siedzi. Bo przecież goni czas, ludzie czekają na newsa, konkurencja depcze po piętach, a tematy "kościółkowe" kontrowersyjne i bezprecedensowe mają wzięcie. Tylko czy czasem nie trzeba się trochę douczyć, by o nich pisać? Czy za każdym razem trzeba robić odbiorcy sieczkę w mózgu?
Z modlitwą za księdza Ślusarczyka, światło Ducha Świętego dla moich kolegów dziennikarzy i siebie idę w święta Bożego Narodzenia. O autorach i czytelnikach deon.pl nie zapominam!
Tomasz Krzyżak - autor jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"
Skomentuj artykuł